2. Po prostu jesteś nieznośna

3.6K 62 63
                                    

Ostatnie półgodziny lekcji z profesor Williams, czyli najgorszą nauczycielką w dziejach leciało jak krew z nosa. Nie dość, że nienawidziłam przedmiotu, którym była historia sztuki całym sercem, to jeszcze akurat dzisiaj miałam dość dosłownie wszystkiego. Zaczynając od tego, że byłam totalnie niewyspana, a matka natura postanowiła zrobić mi na złość i uraczyć Portland pięknym bezchmurnym niebem co sprawiało, że słońce dosłownie paliło moje zielone tęczówki ogniem piekielnym. Nie wypiłam porannej kawy, bo inaczej nie zdążyłabym na pierwszą lekcję, przez moje ciągłe guzdranie się. Zapomniałam o kartkówce z hiszpańskiego, z którego jestem prawie pewna, że nie zdam. Kończąc na tym, że nie mogłam przestać myśleć o liście, który przeczytałam wczorajszego wieczoru. Moja głowa była bardziej niż bliska eksplozji. Wiedziałam, że za żadne skarby nie wysiedzę tutaj do końca. Nawet fakt, że dzisiaj był piątek co świadczyło o tym, iż przez następne dwa dni nie będę musiała nic robić, nie pocieszał mnie w żadnym stopniu. Chciałam jak najszybciej opuścić Lincoln High School i tylko to się teraz liczyło.

Siedziałam w ostatnim rzędzie, opierając się łokciami o blat drewnianej ławki. Wpatrywałam się w zegar i liczyłam sekundy razem z nim. Zostało ich cholernie dużo. Za dużo. Nie wiedziałam co miałam ze sobą zrobić, żeby przestać myśleć o tym czego się dowiedziałam. O liście i o nim. Przechodziły przeze mnie dziwne dreszcze, na samo wspomnienie treści napisanych na tym zwykłym skrawku papieru. Moja głowa miała zdecydowanie dość. Wiedziałam, że muszę wypyać Veronice o wszystko co wie o Noah, ale jeszcze nie teraz. Wszyscy ciągle mi powtarzali, że powinnam zacząć żyć nowym życiem, zamiast w kółko próbować odkopać moje stare. Nazywali to szansą na nowy start. Tylko nie do końca wiedziałam po co mi on był.

Westchnęłam cicho pod nosem, kręcąc głową z niezadowoleniem kiedy zobaczyłam jak kobieta przełącza kolejny slajd z prezentacją. Nie wytrzymałam. Podniosłam zeszyt wraz z książką, wkładając je do czarnej skórzanej torebki, a następnie zarzuciłam ją gwałtownie na ramię. Wstałam z mojego miejsca kierując się w stronę wyjścia bez patrzenia na sztucznego koka mojej nauczycielki, czy kogokolwiek innego w pomieszczeniu. Otworzyłam drzwi i wyszłam z sali bez zbędnego słowa.

Wychodząc szybkim krokiem zza rogu korytarza, uderzyłam w dosyć dużą postać od której mocno się odbiłam, robiąc dwa kroki do tyłu. Zaklęłam pod nosem, kiedy mój wzrok padł na chłopaka przede mną. Coś jeszcze dzisiaj miało ochotę zepsuć mi dzień?

- Zaczynam myśleć, że twoje wpadanie na mnie wcale nie jest przypadkowe - Colin uniósł kąciki ust ku górze w delikatnym cwaniackim uśmieszku. - Podrywasz mnie? - przechylił delikatnie głowę na bok, na co jedynie przewróciłam oczami.

- Serio? - zapytałam, w środku zastanawiając się dlaczego dzisiaj ktoś tam na górze zdecydował, że będzie uprzykrzał mi życie. - Podrywanie cię jest ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę.

- Laura nie oszukujmy się - uniósł brew, chwile się nad czymś zastanawiając. - Każda tak mówi.

Wyminęłam go szybkim krokiem i skierowałam się w stronę parkingu. Ten chłopak był niemożliwy. Nie dość, że nigdy nie wysilił się na tyle aby zapamiętać moje imię albo po prostu uwielbiał mnie denerwować wymyślając mi nowe - to jeszcze myślał, że każda dziewczyna w szkole ma w swojej szafie ołtarzyk z jego zdjęciami. Może gdyby mięśnie nie zalały mu mózgu, mógłby chociaż liczyć na moją niewielką sympatię. A że niestety zalały to nie wysilałam się nawet aby udawać.

- Ktoś ci już mówił, że jesteś wredna? - usłyszałam irytujący głos, dochodzący zza moich pleców.

Nie musiałam się nawet odwracać, aby wiedzieć do kogo należał.

- Ktoś już ci mówił, że jesteś idiotą? - zakpiłam, przyśpieszając kroku.

- Czyżbym cię wkurzał?

Torn between existenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz