- Co ty kurwa odpierdalasz?! - Łukasz zaczął na mnie wrzeszczeć, pewnie słyszeli nas wszyscy w bloku
- Maks się boi! Przestań - próbowałam załagodzić sytuację - nie miałam kluczy...
- Każda wymówka jest dobra- wyrwał mi dziecko z rąk i wsadził do łóżeczka. Maks płakał, tak strasznie płakał a ja chciałam go przytulić. Pewnie był przerażony.
- Posłuchaj, nie wiem dlaczego się tak zachowujesz, ale ja nic nie zrobiłam i nie będę się tłumaczyć. - odwróciłam się od niego z zamiarem pójścia do synka
- Dokąd? - wrzasnął i pociągnął mnie za włosy.
- To boli ! - krzyknęłam tak głośno jak tylko potrafilam.
- Ma boleć, może coś do Ciebie dotrze- na zakończenie tych słów, poczułam jak mój policzek płonie z bólu i jest cały czerwony. Ktoś zapukał do drzwi - Masz być cicho rozumiesz? - gdy to powiedział powstrzymałam łzy.
- Gdzie Ania? - usłyszałam znajomy głos, był to Kacper.
- Bierze prysznic. - oznajmił Łukasz. Maks tak płakał że wyrwałam się i pobiegłam do niego. Kacper zauważył że coś jest nie tak. Zaczęli się bić i to na poważnie, ktoś z sąsiadów wezwał policję, która o dziwo przyjechała po niespełna 10 minutach.
- Proszę się uspokoić! - wrzasnął jeden z policjantów. Gdy to usłyszałam wyszłam z mieszkania. Udało mi się uspokoić synka i nie musiał na to patrzeć. Jednak ja? Ja Wyglądałam jak 7 nieszczęść, spuchniętą od płaczu, policzek siny, cała we łzach.
- Co się Pani stało?! - zaniepokoiła się pani policjantka.
- Narzeczona się przewróciła- wtrącił się Łukasz, a ja spuściłam głowę.
- Nie kłam palncie! Chyba nie pierwszy raz ją uderzyłeś! - wtrącił się Kacper.
- dosyć! - powiedział policjant- zabieramy panów na komisariat. Edyta porozmawiaj z Panią.
- Tak jest- odezwała się policjantka - mogę wejść? -zapytała a ja kiwnęłam głowa na znak zgody, weszłyśmy do mieszkania.Policjantka rozejrzała się po mieszkaniu, usłyszała płacz dziecka a ja szybko pobiegłam do małego pokoju.
- Już Maksiu, już już. - przytuliłam synka mocno do siebie.
- O nie... - westchnęła policjantka - weź synka i chodź proszę. - usiadłyśmy w salonie, Maksiu leżał w bujaczku, a ja niepewnie usiadłam na kanapie, z której zazywyczaj korzystał Łukasz.
- Przepraszam - wycedziłm przez usta
- Słucham? - Pani Edyta, niedowierzała w to co usłyszała - przecież nie masz za co przepraszać. On cię bije tak?
Nie odpowiedziałam nic. Więc dodała:
- posłuchaj, pomożemy Ci , popatrz na swojego maluszka, a co jeśli jego też zacznie bić, o ile już tego nie robi...
- nie zacznie.. Nie zrobił by mu nic. - w końcu się odezwałam
- ah czyli, ciebie ma prawo bić? Dziewczyno opamiętaj się, nim stanie się nieszczęście.
- Co ja mam zrobić?! Kocham go.
- Doskonale cię rozumiem..
- gówno pani rozumie! - zdenerwowalam się i gwałtownie wstałam.
- posłuchaj, jeśli pójdziesz ze mną, to Ci pomogę. Więcej cię nie dotknie. - policjantka podeszła do Maksa - zobaczysz będzie dobrze.Przez chwilę się zastanawiałam, bardzo się bałam tego co będzie. Zabrałam dla maksa wszystkie rzeczy i poszłyśmy. Najpierw do szpitala na obdukcje, następnie na komisariat. Widziałam ten wzrok wszystkich, jak patrzyli na mnie i potrząsali głowa. Co ja tu robię? - pomyślałam.
W pewnej chwili zobaczyłam Kacpra i Łukasza. Wzdrygnełam się, przytuliłam mocniej synka i zrobiłam trzy kroki w tył. Pani Policjantka, zauważyła co się dzieję - posterunkowy! Zabrać go ! - krzyknęła. - Ania? Wszystko dobrze, jesteś bezpieczna - pogłaskała mnie po ramieniu.Czas na komisariacie ciągnął się w nieskończoność, źle się tam czułam, zresztą byłam w takim miejscu poraz pierwszy, chciałabym żeby to był tylko sen, a ja zaraz się obudzę i wszystko wróci do normy.
- No nic, to chyba tyle - powiedziała policjantka, przekłdajac papiery.
- I? I co teraz? Co ja mam zrobić? Wrócić do niego ? - zapytałam
- No tak, do jutra do 12 , ma się wynieść z mieszkania, ale nie możesz tam teraz wrócić. Mogę cię zawieść do domu samotnej matki. A jutro wrócisz do domu. Jeśli się zgodzisz to musisz podpisać kilka dokumentow. - podała mi kartki i długopis
- Em... - z nerwów ręce mi się trzęsły
- Spokojnie, już nic wam nie grozi - uśmiechneła się do nas policjantka
- No dobrze- wzięłam głęboki wdech i podpisałam dokumentPo około 25 minutach jazdy byłam pod budynkiem, nie był to luksus, czekała na mnie jakaś staruszka, wyglądała przyjaźnie, ale ta cała sytuacja mnie przerastała.
- Pani Elu oddaje dziewczyne w pani ręce - powiedziała policjantka
- Dobrze oczywiście, będzie bezpieczna- odparła staruszka- Witajcie. Jesteś głodna? - zapytała z troską.
- Nie, dziękuję - odparłam.
- Karmisz piersią?
- T. Tak
- więc musisz jeść. ChodźNo i poszłyśmy, miałam pokój sama, jedno łóżko nierozkładane, łóżeczko dla Maksa i stolik.
Usiadłam na łóżku, nakarmiłam i uspałam synka, sama zaś nie potrafiłam zasnąć. Wciąż jestem młoda i nie mam pojęcia co się aktualnie dzieję, ale jest strasznie, na pewno nie tak jak sobie to wyobrażałam.
CZYTASZ
Matczyne serce
Short Story,,To nie będzie kolejna,piękna historia o miłości jak z bajki, być może nie będzie też dobrego zakończenia. Zdecydowanie za to mogę powiedzieć, że to opowieść prawdziwa.... o życiu..... o mnie. "