Rozdział XXVI

2.1K 94 356
                                    

Plan na święta jest prosty, spędzamy je wszyscy razem - ja, Zachary, Ezra, Ashton, Damian i Madison. Dla nas to rodzinnie. Rok temu było podobnie, gdy ojciec... Po prostu wtedy też był wrakiem człowieka. Zresztą, zawsze nim był. Nie ma jednak potrzeby zawracać sobie tym głowy w wigilię, dlatego to jest ostatnia myśl o nim w tym dniu.

Pod choinką znajdują się dla nas wszystkich prezenty, na które najbardziej chyba czeka Ezra, podglądając co chwilę. Ashton za to jest ich strażnikiem i co chwilę go wygania, a Damian z Zacharym tylko na to patrzą z rozbawieniem. Ja za to w pełni uszykowana, pomagam Madison w nakryciu stołu, gdzie zaraz wylądują potrawy wigilijne.

Zapach świąt już wisi w powietrzu, a muzyka puszczona przez chłopaków, znacznie przybliża ten „magiczny" czas, dodając samemu domowi uroku.

I wreszcie po skromnych życzeniach dla każdego, siadamy do stołu i zaczynamy jeść. O dziwo każdy coś przyniósł, przez co stół zdaje się być pełny. Zapewne dokładnie tak, jak mój brzuch, kiedy zjem odpowiednią ilość.

– Macie jakieś plany na następny rok? – pyta Madison, popijając herbatę. Moja głowa delikatnie idzie w bok, by spojrzeć na Zacharego z uśmiechem. To jest mój plan.

– Przepiję go całego – kpi Ezra, kiedy Zachary odsyła mi uśmiech.

– Ty po jednej szklance Ballantinesa leżysz pod stołem – spostrzega Ashton, na co wszyscy wybuchamy śmiechem, a Ezra delikatnie się gniewa. – Zostanę korepetytorem roku. – Dodaje swój plan, ukradkiem zerkając na mnie. No jasne, moje korepetycje były z nim idealne. Szczególnie że bujałam wtedy w obłokach, a on miał do mnie anielską cierpliwość. Jednak mam nadzieję, że przy egzaminach, potrzebnych do zdania semestru mi pomoże, a ja będę w stanie się skupić.

– Nawet nie wiesz ile to dwa plus dwa. – Przewraca oczami Ezra.

– Jak to nie? Przecież to trzy, wszyscy to wiemy. – Wzrusza ramionami Ash, posyłając wszystkim swój błyskotliwy uśmiech. I skłamałabym, gdybym powiedziała, że jego uśmiech nie jest czarujący.

– Chyba zrobię tatuaż. – Przerywa słowną przepychankę Damian. Wszyscy automatycznie kierują na niego wzrok, rozszerzając delikatnie usta.

– Tatuaż? – Dopytuję, marszcząc brwi i biorąc kolejny kęs ryby. Nic o tym nie słyszałam. Sama nawet nie wiem, gdzie ma wytatuowanego małego ptaka.

– Imię Madison. – Wytrzeszczam oczy, ledwo przełykając jedzenie. Spoglądam na swojego brata z podniesionymi brwiami, co zaraz także robi zaskoczona Kopf. Nie, żebym miała coś do wytatuowania sobie czyiś imion, ale dla mnie to zwykła głupota. Szczególnie że wszyscy tutaj jesteśmy jeszcze młodzi, więc życie może nam jeszcze pozmieniać plany. Poza tym, serio? Imię swojej drugiej połówki? To samo w sobie brzmi głupio. Już lepsza byłaby data, zawsze można ją powiązać z czymś innym, gdyby nie wyszło.

– Stary, no bez jaj! – Parska Ezra, patrząc na chłopaka, jak na debila. Wszyscy z niecierpliwością czekamy na kolejne słowa Damiana, który swoją powagą wprowadza nas w zakłopotanie. Kto do diabła coś takiego w ogóle robi?

– Żartuję przecież. – Tłumaczy, a wszyscy możemy odetchnąć z ulgą. – Z całym szacunkiem kochanie – spogląda na Madison – twoje imię jest piękne i na pewno dobrze by się reprezentowało, ale myślę nad wytatuowaniem lwa, jako symbol siły.

– To zdecydowanie lepszy pomysł. – Odwzajemnia uśmiech. – Ja za to będę chciała trochę pomóc mamie, więc zajmę się bardziej swoją pasją jako pracą. Wcielę się w rolę makijażystki. – Odwraca wzrok od Damiana, spoglądając na nasze twarze. U Madison sytuacja rodzinna jest trochę skomplikowana. Ma ciepły, kochający się, rodzinny dom, ale są momenty, gdzie brakuje im pieniędzy. A cała ich rodzina, nie lubi się zapożyczać, ani prosić o pomoc, więc zawsze radzili i radzą sobie sami, przez co zdarza się, że Madi opuszcza kilka zajęć. Raczej sporadycznie, ale wciąż.

No Control [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz