10. Laurelhurst Theatre

1.7K 49 46
                                    

- Dobrze się bawiłeś w LA? - uniosłam brew, opierając się o framugę ramieniem.

Ojciec spojrzał na mnie leniwym wzrokiem znad gazety, przez chwilę przyglądając mi się w przeraźliwym milczeniu. Nie rozumiałam dlaczego ale za każdym razem gdy nawiązywaliśmy kontakt wzrokowy po kłótni, po całym moim ciele przechodziły przeraźliwie zimne dreszcze, a serce przyspieszało w lekkiej panice. Trwało to tylko kilka krótkich sekund, aż kącik jego ust delikatnie drgnął ku górze, a całe moje napięcie nagle się ulotniło.

- A ty dobrze się bawiłaś po tym jak zniszczyłaś miłą atmosferę w Święta?

- Czyli to nie będzie miła rozmowa? - westchnęłam cicho pod nosem, przerzucając na chwile wzrok gdzieś na bok. - Nie opowiesz mi co robiłeś, ani czy sprzedałeś tamtą posiadłość?

James wypuścił z siebie całe trzymające w sobie powietrzę, a jego mięśnie na twarzy automatycznie przestały się tak mocno spinać.

- Dlaczego wymagasz ode mnie żebym był miły, skoro to ty znowu sprawiłaś, że jestem na ciebie zły? - przetarł dłonią po czole, po chwili znów spoglądając wprost na mnie. O dziwo nawet nie wyglądał na złego. - Naprawdę nie chce się złościć ale mam dość przepraszania za twoje niewytłumaczalne wybuchy emocji.

- Niewytłumaczalne? Tato nie lubię tego, że przy Crystal zachowujesz się jak zupełnie inny człowiek i chcesz im pozwalać na rzeczy, na które nie pozwalasz nawet mi - zrobiłam krok w jego stronę, gestykulując przy tym dłońmi. - Ja nie mam zamiaru udawać kogoś kim nie jestem.

- Czyli mówisz, że moje dziecko nie ma w sobie za krzty dobrych manier?

- Ma ich dużo - zmarszczyłam brwi, widząc jego rozbawioną minę. - Ja tylko uszanowałam zasady panujące w tym domu. Twoje zasady.

Wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa, aż ojciec w końcu odłożył gazetę na bok. Wstał powolnie z fotela, po czym podszedł do pianina, delikatnie jeżdżąc dłonią po jego wierzchu. Wpatrywał się w instrument przez dłuższą chwilę, po czym westchnął pod nosem, zapraszając mnie do siebie gestem dłoni. Gdy tylko podeszłam usiadł na ławie przed nim, klepiąc miejsce obok siebie, zachęcając mnie abym do niego dołączyła. Po chwili zawahania, postanowiłam usiąść, wciąż uważnie go obserwując.

- To prawda, że nie pozwalałem go nikomu dotykać. Wspomnienia o twojej mamie wciąż mnie bolą ale chyba jestem już gotowy ruszyć na przód. Zostawić ten ból za sobą i spróbować żyć jak normalny człowiek - zerknął w moja stronę, krzyżując przy tym nasze spojrzenia. - Tylko, że wciąż wszystko mi o niej przypomina. To jak tutaj siedziałyście, a ona uczyła cię grać na pianinie. Jej pisk radości, kiedy zobaczyła o cacko po przyjściu z pracy i to jaka szczęśliwa była gdy co wieczór grała na nim moje ulubione piosenki.

Oparłam głowę na jego ramieniu, nie chcąc mu w żaden sposób przerywać. Nie za często mówił o Alison i przede wszystkim nigdy z takim spokojem. Zazwyczaj złościł się gdy poruszałam jej temat, a chciałam wiedzieć o niej więcej. O niej i o tym jak wyglądało nasze życie przed tym wszystkim co się wydarzyło.

Ojciec położył dłonie na klawiszach, a po krótkiej chwili ku mojemu zdziwieniu w domu po raz pierwszy rozbrzmiały dźwięki nieznanej mi melodii. Mężczyzna płynnie ruszał palcami, czasami przyśpieszając i zwalniając przez co patrzyłam na niego jak oczarowana. Nie miałam najmniejszego pojęcia, że potrafił tak pięknie grać. Zastanawiałam się przez to ile mogłam jeszcze nie wiedzieć i czy w ogóle kiedykolwiek miałam poznać całą prawdę o swoim życiu i o ludziach którzy w nim byli. Zawsze gdy zaczynałam wierzyć, że byłam coraz bliżej prawdy, coraz bliżej miejsca w którym chciałam i powinnam była być, coś niespodziewanie zmieniało bieg, oddalając mnie od prawdy jeszcze bardziej. I może to była tylko głupia melodia wystukiwana przez mojego ojca, ale była tak dziwnie znana mojemu sercu, że niemal czułam jak wypełnia je niezrozumiane mi szczęście. Każda cząsteczka moje ciała rozpryskiwała się w jego wnętrzu, zostawiając po sobie plamy, które rozprzestrzeniały w moich krwinkach pozytywną energią i mimo, że nie była mi ani trochę do śmiechu, na moich ustach samoistnie pojawił się delikatny ale szczery uśmiech.

Torn between existenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz