Rozdział II

121 15 0
                                    

Nie wiem, jak wygląda
mieszkanie Daniela wewnątrz
i nie jest mi to
do życia potrzebne.
Uważam, że tego typu rzeczy
powinny pozostać
kwestią prywatną,
więc cały rozkład mieszkania
został wymyślony przeze mnie.
Mam nadzieję, że nie będzie
wam to przeszkadzać

❄︎ ❄︎ ❄︎ ❄︎ ❄︎ ❄︎

Do domu Daniela dojechali około południa. Dotarli tam dość szybko, za co oboje byli wdzięczni, ponieważ po ostatnich, dość intensywnych, dniach chcieli odpocząć oraz dobrze się przygotować do następnych zawodów.

Jednak znalezienie się szybko pod drzwiami to jedno, a dostanie się do środka, to dwie różne sprawy. Stali pod wejściem do mieszkania Daniela, otoczeni swoimi bagażami, dobre trzy minuty, ponieważ Tande zapomniał, gdzie włożył klucze. Na szczęście odnalazł je jeszcze zanim sytuacja z lekko komicznej przemieniła się w irytującą. Otworzył drzwi, a następnie pchnął, by rozwarły się na oścież.

- Zapraszam - rzucił do Mariusa, robiąc ręką gest zaproszenia do środka.

Lindvik wziął swoje rzeczy i wszedł do mieszkania, a Tande zaraz za nim, po czym zamknął za sobą drzwi. Rzucił swoje bagaże w randomowym miejscu w holu i ruszył w głąb pomieszczenia, jednocześnie ściągając kurtkę.

- Sorry za bałagan - powiedział po chwili. - Nie spodziewałem się, że będę mieć gości. A poza tym i tak nie było mnie w domu. - dodał, zarzucając kurtkę na wieszak.

- Nie szkodzi - odparł, ściągnąwszy swoją kurtkę.

- Generalnie nie mam u siebie pałacy, ani ekskluzywnych warunków, co już pewnie wiesz, więc będziesz musiał się zadowolić zwykłym najzwyklejszym pokojem gościnnym - poinformował po chwili Daniel, pokazując Mariusowi drzwi prowadzące do jego tymczasowego pokoju.

- Tyle mi wystarczy, dzięki - powiedział, otwierając drzwi wskazanego mu pomieszczenia.

Pokój faktycznie nie wyglądał, jak ten pokroju pięciogwiazdkowych hoteli, ale nie można też było narzekać, czy mówić, że wyglądał biednie.

- Jeszcze raz dzięki za to, co dla mnie robisz, naprawdę bardzo to doceniam - Marius ponownie odwrócił się w stronę Daniela, lecz Tandego nie było już w tym samym miejscu, co poprzednio. Właściwie, Lindvik w ogóle go wówczas nie widział.

- Mówiłem ci już, że nie ma za co - odpowiedział Daniel. Jego głos dobiegał z innego pomieszczenia, przypuszczalnie z kuchni.

- Jest - skomentował. - Mogłem ci przecież w ten sposób zepsuć jakieś plany, albo...

- Ale nie miałem żadnych konkretów planów - przerwał mu Daniel, ponownie pojawiając się w holu, po czym oparł się o ścianę w takim miejscu, by znajdować się na przeciwko Mariusa, który przez cały czas stał w przejściu do pokoju gościnnego. - Bo co takiego mógłbym robić przez te trzy czy cztery dni?

- Niektórzy miewają ambitne plany - wzruszył ramionami.

- W takim razie ja do takich osób nie należę - skomentował ze śmiechem. - Och, Linus, przyjaźnimy się już tyle czasu, a mam wrażenie, że ty dalej mnie nie znasz.

❄︎ ❄︎ ❄︎

Przez następną godzinę oboje zajęci byli rozpakowywaniem się. Nie rozmawiali ani nie widzieli się przez ten czas, a przecież musieli w końcu ustalić, czy przestrzegają restrykcji w związku z wirusem, czy odstawiają to na bok, bo i tak mieli i mają ze sobą kontakt. Nie wiedzieli jednak, jak zacząć ten temat, a Marius zastanawiał się nawet nad tym, czy proponowanie trzymania dystansu między sobą nie byłoby zbyt nieuprzejme po tym, co zrobił dla niego Daniel. Zastanawiał się nad tym kolejne piętnaście minut, stojąc przy tym bezczynnie, aż w końcu uznał, że nie powinien dłużej tego odwlekać, ponieważ skończy się to jeszcze gorzej.

Wyszedł z pokoju gościnnego, odruchowo zamykając za sobą drzwi. Skierował się do kuchni, skąd dobiegały różne odgłosy, które sugerowały, że właśnie tam przebywał wówczas Danny.

Kiedy tylko wszedł do pomieszczenia, zauważył Tandego próbującego zrobić coś przy kuchennym blacie.

- Moglibyśmy porozmawiać? - zapytał Marius po odczekaniu minuty.

Po wypowiedzeniu tych słów, od razu tego pożałował. Zabrzmiały one nazbyt poważnie i oficjalnie, a miała być to zwykła, przyjacielska rozmowa tylko zachaczająca o poważniejsze tematy.

- Jasne - odpowiedział Daniel, odwracając się do stojącego w drzwiach Mariusa i odgarniając opadającą mu na oczy grzywkę. Ton jego głosu był ciepły i przyjazny.

- Nie zrozum mnie źle, ale... - zaczął, ale przerwał, gdy zoriętował się, że znów budował zdania w niewłaściwy do obecnej sytuacji sposób. Nie wiedział, dlaczego tak było. Nigdy nie miał problemów z wchodzeniem w interakcje, a tym bardziej z kimś, kogo znał od dawna. Czy to chodziło o tego wirusa? - Myślę, że powinniśmy ustalić, czy przestrzegamy przepisów covidowych jak podczas zawodów, czy odstawiany to?

- Okej, znów trochę mnie zaskoczyłeś - przyznał Daniel, opierając się o blat. - Jeśli uważasz, że to coś da w walce z tym całym covidem i będziesz czuć się lepiej psychicznie, możemy tak zrobić.

Marius w odpowiedzi posłał uśmiech Danielowi. Cieszył się, że miał takiego przyjaciela, który nigdy nie doszukiwał się podtekstów o znaczeniu nagatywnym i zawsze starał się zrozumieć drugą osobę oraz jej pomóc.

- Chcesz coś zjeść? - zapytał nagle Daniel, tym samym zmieniając temat.

- A co masz? - odpowiedział pytaniem na pytanie Marius, zerkając na lodówkę.

- Właśnie w tym problem, że nic - odparł. - Wiesz, nie było mnie jakiś czas w domu. - zaargumentował. - Ale to nic. Możemy przecież zamówić pizzę, czy coś. - dodał, lecz nim Marius zdążył mu odpowiedzieć, kontynuował: - Racja, nie możemy, bo istnieje wysokie ryzyko, że dostawca nas zarazi koronawirusem.

Lindvik zaśmiał się, usłyszawszy te słowa. Daniel, jak zwykle, musiał żartować z każdego możliwego tematu.

- Aż tak restrykcyjni być nie musimy - skomentował po chwili.

❄︎ ❄︎ ❄︎

Utrzymywanie dystansu między sobą było jednak wyjątkowo trudnym zadaniem. Mimo świadomości i chęci ograniczania bezpośredniego kontaktu, nie wychodziło im to. Przynajmniej co kilkanaście minut podchodzili do siebie, by o coś zapytać, albo „przypadkiem" mijali się w korytarzu. Za każdym razem powtarzali, że to już ostatni raz, że przecież nie muszą do siebie podchodzić, by ze sobą porozmawiać, że będą jak najrzadziej wychodzić ze swoich pokoi, ale, jak można było się tego po nich spodziewać, po kilku godzinach przestali nawet próbować trzymać się od siebie z daleka.

Była już godzina wieczorna. Przez duże okna w salonie, który połączony był z kuchnią, przestały wpadać promienie słoneczne. W pomieszczeniu zrobiło się ciemno, więc Daniel zaświecił lampę stojącą, która momentalnie oświetliła sporą część salonu. Ostatnią godzinę spędził właśnie tutaj, zastanawiając się, jak mógłby wykorzystać ten czas. W pewnym momencie stwierdził, że skoro i tak on i Marius nie potrafili zachować dystansu, mogliby spędzić go wspólnie. Zamierzał właśnie pójść do Lindvika złożyć ową propozycję, lecz po zrobieniu zaledwie kilku kroków, zatrzymał się, dostrzegłszy sylwetkę przyjaciela w przejściu do pomieszczenia.

- Uznałem, że skoro nie umiemy dostosować się do naszych własnych zasad, powinniśmy je anulować - powiedział Marius, nie czekając, aż Daniel odezwie się pierwszy.

- Zawsze uważałem, że łamanie zasad to najważniejsza zasada - odparł, wzruszając ramionami.

Daniel gestem ręki nakazał Mariusowi do siebie podejść, choć nie musiał tego robić, ponieważ Lindvik już do niego szedł.

Nie wiedzieli, czy będą tego żałować. Nie domyślili się, że to mogło skończyć się dla nich źle. Chcieli miło spędzić ze sobą czas, zapominając o realiach brutalnej rzeczywistości. Zresztą i tak ich ograniczania kontaktów sięgały niskiego poziomu, więc gdyby jednak się na to nie zdecydowali i tak złamaliby ustanowioną przez nich zasadę, tyle że w inny sposób.

The Safe Side ★ Tande x Lindvik ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz