- Cholera! Zaspałam! - szybko zwlekłam się z łóżka, ubrałam niczym torpeda, nakarmiłam synka i w ciągu 20 minut byliśmy gotowi do wyjścia .
Wzięłam wózek, wszystkie potrzebne rzeczy na wizytę u lekarza i udałam się na przystanek autobusowy, oczywiście mój partner spał w najlepsze i ani myślał, żeby mi pomóc. Chwila oczekiwania i podjechał autobus
- Dzień dobry. Może pomóc Pani? - spytał mężczyzna który właśnie dotarł na przystanek
- Dzień dobry. Gdyby był Pan na tyle uprzejmy....dziękuję - skinełam głowa. A mężczyzna pomógł mi wnieść wózek przez środkowe drzwi autobusu. Podbiegłam do kierowcy , kupiłam bilet i wróciłam do synka. - Jeszcze raz Panu dziękuję - odwróciłam się do nieznajomego.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Ale jestem Kacper a nie jakiś tam Pan - wyciągnął rękę w moją stronę.
- Em... Miło mi, ja Ania. - niepewnie uścisnęłam mu dłoń
- Więc Aniu, dokąd jedziesz, to może pomogę Ci wysiąść? - zapytał przysiadając się bliżej.
- Nie trzeba poradzę sobie. - byłam lekko speszona jego bezpośredniością.
- Nie wątpię. Ale ja nie gryzę - uśmiechnął się.Pozostałe 20 minut zleciały nam w ciszy, na szczęście Maksiu cała drogę przespał, ale wiedziałam, że zaraz się obudzi i będzie głodny. A ja już jestem spóźniona. Zbliżał się mój przystanek, stanęłam bliżej drzwi. Kiedy kierowca zbyt gwałtownie skręcił a ja nie zdążyłam się złapać, przed oczami miałam wizję jak się okropnie przewracam. .
- Mam cię - w ramiona złapał mnie, nowo poznany mężczyzna
- Dziękuję - odparłam. Autobus zatrzymał się na przystanku kiedy drzwi się otworzyły z rozpędem próbowałam przez nie przejść, jednak zaklinowały się koła od wózka i nie chciał ruszyć
- Zaczekaj, pomogę- Kacper złapał za wózek i razem wynieśliśmy go z pojazdu.
- Dziękuję - popatrzyłam na zegarek- Cholera musze lecieć. Do widzenia - machnęłam do niego i popędziłam dalej. Nie czekałam nawet czy on coś odpowie czy nie.Oczywiście spóźniłam się, bo jak inaczej. Nakarmiłam synka gdzieś na poboczu i czekałam w kolejce aż zwolni się jakieś miejsce. Na szczęście ktoś, tak jak ja nie dotarł na czas i dzięki temu skorzystałam. Weszłam do gabinetu, a mój telefon ciągle dzwonił i dzwonił. Wyciszyłam go. Badanie bioderek udało się, Maksiu trochę płakał, ale wszystko było w porządku i to dla mnie najważniejsze.
Pomyślałam, że skoro jestem bez jedzenia to pójdę do jakiejś restauracji czy coś. Sprawdziłam telefon.- No tak, bo jakby inaczej, pojechać już nie ale wydzwaniac tak. - wybrałam numer Łukasza. - Jak dzwoni to ty musisz odebrać, ale do niego się dodzwonić to już cud. - westchnęłam.
Znalazłam swoją ulubioną kawiarnię w tym mieście ( była najbliżej lekarza)
Wjechalam wózkiem do środka i chyba coś źle wymierzyłam, gdyż szturchełam czyjeś krzesło.
- O matko przepraszam- powiedziałam z przerażeniem.
- Nic się nie .. - odwrócił się - to ty? Coś za dużo przepraszasz - uśmiechnął się Kacper.
- Cóż za zbieg okoliczności - zaśmiałam się.
- To może zamiast tak przepraszać jakaś kawa ? - zapytał
- Jasne ! Za chwilę coś zamówię.Usiedlismy wspólnie, Maksiu gaworzył w wózku, wypiliśmy kawę i zjedliśmy ciastko. Chciałam sprawdzić rozkład autobusów, więc wyciągnęłam telefon
- O nie - powiedziałam to tak, że aż sama się przestraszyłam
- Co się stało? - Kacper zapytał zaciekawiony
- Nic nic. Musze zadzwonić- kiedy chciałam wstać, do kawiarni wpadł Łukasz.
- Kurwa, szukam Cię po całym mieście a ty randki sobie urządzasz?! - popchnął mnie na kanape. Kacper chciał zareagować, ale powstrzymałam go gestem ręki.
- Nie drżyj się tak .. Gorzej ci? Wstyd mi przynosisz! - skarciłam go wzrokiem. - To jest Pan Kacper, pomógł mi z wózkiem w autobusie.
- No i? Ty co laluś?! Dawno wpierdolu nie dostałeś czy co?
- Łukasz uspokój się do cholery! - wrzasnęłam ubrałam szybko siebie i synka- dziękuję i przepraszam - powiedziałam do znajomego ze spuszczoną głowa i wybiegłam z kawiarni. Dopiero wtedy przypomniałam sobię, że nawet za siebie nie zapłaciłam ale było za późno żeby wracać, zresztą nie chciałam się tam pokazać, było mi wstyd, najzwyczajniej w świecie wstyd. Dawno się tak źle nie czułam.Po chwili podbiegł do mnie Łukasz.
- Dokąd to? - spytał
- Jak dokąd? Na autobus... nim przyjechałam i nim wrócę do Domu- byłam wściekła na niego.
- Absolutnie, jak już tu przyjechałem to wracasz ze mną. - pociągnął mnie za sobąJechaliśmy w zupełnej ciszy, z jednej strony ucieszyłam się, że po nas przyjechał. Weszliśmy do mieszkania, ogarnęłam dziecko i zabrałam się za robienie obiadu, gdy do kuchni wszedł mój narzeczony.
- Co ty taki wystrojony? - zdziwiłam się
- Randkę mam- powiedział odgryzając kawałek kiełbasy.
- Co ty kurwa masz?! - nie wierzyłam w to co usłyszałam.
- A ty co głucha się nagle zrobiłaś? Ty sobie randkujesz to ja też mogę - wzruszył ramionami
- Łukasz co ty wygadujesz? Co to ma znaczyć. ?! Nie puszcze cię - stanęłam w przejściu próbując zablokować mu wyjście
- Zjeżdżaj! - wrzasnął - lepiej tu posprzątaj bo jutro przychodzą moi koledzy - przepchnął mnie a ja straciłam równowagę i upadłam jakoś niefortunnie . Zaczęłam płakać a on nie zwracając na nic uwagi wyszedł z domu, jak gdyby nigdy nic. Maks zaczął płakać i ja cała we łzach pobiegłam do niego- Co się dzieję maluszku? - starałam się powstrzymać łzy - co przestraszyłeś się? Już mamusia jest przy Tobie. W tym momencie zadzwonił mój telefon. Myślałam, że to Łukasz, że chce przeprosić, pmiałam głupia nadzieję.
- Halo - powiedziałam delikatnie
- Mówiłam, że zadzwonie. Zaraz zaraz czego beczysz? - spytała Karo
- długa historia, zaczekaj dam cię na głośnik- westchnęłam
- dobra. Nawijaj.Porozmawiałyśny chwilę, poczułam się odrobinę lepiej, zawsze mogłam na nią liczyć. Ale niestety rozmowa to tylko rozmowa. Z codziennością musiałam sobie poradzić sama. Co ona by mi pomogła na odległość? Przecież na codzień mieszkała za granicą.
Kiedy wszystko ogarnęłam, usiadłam wyczerpana na kanapie i zastanawiałam się, co przyniesie jutro.
CZYTASZ
Matczyne serce
Short Story,,To nie będzie kolejna,piękna historia o miłości jak z bajki, być może nie będzie też dobrego zakończenia. Zdecydowanie za to mogę powiedzieć, że to opowieść prawdziwa.... o życiu..... o mnie. "