18. Głupie święto zakochanych.

169 10 127
                                    


  - Austin? - zapytałam najmilej, jak tylko potrafiłam.

  - Tak? - odpowiedział, choć w ogóle na mnie nie patrzył.

  - Wypad z mojego pokoju!

  Tak właśnie to teraz wyglądało. Za każdym razem, kiedy Miranda do mnie przyjeżdżała, mój brał przyłaził tu i siedział sobie tak po prostu słuchając wszystkiego, o czym rozmawiamy. Przez to też nie mogłam poruszać z przyjaciółką niektórych tematów i zaczynałam mieć tego dość.

  - Okej, okej. Ostatni buziak. - odparł i cmoknął brunetkę w policzek.

  Przewróciłam oczami, mając ochotę zwymiotować.

  Znowu.

  - Czemu się tak złościsz? Cały czas powtarzasz, że ci to nie przeszkadza.

  - Nie przeszkadza mi ta wasza dziwna relacja, ale wkurza mnie, że Austin cały czas tu siedzi. Nie możemy normalnie porozmawiać, bo ciągle się przytulacie. To denerwujące.

  Miałam wyrzuty do samej siebie, że wybaczyłam im tak szybko. W końcu jeśli zerwą, znów będzie dziwnie, a mi w zupełności wystarczył ten jeden raz. Tylko dlatego im dopingowałam. Skoro już zaczęli, to niech chociaż wytrwają.

  - Masz rację. Przepraszam. Wciąż przyzwyczajam się do całej tej sytuacji. Możesz mi nie wierzyć, ale dla mnie to też jest dziwne. Tyle lat do niego wzdychałam, a teraz jesteśmy razem. Aż ciężko w to uwierzyć.

  - A właśnie. Powiedziałaś o nim rodzicom? - byłam ciekawa jej odpowiedzi, ponieważ rodzice Mirandy mieli problem do wszystkich chłopaków, którzy się koło niej kręcili, a co dopiero do starszych o osiem lat.

  - No coś ty. Już dawno wywieźli by mnie do klasztoru. Chociaż mam wrażenie, że mama czegoś się domyśla. - pokiwałam głową, chwytając telefon do rąk. - A ty?

  - Co ja?

  - Kiedy powiesz Jerry'emu, że z wami koniec, bo kochasz kogoś innego? - spojrzałam na nią pytającym spojrzeniem.

  - Co ty bredzisz?

  - Widziałam, jak zachowywałaś się na moich urodzinach. Wolałaś sprzątać, niż siedzieć z nim w jednym pomieszczeniu. Po co to ciągniesz?

  - To nie tak. Chciałam ci pomóc, bo większość była pijana. To chyba nic złego.

  Przewróciłam oczami, bo nie uważałam mojego zachowania za dziwne. Jerry dobrze się bawił nawet beze mnie. Miał Jeffa i Kylie, a do tego Elle cały czas go zagadywała, żeby nie czuł się tak, jak na halloween. Nie muszę spędzać z nim każdej minuty życia.

  - Dobra, dobra. Moim zdaniem ten wasz „związek" nie powinien w ogóle istnieć. Stać cię na kogoś lepszego.

  - Ciebie też.

  Miranda zaśmiała się na moje słowa, ale chyba nie chciała już poruszać ze mną tematu związków. Sama nie chciałam ciągle o tym słuchać.

  - Ostatnio poślizgnęłam się w łazience i chyba uszkodziłam nogę. Cały czas mnie boli, chociaż nie mam żadnego siniaka.

  - To może idź do lekarza? - zauważyłam, jak brunetka pociera kostkę dłonią. - Jak to się stało? Rozlałaś wodę?

  - Czasami zapominam od razu wytrzeć plamy z olejków na podłodze i jakoś tak wyszło, że stanęłam akurat na jednej z nich. - uśmiechnęła się do mnie szeroko.

  Tak mijały nam kolejne minuty. Rozmawiałyśmy właściwie o samych głupotach, ale takie właśnie rozmowy najbardziej mnie odprężały. Chciałam wykorzystać jak najwięcej czasu na odpoczynek zanim zacznę uczyć się do jutrzejszego testu z angielskiego. Po pierwszym semestrze to właśnie z tego przedmiotu miałam najgorsze oceny, dlatego mama postanowiła nieco bardziej mnie przypilnować. Przez to też Miranda nie mogła zostać u mnie na długo i po godzinie opuściła mój dom.

Maybe Next Time Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz