2. Ty już nie pijesz?

531 21 66
                                    



Dokładnie dwanaście minut później Miranda parkowała już na moim podjeździe swoim Fordem F-150 z siedemdziesiątego dziewiątego. Dostała to cacko na szesnaste urodziny, ponieważ jej rodzice kupili sobie nowy samochód.

Nie minęło nawet trzydzieści sekund, a moja przyjaciółka wpadła do salonu niczym tornado, praktycznie wyrywając przy tym drzwi z zawiasów.

- Do cholery jasnej! - wrzasnęła na cały dom, czym na pewno udało jej się obudzić śpiących domowników, za co w głowie już mordowałam ją na tysiąc sposobów. - Właśnie widziałam tą sukę z moim Jordanem.

- Twoim Jordanem? - zaśmiałam się, bo w rzeczywistości Miranda nigdy nawet nie rozmawiała z wspomnianym chłopakiem. - Przecież za każdym razem, gdy go widzisz, udajesz udar. Chociaż, może nie udajesz? - powiedziałam poważnie, choć w duchu nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Przyjaciółka widząc moje rozbawienie z całej siły uderzyła mnie w ramię.

- Dobrze wiesz, że to nie tak. Po prostu... - urwała, głęboko wzdychając. - Stresuję się przy nim. Poza tym, po czterech głębszych mogłabym nawet poprosić go o rękę.

Przewróciłam oczami, bo niestety tu miała rację. Miranda miała strasznie słabą głowę, co w naszym mieście było bardzo dziwnym zjawiskiem. Nie ubliżając oczywiście Lawton, ale alkohol lał się u nas litrami, zwłaszcza na festynach, koncertach czy po prostu imprezach, których była tu masa.

- Co zrobiłaś od czasu mojej ostatniej wiadomości? Bo widzę, że jesteś sucha i do tego zajeżdża od ciebie dziecięcym smrodkiem. - powiedziała moja przyjaciółka, zatykając sobie przy tym nos.

- Hej! Przepraszam, że nie mam tyle wolnego czasu, co ty. Właśnie miałam iść się myć, ale chciałam najpierw wybrać jakieś ciuchy na ten dzisiejszy, szalony wieczór.

- Oj kochanie, to nie będzie konieczne. W Fubar mają dzisiaj odjechaną imprezę z zespołem na żywo, co oznacza niezłe ciacha i darmowe drinki. Wspominałam już o niezłych ciachach? - powtórzyła, po czym zaczęła grzebać w swojej wielkiej torbie. - Wybrałam ci zestaw na dzisiaj, chociaż nie ukrywam, że w zamian liczę na twoje cudowne białe kowbojki.

- Dobrze wiesz, że to moje dzieci. Nie bardzo chce je pożyczać. - skrzywiłam się na myśl o wyciągnięciu ich z szafy.

- Mówisz tak o każdej parze, łącznie z tą kolekcją kapeluszy na ścianie. Spokojnie przecież nic ci z nimi nie zrobię. - Miranda spojrzała na mnie ze smutną miną, ale ja wciąż nie byłam przekonana. Tak, jak wcześniej powiedziałam, były dla mnie ważne.

Z jednej strony dziewczyna miała trochę racji, ale niestety jestem tym typem człowieka, który nienawidzi pożyczać innym swoich rzeczy. Może to i samolubne, ale jeśli ktoś mi coś zniszczy, to co? Przeprosi i wszystko nagle się naprawi? Wiem, że zawsze istnieje coś takiego, jak oddanie pieniędzy lub po prostu odkupienie, ale nie dałabym rady prosić kogoś o pieniądze mimo, że by mi się należały.

Wiadome, z Mirandą było inaczej. Była moją przyjaciółką i często ja sama pożyczałam od  niej rzeczy. Czasem robiłam to nawet bez pozwolenia, ale bardzo rzadko. Wiedziałam, że ona, jak nikt inny szanuje wszystko co ma, więc nic się z tym nie stanie. Oczywiście ja, jak to ja, zawsze musiałam troszkę pomarudzić na początek, ale koniec końców i tak pożyczałam jej to, co chciała.

- Dobra, weź je sobie, ale przysięgam jeśli coś się z nimi stanie to... - nie zdążyłam dokończyć, bo ta objęła mnie swoimi ramionami, przykładając mi dłoń do ust.

- Cicho już. Obiecuję, że będę uważać. Dziękuje. - odpowiedziała i cmoknęła mnie w policzek. - Dobra rusz się, bo mamy mało czasu, a ty tu sterczysz i tracisz cenne minuty. Wskakuj do łazienki zmyć te pieluchy. - powiedziała całkiem poważnie, pchając mnie w stronę wyjścia z pokoju.

Maybe Next Time Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz