Rozdział XII

93 12 13
                                    

Kolejny i zarazem ostatni dzień w Willingen dla kadry norweskiej. Dzisiaj odbył się tu drugi konkurs indywidualny. Marius przez cały dzień, podobnie jak całą noc, miał w głowie słowa Daniela. Był zasmucony tym, jak to wszystko się potoczyło. Jednakże pamiętał cały czas o obietnicy Tandego. Prawdziwy przyjaciel nie łamał obietnic, więc Daniel musiał dotrzymać słowa, a skoro ma dotrzymać słowa, Marius nie powinien się zamartwiać tym, że Norwegowie nie lecieli do Chin pełnym składem.

Ale czy przyjaciel to aby na pewno dobre słowo? Kilkukrotnie przewinęło mu się przez myśl.

Niejednokrotnie w ciągu tego weekendu próbował ustalić, kim aktualnie był dla niego Daniel, bo przyjaciele raczej takiej relacji między sobą nie mieli. Nie powinni mieć.

Zastanawiał się, czy Daniel również myślał o nim tak często i z taką intensywnością, co on.

Marius był rozkojarzony przez większość dnia, lecz przy innych starał się zachowywać zwyczajnie, co chyba nieźle mu wychodziło, bo nikt nie zadał mu żadnego niewygodnego pytania.

W konkursie też poszło mu zaskakująco dobrze. Wręcz fenomenalnie. Wielokrotnie rozmawiał z psychologami oraz spędził sporą część czasu na uczeniu się panowania nad presją i stabilności psychicznej przed skokiem, toteż nie powinien się dziwić, że zdołał osiągnąć wyśmienity wynik. Zresztą już jakiś czas temu zauważył, że zdobywał lepsze wyniki, kiedy w jego umyśle kłębił się nadmiar emocji. Lecz mimo to trudno mu było uwierzyć, że w zaistniałej sytuacji udało mu się wygrać.

❄︎ ❄︎ ❄︎

Od kilku dobrych minut czekali na lotnisku na odprawę. Każdy członek norweskiej kadry zajmował się sobą, więc Marius również to robił i, tak jak większość, przeglądał social media na telefonie.

Radość po wygraniu konkursu po kilku godzinach wyparowała, zostając zastąpiona przygnębieniem związanym z problemami Daniela. Choć chciał, nie potrafił o tym nie myśleć.

— Co jest? Nie wyglądasz na kogoś, kto chwilę temu zajął pierwsze miejsce w konkursie — stwierdził w którymś momencie znajdujący się obok niego Halvor. Patrzył na niego z zatroskaniem, co w jego przypadku nie zdarzało się zbyt często.

— Nic — odpowiedział wymijająco, wyłączając telefon, po czym schował go do kieszeni.

— Chodzi o to, że nasz team nie może jechać w całości w pierwszym terminie na Igrzyska? — zapytał, choć nie musiał otrzymywać odpowiedzi. Wystarczyło jedynie na niego spojrzeć, by się tego domyślić.

Marius popatrzył na niego z lekkim szokiem. Przez myśl mu przeszło, że domyślił się, iż chodziło o Daniela. Czyżby wszystkie wykręty i zapewnienia, że nic między nimi nie było, poszły na marne?

— W porządku — powiedział, nie doczekawszy się odpowiedzi. — Mi też jest przykro, że Daniel i Johann nie mogą jechać razem z nami. — dodał. Jego głos brzmiał przekonująco.

Przypomnienie o Johannie uspokoiło go, bo to mogło oznaczać, iż niczego nie podejrzewał, a te żarty sprzed kilku dni na temat jego i Daniela, były faktycznie wyłącznie żartami.

Jemu również było żal Forfanga. On sam nie wyobrażał sobie otrzymania informacji o tym, iż nie mógł jechać na Igrzyska, i to na moment przed nimi. Zdążył jednak zapomnieć o Johannie już kilka razy w przeciągu tego tygodnia. Jego myśli zwracały się głównie ku Tande, czy chciał czy nie chciał. Myślał o nim, zapominając o wszystkim innym.

— Ale dojadą kilka dni później — Halvor położył mu rękę na ramieniu. — I wszystko wróci do normy. Rozwalimy te Chiny. — Uśmiechnął się satysfakcjonująco, po czym poklepał go przyjacielsko po ramieniu. Chwilę później wstał i ruszył gdzieś przed siebie. Marius przez kilka sekund odprowadzał go wzrokiem, by finalnie wrócić do myślenia o tym, jak będą wyglądały te Igrzyska bez Daniela, o Danielu, a także o tym, co powiedział mu Halvor. Musiał wierzyć, że wszystko dobrze się skończy. Innej opcji przecież nie było.

❄︎ ❄︎ ❄︎

Cały dzień spędził z rodziną, która zorganizowała coś na wzór przyjęcia z okazji jego wyjazdu na Igrzyska Olimpijskie do Pekinu. Towarzyszyła ciepła, rodzinna atmosfera. Odbyło się wiele rozmów oraz zrobiono wiele zdjęć, by upamiętnić ten czas. Chwilę spędzone z rodziną to coś, czego niewątpliwie wówczas potrzebował.

Ale wciąż myślami wracał do Daniela...

Nie powinno tak być. To nie powinno mieć miejsca. Teraz był z rodziną. To tym powinien w pełni się zajmować, a tymczasem, mimo że nie chciał, nieustannie myślami wracał do swojego kolegi z kadry.

On nie jest kolegą. Z kolegami nie ma się takich relacji.

Nawet przebywanie z Helene nie było już takie samo. Był szczęśliwy, że znów mógł spędzić z nią trochę czasu, w końcu była jego dziewczyną, ale tylko przy Danielu odczuwał coś, czego chciał doświadczać nieustannie.

❄︎ ❄︎ ❄︎

Finalnie nadszedł ten czas — czas wyjazdu do Chin.

Ekscytacja mieszała się ze zdenerwowaniem. Niepokój wzrastał z każdą mijającą minutą. Odprawa a następnie czekanie na start samolotu zdawały się trwać wieczność. Obawa o wiele rzeczy niewątpliwie dominowała, ale radość z wyjazdu również dawała o sobie znać. Spełnienie marzenia było już tak blisko, a jednak daleko. Stawało się coraz to bardziej realne, lecz jeszcze pozostawało wyłącznie pragnieniem.

Samolot wystartował w okolicach godziny 21:30. Lecieli spełniać niegdyś wymyślone przez siebie marzenia i cele, zdobywać kolejne sukcesy.

Ale otoczka groźnego wirusa, który wywoływał złość, strach oraz obawy, z powodu którego ustanowiono multum restrykcji, odbierała część radości i magiczności Igrzysk.

Jednakże ci, którzy jechali pierwszy raz na te jedną z największych sportowych imprez, mimo tego wszystkiego czuli wielką ekscytację.

Marius oczywiście zaliczał się do tego grona. Mimo częstego powrotu myślami do Daniela, był szczęśliwy. Było już tak blisko do zgarnięcia kolejnych sukcesów, wykreślenia z listy następnych marzeń, gdyż stawały się jawą. Gorycz spowodowana brakiem osoby, która w pewien sposób odmieniła jego życie, nie była teraz jakoś bardzo odczuwalna. Tłumił ją posmak nadziei na coś wspaniałego. Tande podczas jednej z ich ostatnich rozmów powiedział, by nigdy nie przestawał wierzyć, że osiągnie wielkie sukcesy, więc sporadyczne przypominanie sobie tej wypowiedzi nieźle mu pomagało.

Daniel sprawiał, że jego nastrój poprawiał się nawet wtedy, gdy nie było go w pobliżu. Barwił i osładzał jego życie, co zdążył zauważyć już kilka dni temu.

Nie mógł wiedzieć jednak, że przez te samą osobę miał poczuć gorzką rozpacz i słone łzy.






❄︎ ❄︎ ❄︎ ❄︎ ❄︎ ❄︎

Sezon dobiegł końca,
ale fanfiction nadal trwa

Jesteśmy już mniej więcej w połowie
tej historii, więc chętnie
poznam wasze opinie, jakie
zdołaliście po tym czasie wyrobić

Od następnego rozdziału zaczynamy
zabawę z Igrzyskami i wydaje mi się,
że zrobi się ciekawiej

Wierzę, że uda mi się
skończyć to fanfiction
przed końcem kwietnia,
ale jak będzie, to się zobaczy

The Safe Side ★ Tande x Lindvik ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz