19. To samo spojrzenie

535 18 4
                                    

Patrzyłam się na chłopaka, czując jak z każdą sekundą serce coraz mocniej obijało moją klatkę piersiową. Krew niemal gotowała mi się w żyłach, a oddech przyśpieszał z sekundy na sekundę coraz bardziej. Zacisnęłam pięści w złości, wbijając nienawistne spojrzenie w chłopaka blokującego mi przejście. Miałam już serdecznie dość tego, że wszystko było moją winą.

- Żartujesz sobie ze mnie? - parsknęłam pod nosem. - Moja wina?! - uniosłam głos, aby na pewno mnie usłyszał.

Jednak moja reakcja nawet go nie zdziwiłam, wciąż stał przede mną w pełni opanowany, wbijając we mnie poważne spojrzenie.

- Twoja wina. Odkąd się pojawiłaś wszystko idzie źle, a całe to gówno z waszym związkiem tylko to pogarsza - odpowiedział przez zaciśnięte zęby chyba nie zdając sobie sprawy z tego jak bardzo wyprowadzał mnie z równowagi.

Naprawdę chciałam wtedy myśleć nad tym co robiłam i przede wszystkim w jaki sposób to robiłam. Jednak świadomość, że Evans był traktowany jak najgorsza forma życia tuż obok mnie, za samochodem za którym się chowałam - nie pozwalała mi na to, złość całkowicie zasłoniła zdrowy rozsądek. Nie potrafiłam skupić się na słowach Chip'a, a tym bardziej nie potrafiłam zahamować rosnącej we mnie potrzeby do wtrącenia się w nie swoje sprawy. W mojej głowie rozbrzmiewała jedynie niewytłumaczalna potrzeba chronienia tego cholernego bruneta.

- Wszyscy chcieli żebyśmy byli razem. Wszyscy chcieli żebym była z nim widywana, dosłownie wszyscy wpakowali nas w tą sytuacje, więc gdzie w tym jest moja wina? Broniłam się nogami i rękoma, żeby tylko być jak najdalej od niego i całej tej pierdolonej dziecinady i zgadnij co? Zostałam zmuszona do całej tej pieprzonej szopki niczym innym niż groźbami, więc zejdź ze mnie. Nie chciałam tego i dalej tego nie chcę, a tym bardziej nie chcę żebyś mi wmawiał, że coś jest moja wina, kiedy nie masz absolutnie o niczym pojęcia - odetchnęłam ciężko, ruszając w stronę dwóch donośnych głosów. - Zejdź mi do jasnej cholery z drogi, zanim zrobię ci krzywdę.

Przechodząc uderzyłam chłopaka ramieniem o ramię, po czym wyszłam zza samochodu, szybkim krokiem ruszając w stronę zakrwawionego bruneta, który ledwo utrzymywał się na nogach. Im bliżej byłam, tym nacisk łez stawał się coraz mocniejszy, a cała złość zaczęła ze mnie schodzić, zostawiając przy tym miejsce smutkowi. Wiedziałam jednak, że nie mogłam się rozkleić. Nie wtedy, nie przy jego ojcu.

Dobiegłam do niebieskookiego, od razu łapiąc go pod ramie. Szybko zerknęłam na jego rozwścieczoną minę, po czym rzuciłam tak samo mordercze spojrzenie w stronę jego ojca. Pałałam do niego niesamowitą nienawiścią, chciałam zrobić mu krzywdę własnymi rękoma, chciałam żeby zapłacił za wszystko co zrobił.

Jednak postawa Hermana praktycznie się nie zmieniła. Na jego ustach powoli formował się rozbawiony uśmieszek, który irytował mnie z każdą sekundą coraz bardziej.

- Jest i ona, zakała swojej rodziny gotowa uratować zakałę mojej - odezwał się w końcu, głosem pełnym jadu, który przyprawiał mnie o dreszcze. - Naprawdę jesteś taka sama jak twoja matka, nigdy nie wiesz kiedy trzymać się z daleka od nie swoich spraw.

- Nie sądzisz, że już wystarczy? - pomrugałam kilkukrotnie, gdy tylko usłyszałam swój łamiący się głos. - Zrobiliśmy wszystko tak jak tego chcieliście. Jesteśmy tu przez was.

- Larissa przestań - Nicholas odsunął się ode mnie lekko, przez co niemal od razu na niego spojrzałam. - Nie masz z tym nic wspólnego. Daj sobie spokój.

Nie potrafiłam nawet uwierzyć w to co słyszałam. Miałam dać sobie spokój? Po tym co właśnie zobaczyłam i przede wszystkim po tym jak on wyglądał? Nie mogłam. Nie potrafiłam.

Torn between existenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz