Nie pamiętam ile siedziałam już na dywanie, zalewając swoją twarz łzami. Zgubiłam rzecz, która była dla mnie najcenniejsza na świecie. Zawsze byłam z nią taka ostrożna, a dziś nawet nie zauważyłam, kiedy ją straciłam.- Olympia, proszę przestań płakać. Nic nam nie da twoje płakanie. Musimy pomyśleć, kiedy ostatni raz widziałaś albo czułaś bransoletkę? - Miranda usiadła obok, więc przeniosłam na nią spojrzenie.
- Pamiętam, że miałam ją w barze i koło tego domu, z którego Rose brała pastę. - wydukałam, nieco opanowując płacz.
- A u Etan'a? Pamiętasz?
- Nie pamiętam... Zaraz, chwila. Miałam ją tam! Przypomniałam sobie, że coś błysnęło mi, kiedy trzymałam rękę na klamce. - w końcu powstrzymałam łzy i przetarłam twarz.
- Chodź, ubierz się. Pojedziemy pod jego dom i poszukamy jej. - szybko wstała z podłogi, kierując się w stronę wyjścia z pokoju.
- Naprawdę? Pojedziesz tam ze mną?
- Jeśli tylko przestaniesz płakać. Teraz zbieraj się. Dochodzi pierwsza, więc profesorek pewnie dawno śpi. Tym bardziej, jeśli wymęczyła go ta jego dziunia.
Nie powiedziałam dziewczynom, co usłyszałam w domu Etan'a, ponieważ uznałam, że jest to jego prywatna sprawa i pewnie nie chciałby, żeby ktoś wiedział. Tym bardziej, jeśli chodziło o jego uczennice. Jedyne, o czym zdążyłam wspomnieć, to blondwłosa kobieta razem z nim w jednym domu.
Zarzuciłyśmy na siebie kurtki, ponieważ na zewnątrz było dosyć chłodno i po cichu skierowałyśmy się do wyjścia. Rodzice wrócili kwadrans po północy i od razu poszli spać, dlatego nie mogłyśmy ich obudzić.
Nie zastanawiałam się zbytnio, czy to rozsądne szukać bransoletki w środku nocy, ale rozsądnym nie było też włażenie do domu nauczyciela, także miałam to gdzieś. Myślałam jedynie o mojej zgubie i wierzyłam, że znajdę ją gdzieś pod jego domem.
Miranda po cichu przekręciła klucz w drzwiach i nacisnęła na klamkę. Powoli wyszłyśmy z domu, rozglądając się jeszcze, czy aby na pewno nikt nas nie widzi.
- Miranda, czekaj. - zatrzymałam się nagle. - Jak chcesz odpalić samochód i nie obudzić przy tym połowy sąsiadów, skoro ten potwór warczy, jak lew?
- Uważasz mnie za taką głupią? Już w pokoju Carsona o tym pomyślałam. Zwinęłam kluczyki do samochodu Kylie. - pomachała mi kluczykami przed twarzą i uśmiechnęła się złowieszczo. - Poza tym i tak chciałam się nim przejechać. Obie skorzystamy.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Oby nic się nie stało.
- Nic się nie stanie. Jestem dobrym kierowcą, to po pierwsze, a po drugie, góra pół godziny i jesteśmy z powrotem. Nikt nawet nie zauważy. Teraz chodź, im szybciej to załatwimy, tym lepiej.
***
- Kurwa, znów się na coś nadziałam. - wyszeptała.
Od piętnastu minut przeszukiwałyśmy krzewy rosnące obok domu nauczyciela. Przede wszystkim skupiłyśmy się na miejscu, w którym upadłam, wyskakując z okna. Niestety, nic tam nie znalazłyśmy, dlatego Miranda postanowiła odtworzyć całą moją trasę z samochodu do okna.
- Możesz ciszej? Chcesz, żeby nas usłyszał? - byłam już zdenerwowana zachowaniem przyjaciółki, ponieważ wydawało mi się, że w ogóle jej na tym nie zależy.
- Myślę, że dzisiaj już nic z tego. Jesteśmy zmęczone i chce nam się spać, do tego jest środek nocy. Przyjedziemy tu jeszcze rano i poszukamy. Co ty na to? - wyprostowała się, obdarzając mnie spojrzeniem.
CZYTASZ
Maybe Next Time
Novela Juvenil• - Tak, masz rację. Istnieje coś takiego, jak przeznaczenie, ale to od nas zależy, czy dana osoba przy nas zostanie, czy jednak pozwolimy jej odejść... • Witam was w mojej pierwszej książce. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu :)