13. Ta jedna noc

1.8K 35 45
                                    

Przemawiała przeze mnie jedynie złość. Tępe uczucie namawiające mnie do pokazania każdemu, że wcale nie byłam taka niewinna jak każdemu mogło się wydawać. Nie byłam delikatna niczym porcelana, nienagannie wychowana jak księżniczka w zamku czy wyrafinowana jak inne dziewczyny mojego pokroju i jeśli ludzie nie potrafili mnie słuchać, to musiałam im to pokazać. A przede wszystkim musiałam to udowodnić samej sobie.

Zegarek wskazywał za dziesięć, dwudziestą. Przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrzę z uśmiechem na twarzy. Podobało mi się to jak wyglądałam, bo niczym nie przypominałam siebie. Pofalowane blond włosy, kaskadami opadały na moje odsłonięte ramiona i plecy, a mocniejszy makijaż sprawiał, że nie wyglądałam już tak dziecinnie. Nie chciałam wyglądać jak idealna córka, którą miałam być każdego dnia od czterech miesięcy. Chciałam chociaż raz poczuć, że to ja wybieram, nawet jeśli miało chodzić jedynie o wygląd na imprezę.

Po chwili usłyszałam klakson. Rzuciłam sobie jeszcze jedno spojrzenie i ruszyłam w stronę schodów, niemal z nich zbiegając w stronę wyjścia. Nawet się nie denerwowałam, że znowu zobaczę Ethana. Byłam tym nawet bardziej podekscytowana. Lubiłam spędzać z nim czas. Wszystko między nami było takie proste i naturalne mimo, że wciąż niezbyt wiele o nim wiedziałam.

Dopiero gdy usłyszałam ciche odchrząknięcie, odwróciłam się w stronę salonu z którego ojciec uważnie mi się przyglądał.

- Kto po ciebie przyjechał? - uniósł jedną brew, spoglądając w stronę okna przez które zapewne było widać samochód chłopaka.

- Znajomy - odparłam, starając się nie przewrócić przy tym oczami.

Nie spodziewałam się, że już będzie w domu. Zwłaszcza, że nawet nie usłyszałam jak wchodził. Zazwyczaj o tej godzinie jeszcze siedział w biurze.

- I gdzie idziesz tak ubrana? - jego usta wykrzywiły się w niezadowolonym grymasie. - Nie uważasz, że ten strój nie jest odpowiedni dla kogoś takiego jak ty?

- Kogoś takiego jak ja? - powtórzyłam z wyraźnym poirytowaniem. - Kim w takim razie jestem?

- Larissa znowu to robisz. Znowu zaczynasz kłótnie tam gdzie nawet nie powinno jej być - dodał, wbijając we mnie jeszcze mocniejsze spojrzenie. - Wróć na górę i się przebierz.

Tym razem nawet nie starałam się powstrzymać od przewrócenia oczami. Miałam go tak serdecznie dość. Miałam dość tego, ze ciągle zachowywał się jakby miał jakiekolwiek prawo decydować o moim życiu. Nawet nie tylko o życiu, ale o wszystkim co w nim robiłam i nawet to jak się ubierałam.

- Nie tato - odpowiedziałam stanowczo. - Wychodzę.

- Nie denerwuj mnie - uderzył ręką o stół, na co nawet nie drgnęłam. - Dobrze wiesz, że cierpliwość zaczyna mi się powoli kończyć.

- Miłego wieczoru ojcze - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.

Złapałam za płaszcz wieszczący na wieszaku, po czym jednym szybkim ruchem otworzyłam drzwi wyjściowe, wychodząc przy tym na zewnątrz. Nawet się nie zdziwiłam, gdy ujrzałam Ethan'a opartego o maskę swojego samochodu, paląc przy tym papierosa. Jak zawsze wyglądał dobrze. A z czarną beanie na głowię nawet lepiej niż zazwyczaj. Dodawała mu jeszcze więcej tajemniczości, która i tak biła od niego na kilometr.

Już nawet nie denerwowałam się tym, że mój ojciec mógł nas zobaczyć. Skoro tak dobrze bawił się niszcząc moje życie, ja mogłam dołączyć do jego gry, odbijając piłeczkę ze zdwojoną siłą.

- Najpierw zaskakujesz mnie wiadomością, teraz tym - wskazał na mnie skinieniem głowy, w tym samym czasie, wypuszczając dym z ust. - Co jeszcze dla mnie przyszykowałaś?

Torn between existenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz