Rozdział V

124 11 1
                                    

Ten wieczór zdecydowanie był jednym z ciekawszych i trudniejszych w ich życiu.

Żaden z nich nie zamierzał opuścić tego drugiego. Nie wiedzieli, jakie słowa do siebie skierować, a tym bardziej jak skomentować to wszystko, ale nie zamierzali oddalić się od siebie. W ten oto sposób skończyło się na tym, że oboje leżeli na jednej, tej samej kanapie, bagatelizując to, że powinni zachować między sobą dystans. Marius leżał od zewnętrznej strony, a Daniel od wewnętrznej. Kontaktowali z jeszcze większą trudnością, niż wcześniej. Poziom alkoholu w ich organizmach nieco się obniżył, lecz w dalszym ciągu nie dało się zaprzeczyć, że byli wstawieni i zbyt zmęczeni, by racjonalnie myśleć.

Mijały im tak sekundy, minuty, w końcu i godzina.

Daniel chwycił szczupłą rękę Mariusa, a po chwili splótł ich palce. W salonie było całkowicie ciemno, więc prawie nic nie widział. To jednak w niczym mu nie przeszkadzało, ponieważ w tamtym momencie wystarczył mu wyłącznie zmysł dotyku. Nim minął dłuższy moment, rozluźnił ich uścisk, by móc gładzić rękę młodszego. Czuł się dobrze, spokojnie. Być może były to jedne z najlepszych chwil w jego życiu. 

On i Marius zawsze traktowali siebie nawzajem jako kolegów z kadry, może i nawet przyjaciół, ale nigdy, co było zresztą bardzo zrozumiałe, żaden z nich nie pomyślał o tym drugim w ten sposób. Zarówno Lindvik jak i Tande byli w szczęśliwych związkach, więc niszczenie ich byłoby wielkim grzechem.

Ale... to było takie inne, nowe, dobre. Daniel nie pamiętał, kiedy ostatni raz doświadczył czego tak — jego zdaniem — cudownego.

Jeździł opuszkami palców po gładkiej skórze dłoni i przedramienia Mariusa. Nie myślał o niczym innym, niż o tej chwili. Lindvik z pewnością spał od dłuższego czasu, ponieważ w żaden sposób nie reagował na czyny Tandego. Najwyraźniej polski alkohol musiał na niego źle działać, gdyż w innym przypadku raczej nie dopuściłby do tego, jak to wszystko się potoczyło. Daniel również był nieźle wstawiony, ale on przynajmniej próbował myśleć trzeźwo.
Niestety nie wychodziło mu to najlepiej.

❄︎ ❄︎ ❄︎

Nastał środek nocy. Daniel, który był już bardziej trzeźwy, niż pijany, otworzył ze zdezoriętowaniem oczy. Podniósł się na łokciach i rozejrzał dookoła. Nie pamiętał momentu, kiedy zgasił lampę. Kiedy jednak spojrzał na prawo, od razu zaczął sobie przypominać momenty z wieczoru, albo raczej wczesnej nocy. Marius cały czas spał, niewzruszony tym, że obok znajdował się Daniel. Tande powoli zaczynał rozróżniać w ciemności poszczególne elementy i wpatrywał się w całkowitej ciszy i skupieniu w profil Lindvika.

W pomieszczeniu było zimno, co Daniel zarejestrował z dość dużym opóźnieniem, bo myślami znajdował się zupełnie gdzie indziej, niż w swoim domu. Mimo że oboje mieli na sobie polarowe bluzy oraz dresy, nie dało się zaprzeczyć, że ciepło im nie było.

Chwycił, zawieszony na oparciu kanapy, koc, po czym przykrył nim siebie i Lindvika. Ponownie się położył i zamknął oczy.

Nie chciał myśleć o tym, co miało zdarzyć się rano. Że po zoriętowaniu i zrozumieniu, co zrobili, mogliby popaść w zażenowanie oraz zniszczyć ich relację. Ta chwila była cudowna i niepowtarzalna. Pragnął, by była ona taką jak najdłużej.

❄︎ ❄︎ ❄︎

Do salonu, przez duże okna, wpadały jasne promienie słońca. Powolnie, jakby od niechcenia, otworzył oczy. Leżał na kanapie, przykryty kocem, jak w nocy. Nic się nie zmieniło. Obok niego znajdował się Marius. Wpatrywał się w niego przez chwilę, próbując wydedukować, co właśnie się stało. Pamiętał o wszystkim, co zadziało się w nocy, w końcu nie był pijany, a tylko wstawiony. Teraz jednak był trzeźwy i z dość... odmiennym uczuciem myślał o incydencie z wieczoru. Stracił rachubę czasu podczas tego rozmyślania. Nie wiedział, czy minęło pięć, czy może pięćdziesiąt minut. Miał czas, by wstać i upozorować wszystko tak, by odeszło to w zapomnienie, lecz nie zrobił tego.

W którymś momencie Marius odwrócił się przodem do Daniela, co poskutkowało tym, że skrzyżowali ze sobą wzrok. W ich oczach malowało się zaskoczenie, trochę strachu i odrobina czegoś, co chyba możnaby było uznać za radość. Ponadto oboje przez moment poczuli, jak przyjemne ciepło rozlało się w ich sercach. Lindvik poderwał się do góry, a Tande po chwili poszedł w jego ślady.

Daniel nie uważał tego co zrobili, za coś złego. Dla niego było to nowe, przyjemne doświadczenie. Choć z drugiej strony wiedział, że nie można go było nazwać moralnym. Marius natomiast był w nazbyt wielkim szoku, by pomyśleć, czy było to dobre, czy złe. Oddychał ciężko, zastanawiając się nad tym, co zrobić. Jednak chaotyczne myślenie nigdy nie dawało skutecznych efektów. Patrzył na Daniela, licząc, że ten w końcu powie coś, co wyładuje to dziwne napięcie. Tande jednak dalej się nie odzywał.

Marius był z lekka speszony tą sytuacją. Miał u Daniela jedynie nocować, żeby zmniejszyć prawdopodobieństwo zakażenia wirusem, a wszystko musiało się zawalić. Bo jakżeby inaczej?

Nie potrafił zaprzeczyć, że to, co zadziało się między nim, a Danielem, mu się podobało. Bo podobało, i to nawet bardziej, niż powinno. Nigdy wcześniej nie czuł niczego podobnego, jak podczas tej nocy, którą spędził z Tande. Ale, kiedy tylko o tym pomyślał pozytywnie, od razu się za to karcił, bo nie dość, że złamał wszelkie zasady covidowe, to jeszcze zdradził swoją dziewczynę. To znaczy, nie można było tego nazwać prawdziwą zdradą, ale przecież nikt będący w stałym szczęśliwym związku nie robi takich rzeczy. Więc co z tego, że te chwile były przyjemne i w jakiś sposób piękne, skoro miały w sobie więcej zła, niż dobra?

— Jeśli chcesz, możemy spróbować o tym zapomnieć — odezwał się w końcu Daniel, kończąc tym samym, trwającą nieskończoność, ciszę.

— Tak chyba będzie lepiej — odparł po chwilowym zastanowieniu.

Może i było to lepsze, rozsądniejsze rozwiązanie, ale problem tkwił w tym, że Marius nie chciał o tym zapomnieć.

The Safe Side ★ Tande x Lindvik ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz