~6~

202 20 10
                                    

3 os.

-Bakugou! Przyprowadziłem pomoc!- Krzyczał Kirishima, prowadząc za sobą ratowników. Jednak widząc stan swojego przyjaciela, który był w totalnej rozsypce psychicznej, podbiegł do niego próbując czego kolwiek dowiedzieć się na temat stanu zielono włosego. Jednak Blondyn nie był w stanie nic powiedzieć z jego ust wydobywał się jedynie krzyk i płacz.

W tym samym czasie ratownicy zabierali Izuku do karetki próbując
go reanimować. Ostatnie co widział blondyn były zamykające się drzwi
karetki i ratowników próbujących przywrócić bicie serca Izuku. Chwilę
potem zemdlał.

                         ~skip time~

KATSUKI

Obudziłem się czując ból głowy. Otworzyłem oczy od razu tego żałując, kiedy poraziło mnie ostre białe światło. Zauważyłem, że leżę w gabinecie pielęgniarki. Przymknąłem powieki próbując przypomnieć sobie cokolwiek z dzisiaj i przyzwyczaić oczy do oświetlenia. Wtedy dotarło do mnie co się stało. Wstałem w błyskawicznym tempie do siadu, przez co zakręciło mi się w głowie, a mroczki przed oczami przysłoniły widoczność. Otworzyłem szeroko oczy, do których zaczęły napływać łzy, a oddech stał się nierówny. Co chwilę przypominały mi się urywki wcześniejszej sytuacji. Obraz zaczął mi się rozmazywać przez grubą kurtynę łez, które po chwili zaczęły spływać po moich policzkach. Wstałem szybko z łóżka wybiegając z gabinetu, a następnie ze szkoły.

Biegłem do domu Izuku potykając się o własne nogi głośno łkając, powodując dziwne spojrzenia skierowane w moją stronę. Miałem nadzieję, że tak naprawdę nic się dzisiaj nie wydarzyło i to tylko zły sen, a zielonowłosy poszedł do domu i jest cały i zdrowy.

Podszedłem do drzwi z głośno bijącym sercem, przełknąłem ślinę bojąc się cokolwiek zrobić. Trzęsącą ręką wcisnąłem dzwonek do drzwi czekając, aż ktoś mi otworzy. Nerwowo chodziłem po tarasie, czując jak ze stresu robi mi się niedobrze, a dźwięk przerywanego oddechu i pociągania nosem
roznosił się w mojej okolicy. Zadzwoniłem jeszcze raz, kiedy po dłuższym czasie nikt nie otworzył, poczułem się jeszcze gorzej i z trudem próbowałem hamować płacz. Kiedy kolejne próby dzwonienia i pukania do drzwi nie dawały żadnych skutków, próbowałem wołać Izuku przez drzwi mając nadzieję, że zielonowłosy śpi lub coś tego typu i mnie nie słyszał. Waliłem pięściami w drzwi i szarpałem za klamkę coraz bardziej zanosząc się płaczem, krzyczałem, wołałem, jednak w domu nikogo nie było. Moja nadzieja, że Izuku ciągle żyje, całkowicie zgasła.

Oparłem się plecami o drzwi, osuwając się na ziemię i szarpiąc się za włosy. Podkuliłem nogi do klatki piersiowej siadając na ziemi. Zagryzłem pięść próbując zagłuszyć szloch. Schowałem głowę miedzy kolanami, płacząc jak dziecko z bezradności i poczucia winy.

-To mo-ja wina...- Szepnąłem przerywanym przez płacz głosem. Obwiniałem się za tą całą sytuację. Nie byłem w stanie nawet obronić tak ważnej dla mnie osoby, którą tak bardzo kochałem. Nie nadaję się na
bohatera. Siedziałem pod drzwiami ciągle rozpaczając, aż usłyszałem kroki zmierzające w moją stronę. Bez wahania podniosłem głowę i spojrzałem przed siebie z nadzieją, że to Izuku, jednak równie szybko mój optymizm zgasł. Okazało się, że to tylko jakaś babka na oko 20 lat biegła w moją stronę. Miała długie brązowe włosy i również brązowe oczy, była szczupła co podkreślała krótka, szara, opinająca bluzka z długim rękawem oraz obcisłe, niebieskie jeansy z dziurami. Kobieta widząc mój stan i zapłakane, zaczerwienione oczy, z których ciągle płynęły łzy, podbiegła kucając przede mną.

-Wszystko okej?- spytała z miłym wyrazem twarzy i troską w głosie, szukając czegoś w torebce.

-I-Izuku... b-bo on... j-ja... nie ma go.... był atak... na UA... o-on...- Bełkotałem, gubiłem słowa, jąkałem się, co dodatkowo przerywały krótsze wybuchy płaczu, jednak kobieta cierpliwie słuchała, sprawiając
wrażenie, że mimo mojej nieskładnej wypowiedzi, wszystko rozumie. Kobieta podała mi chusteczkę, dodając jakieś słowa otuchy. Niezbyt mi to pomogło, ale przynajmniej próbowała. Trochę się uspokoiłem, jednak dalej nie chciałem dopuszczać do siebie myśli, że Izuku nie żyje. Nie wiedziałem nawet do jakiego szpitala go zawieźli. Chciałem już do domu,
ale musiałem znaleźć zielonowłosego. Musiałem zadzwonić do kogoś, żeby
mnie stąd zabrał, jednak szukając telefonu po kieszeniach zorientowałem się, że musiałem go zostawić w szkole.

Szansa -BakuDeku-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz