10. Ta noc należy do mnie.

291 11 78
                                    



Budzik zadzwonił mi równo o godzinie szóstej. Byłam wściekła, ponieważ w moim cudownym śnie prawie wyszłam za Toma Cruise'a. Zamrugałam dwa razy. Niestety, moje ciężkie powieki znów się zamknęły. Już miałam odwrócić ciało w stronę ściany z zamiarem dalszego snu, gdy nagle wielka poduszka wylądowała na mojej twarzy.

- Co do... - wrzasnęłam, ponieważ był to atak na moją osobę. Szybko zdjęłam tą wielką poduchę z twarzy, aby zobaczyć kto śmiał wejść do mojej sypialni. - Carson?

Niemal od razu wyskoczyłam z łóżka, a w moje ciało uderzył chłód panujący w pokoju, co jeszcze bardziej mnie rozbudziło. Nie zwróciłam na to zbytniej uwagi i rzuciłam się na brata, mocno go przytulając.

- Co jest zgredek? Tęskniłaś? - brat oddał uścisk i poczochrał mnie po głowie.

- Kiedy wróciłeś? - zapytałam, odchodząc krok w tył.

- Po dwudziestej trzeciej. Nie chciałem cię budzić, bo już spałaś.

- To bardzo późno, powinieneś jeszcze spać. - odruchowo zerknęłam na zegar.

- Zacząłem sportowy tryb życia i codziennie rano biegam przed zajęciami. Przyzwyczaiłem się i nie mogę już inaczej. - zdziwiły mnie słowa brata, ponieważ jego sylwetka nie była zła.

- Podziwiam. Ja mam problem ze wstaniem na czas do szkoły, a co dopiero wstawać jeszcze wcześniej. - oboje zaśmialiśmy się na te słowa. - Dobra, ale co z twoimi zajęciami?

- Odwołali. To w sumie dlatego tu jestem, chociaż i tak przyda mi się odpoczynek. Poza tym nie ukrywam, że też tęskniłem. - znów mnie przytulił, tym razem nieco mocniej. - Okej, już ci nie przeszkadzam. W sumie mogę cię podwieźć, jeśli chcesz.

- Jasne, to nawet lepiej dla mnie. Teraz sio, bo muszę się przebrać. - uwolniłam się z jego uścisku i wypchnęłam go z mojego pokoju.

Miałam dziś bardzo dobry humor i to nie tylko ze względu na Carsona. Wczorajsza rozmowa z Russellem przebiegła dokładnie tak, jak chciałam. Co prawda kazał mi opowiedzieć mu cały mój plan i przez to zmusił mnie do pójścia na test z matematyki, ale obiecał, że zaraz po tym przyjedzie po mnie pod szkołę i cały dzień spędzimy razem. Były to takie przyjacielskie wagary.

Już wczoraj zastanawiałam się, co ubrać. Nie chciałam źle wyglądać, ale nie chciałam też przesadzić, żeby Russell nie pomyślał, że jestem stuknięta. Wybrałam czarny, ciepły sweter i tego samego koloru jeansy. Do tego ubrałam stare conversy Denver i standardowo moją nieodłączną biżuterię. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze.

Pomalowałam się nieco mocniej niż zazwyczaj, ale również nie chciałam przesadzić. Musiałam przecież iść do szkoły na dwie godziny i nie mogłam wzbudzać podejrzeń moich koleżanek. Jedynie włosy zostawiłam rozpuszczone. Chwytając torbę w dłoń, wyszłam z pokoju.

- Kurwa. - usłyszałam głośne przekleństwo, gdy tylko stanęłam na korytarzu. Przewróciłam oczami, bo dochodziło ono z pokoju Austina.

- Które to? - mama wychyliła się ze swojej sypialni, patrząc wprost na mnie.

- Czemu tak na mnie patrzysz? To był Austin! - powiedziałam na tyle donośnie, że tym razem to on wyskoczył ze swojego pokoju, jak poparzony.

- Zadzwońcie do mnie, bo chyba zgubiłem telefon. - widząc, jak mama chowa się z powrotem do siebie, westchnęłam i wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni.

- Słyszysz? To z pokoju Dallas'a. - brunet ruszył wściekły do sypialni synka, a ja po prostu nie mogłam tego przegapić.

- Dallas, czyś ty oszalał? Szukam telefonu już od dwudziestu minut. Chcesz, żeby tata dostał zawału? - chłopczyk leżał na łóżku z telefonem w ręku.

Maybe Next Time Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz