Rozdział II

4.2K 157 239
                                    

– Daj spokój! – wydobywam z siebie cichy jęk niezadowolenia.

Od kilku minut użeram się z moim ojcem, dlaczego to powinnam iść na tę imprezę. Może nie wybrałam sobie najlepszego miejsca do takiej rozmowy, bo przyszłam do jego biura w pracy, ale chciałam załatwić to jak najszybciej, bo niestety nic nie gwarantuje mi, że ojciec pojawi się w domu wtedy, kiedy ja. Tłumaczyłam mu niejednokrotnie, że może pójść ze mną Damian, by mnie pilnować. Ojciec za to upierał się, że to skończy się tragicznie i że powinnam skupić się na nauce, a nie na imprezach. W skrócie - on mówił nie, ja mówiłam tak.

I co prawda, to nie jest tak, że sama nie mam obaw co do tej imprezy, bo mam, ale sądzę, że to będzie może moja okazja, by coś sobie przypomnieć. A ja zamierzam z tej okazji skorzystać, bo jeśli przed tym całym wywrotem mojego życia chodziłam na imprezy, to może właśnie tam stało się coś, co pomoże mi cokolwiek sobie przypomnieć. Może to samo miejsce, jakieś ważne dla mnie wydarzenie... Nie jest to ważne. Byleby pomogło.

– Jeśli mówię nie, to oznacza nie. Dare tempo al tempo.** – odburkuje brodaty mężczyzna, zaglądając w jakieś papiery.

– Nie mogę całe życie siedzieć w domu – staram brać się go na litość. Mężczyzna unosi wzrok na mnie spod okularów, po czym głośno wzdycha. Przymyka na chwilę oczy, jakby wiedział, że może żałować tego, co chce zrobić. – Proszę – nalegam.

– Jeśli Damian z Tobą pójdzie i będzie Cię pilnować to w porządku. – na moją twarz wpływa szeroki uśmiech, przez co mężczyzna przewraca oczami. – I bez żadnych mieszanin, wygłupów i narkotyków. Ludzie lubią gadać – stwierdza, grożąc mi palcem. – A teraz zmykaj – ponagla mnie gestem dłoni, wracając do przeglądania sterty papierów.

Tato, ja nawet nie zamierzałam zostawać.

Wychodzę z biura, uśmiechając się szeroko do wszystkich współpracowników mojego ojca. Wyciągam z tylnej kieszeni telefon owinięty w słuchawki, stukając wiadomość do blondyny, by przekazać jej, że mogę iść. Radość rozpiera mnie od środka, gdy pomyślę sobie o tym, że może faktycznie uda mi się coś przypomnieć.

I co prawda został jeszcze Damian, ale myślę, że z nim nie będzie problemu. Pewnie sam chciał się tam wybrać, więc nie powinien mieć problemu z tym, że i ja tam będę. Zresztą z tego, co wiem, był typem imprezowicza. Odkąd wróciłam do domu, wrócił do niego tylko raz o nie swoich siłach. Co najlepsze, nawet nie wiem, kto go wtedy podprowadził. Chłopak, który obok niego stał, był odwrócony do mnie tyłem i jedyne co powiedział to: „Jest zalany, dasz radę?" i to jeszcze przez Google tłumacz na telefonie. Trochę się zestresowałam, ale bez wahania odpowiedziałam, że sobie poradzę. Zbyt niepokojące było wtedy zachowanie nieznanego chłopaka, by wpuszczać go do domu.

Świeże powietrze wkrada się do moich nozdrzy, gdy wychodzę na dwór. Słońce widnieje jeszcze na niebie i nic nie zapowiada na to, by zaraz miało go nie być. Wkładam słuchawki do moich uszu i puszczam muzykę, która rozluźnia moje ciało i dodaje mi pewności siebie.

Przy muzyce czuję się wolna. Jakby nikt nie miał prawa decydować za mnie, bo w końcu to ja wybieram to, co chcę słuchać w zależności od dnia, pogody, humoru. To ja decyduję.

Muzyka stała się moją najbliższą przyjaciółką, która skrywa w sobie wszystko to, co chce odnaleźć. Mogę się w niej skryć albo przenieść się do innego świata. Mogę robić, co mi się podoba, dzięki niej i wyobraźni. Lubię ją. I właściwie po przebudzeniu, gdy przestałam ogarniać rzeczywistość, nie opuszczała mnie ani na moment. A tym bardziej, gdy wszystko wydawało się takie obce, a ja nic nie mogłam sobie przypomnieć. Wtedy wszystko na mnie ciążyło. Nienawidziłam tego, a muzyka odbierała mi chociaż trochę tego ciężaru.

No Control [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz