12. Welcome Back Party

796 92 70
                                    


Choć obiecał, że mu powie o wszystkim, Jason nic na śniadaniu nie zdołał wydukać o tej 7 rano. Był spięty, zmieszany i zjebany, wobec tego Misiek zlitował się nad nim i puścił go na górę, aby odespał nockę. I Jason spał jak zabity przez pięć godzin. Mike przybył do jego małego gościnnego pokoju w kolorze kawy z mlekiem i położył się przy nim na łóżku, bo uznał, że 5 godzin Jasonowi wystarczy. No i nie mógł się doczekać, aż przyjaciel wstanie. Objął go ramieniem.

Jason przebudził się, tylko przez ułamek sekundy myślał, że to Colin i drgnął niespokojnie. Ale zobaczył, że nie jest w hotelu, a ręka faceta, który go obejmuje ma kolorowy tatuaż galaktyki. I poczuł ulgę. Ale zaraz wyłapał dźwięki jakiejś biesiadno tańcowej, sflaczałej jak na jego gust muzyki.

- Co to leci?

- Reggaeton z Kolumbii... To nie ja, sprzątaczki słuchają. Ale ratowałem się tym. - Mike wyciągnął jednego airpoda z uszu i włożył Jasonowi do ucha, by mógł nacieszyć słuch powermetalowym brzmieniem kawałka Rhapsody of Fire: „Emerald Sword".

- Zmopowałem pierwsze piętro moim szmaragdowym mieczem - pochwalił się Mike (miał na myśli mop, który czekał na korytarzu). - A czuję jakbym cały świat uratował. No i w ogóle to cześć, geju ‒ prychnął zaczepnie, aczkolwiek czule. - Nie obudziły cię odkurzacze sztuk cztery?

- Cześć homofobie, nie. - Jason rozluźnił się przy tej epickiej metalowej nucie.

- Jak to homofobie? Przecież ja jestem chodzącą tolerancją - obraził się Mike, zabrał mu airpoda i schował oba do kieszeni szarych bawełnianych spodni, które miały parę mokrych plam od mopa (bo nazbyt power metalowo sprzątał).

- Serio... - westchnął Jason, wyprostowując kości. - To jak zareagowałeś na Joe'go? - Przypomniał mu, podpierając się na łokciu i kąsając go wzrokiem. - Powiedziałeś, że to „zjebanie umysłowe".

- Tak powiedziałem? - Mike uniósł brwi. - Ojacie, rzeczywiście... Przepraszam!! Dlatego się bałeś mi powiedzieć???

No, między innymi kurwa, tak!! - Jason przetarł sobie zaspane oczy, nie wyspał się do końca.

- Och bo ty zawsze tak mówiłeś. Wolałem się z tobą zgadzać, abyś mnie nie zaczął o nic posądzać, kwiatku.

Jason popatrzył na sosny za oknem, na błękitne niebo i leniwie sunące białe chmurki, by to przemyśleć. Hmm to co Mike mówił miało sens! Jason rzeczywiście udawał tyle lat, że homo to samo zUo. Ale zaraz zmarszczył czoło i wrócił spojrzeniem do przyjaciela:

- O co posądzać?

- O nic - odpowiedział Mike z uśmiechem, bawiąc się Jasona blond grzywą, przeczesując ją. Jason umył włosy z samego rana i były teraz bardzo delikatne. - To już się nie obrazisz na dwa tygodnie, gdy cię cmoknę w szyję, co, panie lewy? W ogóle to, dlaczego się wtedy tak wkurzyłeś? - Nawiązał Mike do ich kłótni po turnieju karate, gdy Jason zawinął się do domu, do Liama.

- Liam był zazdrosny.

- Aaa to wiele tłumaczy - Mike zabrał rękę i uklęknął na łóżku. - Kurwa głąbie... gdybyś mi wcześniej powiedział, zaoszczędzilibyśmy sobie tylu kłopotów i nieporozumień. Trzymałbym od ciebie łapy z daleka.

Jason łypnął na niego spod grzywy.

- Gdybym wiedział, że zareagujesz tak... lightowo... - Sapnął i walnął z powrotem głową w poduszkę, wypuszczając z siebie powietrze. - Ja pierdole, tyle nerwów mnie kosztowałeś, debilu.

Mike szturchnął go przez kołdrę.

- A jak miałbym zareagować?? Jason... Ile my się znamy, kurwa? Gdybyś mi powiedział, że to za mną szalejesz, to mielibyśmy mały problem jak to pogodzić. Ale skoro to Liam... - Mike nie dokończył, zamyślił się, a zaraz dodał dramatycznie. - Dzwoniłem do niego.

Brother LOVER Friend :)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz