20. Wszystko to moja wina

343 17 4
                                    

Musiałam stamtąd jak najszybciej wyjść pod jakimkolwiek pretekstem. Rozejrzałam się dookoła i ruszyłam w stronę wyjścia z pomieszczenia, gdzie pamiętałam wcześniej, że była palarnia. Jednak nie poszłam do niej tak jak powiedziałam to ochraniarzowi. Ruszyłam do wyjścia z budynku, mając przed oczami z każdą sekundą coraz więcej czarnych mroczków. Nie miałam czym oddychać, a czyjaś niewidzialna ręką coraz mocniej zaciskała się na mojej krtani tym samym coraz bardziej izolując mnie od powietrza.

Zastanawiałam się czy istniała jakakolwiek, nawet najmniejsza możliwość, że to wszystko właśnie mi się przewidziało. W końcu jaki był procent szans na to, że jakiś wariat, który bardziej niż pewnie mnie z kimś pomylił, był pieprzonym ochroniarzem jednego z uczestników turnieju? To nie było możliwe. To byłby zbyt duży zbieg okoliczności. To byłoby zbyt duże nieszczęście nawet jak na mnie.

Musiałam oprzeć się o frontową ścianę budynku, żeby nie upaść. Wszystko przede mną wydawało się być rozmazane, a głowa pulsowała mi w sposób nie do zniesienia. Nie mogłam utrzymać otwartych oczu, a obie ręce wplątałam we włosy przy nasadzie, mocniej za nie ciągnąc. Musiałam obudzić się z tego dziwnego stanu i jak najszybciej przemyśleć to na spokojnie, tylko dlaczego sama myśl o tym przyprawiała mnie o jeszcze większy ból głowy?

Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Miałam ochotę zniknąć. Miałam ochotę rzucić to wszystko co sama na siebie sprowadziłam i uciec. Uciec gdzieś jak najdalej stąd. Z tego miejsca i może nawet miasta.

- Chyba mam coś czego potrzebujesz - usłyszałam zbliżający się w moją stronę głos.

Nie wiedziałam ile czasu znajdowałam się już na zewnątrz ale zdecydowanie nie odczuwałam mrozu, który panował dookoła. Tak samo nie czułam kiedy ześlizgnęłam się na ziemie, wyglądając przy tym jak obraz mizerii i rozpaczy. Jednak podniosłam głowę, dostrzegając Ethana wyciągającego paczkę papierosów w moją stronę. Skrzywiłam się na sam ich widok ale chłopak chyba niezbyt dosadnie zrozumiał aluzję.

- Nie palę - odpowiedziałam cicho, podnosząc wzrok na jego brązowe tęczówki, którymi uważnie skanował moją osobę.

- Właśnie dlatego ci proponuje - uniósł jedną brew ku górze, wyraźnie mnie zachęcając kiwnięciem głowy. - Nigdy nie słyszałem, żeby jeden papieros kogoś zabił.

Wyciągnęłam niepewnie rękę do opakowania i pociągnęłam jedną używkę, uważnie się jej przy tym przyglądając.

- Nigdy wcześniej ich nie próbowałam - mruknęłam pod nosem z niewiadomego powodu.

- Dlatego nie masz pojęcia jak bardzo potrafią uspokoić - chłopak odpalił swojego papierosa, po czym kucnął przy mnie, wyciągając dłoń z rozpaloną zapalniczką w moją stronę. - Ufasz mi?

- Głupie pytanie - parsknęłam, wpatrując się w chłopaka. - Oczywiście, że nie.

Włożyłam cienki przedmiot pomiędzy wargi, zbliżając go do rozżarzonego ognia, który tańczył w podmuchach delikatnego wiatru jakby niecierpliwie na mnie czekał. Tak samo jak Davis czekał z niecierpliwością aż się zaciągnę, co po niedługim czasie zrobiłam, zaskakując przy tym samą siebie. I o dziwo kiedy dym przechodził przez moje gardło, trafiając aż do płuc, jedyne co wtedy czułam to był błogi spokój rozlewający się po moim wnętrzu. A gdy go wydychałam, moje dłonie wydawały się trząść odrobinę mniej, a umysł nie szalał już w takim huraganie myśli jak chwile wcześniej.

- Zuch dziewczyna - Ethan oparł się o ścianę, wpatrując się przy tym w coraz ciemniejsze niebo. - Jakiś konkretny powód dlaczego jesteś tutaj, a nie w środku?

- Mogę zadać to samo pytanie - zerknęłam w jego stronę, gdy wypalał swojego papierosa. - Nie powinieneś właśnie wygrywać turnieju dla dobra wszystkich, których wciągnąłeś w cały ten bałagan?

Torn between existenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz