5. Nowy początek

1.8K 37 113
                                    

Kiedy przyszłam na domówkę do Luke'a od razu znalazłam Veronice i Toniego plotkujących na jednej z kanap w salonie. Gdy mnie zobaczyli piszczeli tak głośno, że wszyscy w pomieszczeniu zaczęli się nam przyglądać z uwagą. Wyściskali mnie z taką mocą iż byłam pewna, że całe moje ciało jutro będzie pokryte brzydkimi zielonymi siniakami. Jednak mimo to strasznie się cieszyłam na ich widok. Od razu opowiedziałam im, że przyjechałam z brunetem czym byli trochę zszokowani, ale nie poruszali dogłębnie tematu. Mówili, że Evans już wcześniej pisał im, że przyjedzie ale niespodziewani się, że będę razem z nim. Co się dziwić, ja sama się tego nie spodziewałam, zresztą jak wielu rzeczy które się dzisiaj wydarzyły.

- Słyszałem, że dzisiaj w kasynie u tych z dołu jest do zgarnięcia pięćdziesiąt tysięcy w gotówce za wygranie w pokera - oparł się o blat, uważnie nad czymś myśląc. - W takich momentach żałuje, że nie potrafię w to grać.

- Przecież masz kasy jak lodu, po co miałbyś brać w tym udział - Veronica parsknęła, przyglądając mu się ze zmarszczonymi brwiami. - Jestem ciekawa kiedy złapią organizatora, strasznie długo to już trwa.

Wiele razy słyszałam pogłosy na temat niższych klas etnicznych. Chociaż nie lubiłam kiedy szufladkowaliśmy ludzi w tych mniej zamężnych i tych bardziej, to jednak tak niestety wszyscy o nich mówili. A zwłaszcza mój ojciec i jego przewspaniali znajomi, którzy mieli jeszcze mniejsze sumienie moralne niż on sam. W mieście były organizowane wydarzenia, które wplatały w to hazard i mocniejsze używki. Do tej pory nikt nie wiedział, kto za tym stoi ale mniej więcej było wiadome, kto bierze w tym udział. I to właśnie były osoby nazywane "tymi z dołu". Chodzili z nadzieją zarobienia, kiedy tak naprawdę popadali w jeszcze większe długi. To jednak ich nie zrażało, ponieważ za każdym razem dług można było spłacić. Miałeś dwie opcje. Mogłeś oddać coś co miało dla ciebie wartość sentymentalną, bądź było bliskie twojemu sercu - nawet kiedy nie było z tego pożytku pieniężnego. Albo przez wyznaczony czas z góry pracowałeś dla właściciela, którego nikt osobiście nigdy nie widział. Albo nikt o tym nie mówił. Nikt również nie mówił jak takowe prace wyglądały, ale w to nawet nie chciałam się zagłębiać. Morał w tym taki, że spłacenie długu miało cię złamać.

Ciekawiła mnie cała geneza tych wydarzeń, jednak wiedziałam, że takie osoby jak ja nie są tam zbyt mile widziane, więc moja ciekawość zostawała niezaspokojona. Mimo, że David jakiś czas temu opowiadał nam o wszystkim co wie, dla mnie to wciąż było za mało. Raz z kumplami poszli tam gdy wracali z klubu totalnie nawaleni. Najpierw dobrze się bawili, jednak kiedy ludzie dookoła zaczęli zauważać jakimi pieniędzmi dysponują, zaczęli być dla nich aż nazbyt przyjaźni co spowodowało włączenie się czerwonych lampek w ich głowach. Propozycje najróżniejszych narkotyków i innych substancji odurzających coraz częściej kierowane były w ich stronę. Każdy patrzył tylko na nich, nie zwracając uwagi na swoje rozgrywane gry. Pijane dziewczyny coraz bardziej zaczynały się obok nich kręcić, proponując odważniejsze zabawy. Szybciej stamtąd wyszli niż weszli, nie chcąc nigdy więcej tego powtarzać. Niczym to nie przypominało filmów, na których kasyna są luksusem. Bardziej mordownią, gdzie ludzie tracili moralność i chęć do życia.

A wszystko to było spowodowane pieniędzmi.

- To straszne, że ludzie tam chodzą, przecież te miejsca nie cieszą się zbyt dobrą opinią - mój uśmiech zniknął, na samą myśl o tym co się tam działo.

Tony parsknął śmiechem, unosząc wysoko brwi.

- Nie cieszą się dobrą opinią? - zapytał. - Skąd wy się urwałyście? Najwyraźniej żyjecie w jakimś średniowieczu i nie wiecie, co się dzieje w waszym własnym mieście.

- No dawaj detektywnie, oświeć nas - dziewczyna sięgnęła do kartonu z piwem i podała nam po jednym, wbijając w chłopaka wyczekujący wzrok.

- W tamtym roku był taki jeden typek, nie pamiętam jak się nazywał ale to nie ważne. Było o nim dosyć głośno, wygrywał naprawdę kolosalne sumy na turniejach i przez jakiś czas nikt nie był w stanie go pokonać. Któregoś dnia w końcu przegrał wszystko. Ale to wszystko, każdą złotówkę. Od tamtej pory coraz więcej ludzi zaczęło tam przychodzić, chcąc osiągnąć podobny sukces, ale nikt nie robił takiego widowiska jak on - napił się z butelki, po czym oblizał spierzchnięte usta.

Torn between existenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz