14. Przestań być taka sprośna

1.5K 40 19
                                    

- Jesteś gotowa?

- Tak - odparłam beznamiętnie, sięgając po małą torebkę. - Miejmy to już za sobą.

Wyminęłam ojca w progu drzwi od mojego pokoju, po czym ruszyłam pewnym krokiem w stronę schodów.

- Larissa to ma być miły wieczór - usłyszałam za plecami jego chłodny ale spokojny głos. - Zachowuj się w końcu przyzwoicie, tylko tego od ciebie dzisiaj oczekuje.

- Przyzwoicie - stanęłam w miejscu, odwracając się w jego stronę. - Zanotowane.

Uśmiechnęłam się sztucznie, po czym podeszłam do szafy, wybierając płaszcz pasujący do mojej białej satynowej sukienki.

- Tak będą teraz wyglądały nasze rozmowy?

- A jak chcesz żeby wyglądały? - parsknęłam cicho pod nosem. - I tak mnie nie słuchasz, więc moje odzywanie się czy mówienie o tym czego chcę czy nie chcę i tak nie ma żadnego sensu.

Wyciągnęłam w końcu jeden z beżowych, niemal od razu zakładając go na siebie i odwracając się w stronę James'a, który również wyglądał na gotowego. Jego mina wciąż była zobojętniała.

- Jak sobie chcesz - skrzyżował ze mną spojrzenie. - Jeśli to jakoś poprawia twój nastrój to możesz nocować u Veronici i się do mnie nie odzywać ile chcesz, bylebyś robiła to co do ciebie należy.

Nie chciałam żeby zobaczył jak bardzo denerwują mnie jego słowa, więc zanim na mojej twarzy pojawił się chociaż cień grymasu, odwróciłam się i wyszłam z domu, ruszając w stronę jego samochodu. Musiałam robić to co do mnie należało. A dzisiaj do obowiązków nienagannej dziedziczki majątku było uczęszczanie w rodzinnej kolacji w domu Evansów.

W milczeniu wsiedliśmy do jego rolls royce'a, po czym jednym zwinnym ruchem kierownicy wyjechaliśmy z podjazdu, ruszając w trasę. Gdy wróciłam do domu po nocowaniu u Ethana'a powiedziałam tylko, że byłam u przyjaciółki i rozmowa na ten temat nawet nie istniała. Nie miałam najmniejszego pojęcia czy mi uwierzył. W końcu widział jak odjeżdżałam z blondynem jednym samochodem, jednak nie zaprzątałam sobie tym głowy. Skoro nie dopytywał to znaczyło tylko jedno. Nie chciał wiedzieć. Mimo to ja wiedziałam jedno - dzisiejsza kolacja wcale nie odbywała się bez przyczyny. I wydawało mi się, że tą przyczyną właśnie było moje jednodniowe zniknięcie po dowiedzeniu się o tym co już niedługo miało się wydarzyć.

Już nawet nie protestowałam. Zdałam sobie sprawę, że nie miałam już nawet po co. Im mocniej się opierałam, tym mocniejszy dostawałam odwet i uświadomiłam to sobie gdy wracałam do domu dzisiejszego ranka i rozmyślałam nad słowami Davisa. Postanowiłam wziąć je sobie do serca. Nie zamierzałam dać nikomu poznać mojego następnego kroku. Póki co musiałam tańczyć jak mi zagrano.

Tylko problem polegał na tym, że ja sama nie znałam mojego następnego kroku. Nie byłam w stanie nawet o nim myśleć, bo jedyne co miałam w głowię to wspomnienia z dzisiejszego poranka, które uderzały mnie z każdej strony.

***

Powoli się przebudzałam, czując ciepłe promyki słońca ogrzewające moją skórę. Zajęło mi kilka dobrych sekund zanim odzyskałam całkowitą świadomość, a przynajmniej jej większą część. Nie czułam znajomego zapachu, który zazwyczaj roznosił się po moim pokoju, więc delikatnie zdezorientowana otworzyłam oczy. Ból głowy niemal od razu dał o sobie znać, ale to nie było najważniejsze. Nerwowo rozejrzałam się dookoła, szukając jakiegoś znajomego punktu zaczepienia ale jak na złość nic takiego nie widziałam. Byłam w obcym mieszkaniu. Moje serce zaczęło bić ze zdwojoną prędkością, kiedy coraz uważniej skanowałam dosyć sporych rozmiarów pokój. Jednak najszybciej zabiło w momencie, kiedy zauważyłam leżące na ziemi nieszczęsne czarne bokserki, a obok nich moje porwane rajstopy i bieliznę. Czy ja? Świetnie.

Torn between existenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz