Rozdział XIX

57 9 0
                                    

Kwalifikacje zakończyły się świetnie dla Mariusa. Kolejny raz udowodnił, iż nie był pierwszym lepszym zawodnikiem, a jego czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata jak najbardziej mu się należało.

Zajął on bowiem pierwsze miejsce.

Był z tego powodu przeszczęśliwy, co pokazywał całym sobą.

Jako pierwszy pogratulował mu Halvor, któremu poszło tylko odrobinę gorzej, ponieważ zajął drugie miejsce. Granerud zdawał się nie chcieć puścić Lindvika, który z kolei miał zamiar jak najszybciej podbiec do Daniela, który kręcił się gdzieś w pobliżu. Jemu niestety poszło dość słabo. To jest, znacznie gorzej, niż na treningach, gdzie wyraźnie kasował konkurencję. Skoczył 120,5 metra, co dało mu zaledwie 28 miejsce. Nie takie były jego zamiary i cel.

Marius podszedł do niego po kilku, ewentualnie kilkunastu minutach prób ulotnienia się ze strefy, gdzie kręcili się dziennikarze i skoczkowie chcący złożyć gratulacje. Ci tego dnia zdawali się być nie do zniesienia.

— Znowu pierwszy — oznajmił dość głośno, gwałtownie zatrzymując się przed Danielem.

— Gratulacje — Tande uśmiechnął się do niego szczerze. Tak, bardzo się cieszył z sukcesu przyjaciela.

Lecz coś go drażniło. Nie miał niestety pojęcia, czym było to spowodowane.

Przez chwilę patrzyli na siebie, trwając w ciszy. Tego typu ciszę mieli okazję już poznać. Nie więcej jak miesiąc temu. Oczy Mariusa błyszczały szczęśliwie. Epatował wręcz radością. Patrzył na Daniela wzrokiem, przez który serce Tandego nieprzyjemnie się ścisnęło. Przyjaciele — którymi przestali z resztą już być — nie patrzyli na siebie w ten sposób.

— Dziękuję, to dzięki tobie — oznajmił, przerywając w końcu ciszę, która dla Daniela przestawała być przyjemna. Zaczynała nieco wywierać w nim poczucie winy.

— Nie, to tylko i wyłącznie twoja zasługa — odparł, wskazując na niego. — To tylko ty i twój talent.

— Ja jednak myślę, że to ty i zamierzam trzymać się tej wersji — powiedział dobitnie.

Dobiegły do nich głosy. Zapewne dziennikarzy i reporterów. Kwalifikacje kwalifikacjami, ale na drugie zwycięstwo z rzędu w nich na Igrzyskach Olimpijskich wyraźnie robiło wrażenie. Daniel spostrzegł mały tłum ludzi, który najprawdopodobniej czekał na Mariusa, by móc skierować do niego kilka pytań. Lindvik jednak nie dostrzegał ich (lub nie chciał dostrzec).

— Chyba cię wołają — Daniel wskazał głową, czający się gdzieś po jego prawej tłum. — Powinieneś pójść z nimi porozmawiać. — Marius dopiero wtedy zrozumiał, o co chodziło. Z lekkim zdziwieniem spojrzał w swoje lewo, gdzie faktycznie stali dziennikarze. — Zaczekam tu na ciebie. — dodał, uśmiechając się nieco szerzej. Nie wiedział już jednak, czy ten uśmiech był bardziej szczery, czy wymuszony.

❄︎ ❄︎ ❄︎

Kiedy zostało mniej niż dwadzieścia minut do rozpoczęcia zawodów, atmosfera w poczekalni zgęstniała. Wszyscy wiedzieli, że to ostatni indywidualny konkurs, więc nie mogli powiedzieć „spokojnie, w następnym konkursie na pewno pójdzie mi lepiej”, a jeśli chcieli zdobyć własny, przyznany tylko ich osobie, medal, mieli wówczas przed sobą przysłowiowe „teraz albo nigdy”.

Szczególnie napięta atmosfera panowała wśród Norwegów. Na poprzednich Igrzyskach zdobyli dwa medale indywidualne, więc teraz nie mogli wrócić bez żadnego. Taka myśl była bardzo przytłaczająca, więc Marius ponownie podjął starania, by na ten czas wyłączyć się ze świata i nie myśleć o niczym.

The Safe Side ★ Tande x Lindvik ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz