Rozdział XIV

78 12 0
                                    

Następny dzień nie przyniósł pozytywnej energii i dobrych emocji nawet w najmniejszym stopniu. Marius rozmawiał z Danielem do późna, a kiedy tylko skończył, zniknął na długi czas w łazience, by, będący wówczas jego współlokatorem, Halvor nie zobaczył go w tak rozpaczliwym stanie.

Miniona noc była tragiczna. Lindvik do godzin porannych myślał o Tande oraz o pechu, który go prześladował. W zaistniałej sytuacji nie pomagał również jet lag. Nie dość, że był zrozpaczony, to jeszcze nie mógł przystosować się do zmiany stref czasowych.

Beznadziejny humor musiał jednak pozostawać u niego tylko wewnętrznie, by nikt się nie domyślił, że coś było na rzeczy.

W prawdzie, cała kadra przeżywała brak Daniela. Doświadczył w życiu tyle nieszczęść, że wszyscy sądzili, że w końcu wyczerpał limit pecha, a jednak wcale tak nie było. Inni zawodnicy pozbywali się koronawirusa w kilka dni, a tymczasem Tande walczył z nim już dwa tygodnie.

Atmosfera w kadrze norweskiej tego dnia był napięta, mimo że każdy próbował się zachowywać tak, jak zawsze.

W Wiosce Olimpijskiej było wiele ciekawych miejsc, a że czas wolny miał jeszcze trwać dość długo, większość sportowców postanowiła pozwiedzać to miejsce. Zrobili tak też Halvor i Marius. Ten drugi uznał to za dobry pomysł wyłącznie, by przestać myśleć. Ciekawość wówczas nie kierowała nim prawie wcale.

W ciągu kilku godzin zawędrowali w wiele miejsc. Niektóre uznawali za głupie i bezużyteczne, ale były też takie, do których z wielką chęcią wróciliby w najbliższym czasie. W jednym z nich postanowili nawet zostać na dłużej od razu po znalezieniu go. Znajdował się tu stół do bilarda, a że akurat nikt go nie używał, postanowili to wykorzystać i zagrać partię. Podzielili się tak, że Marius miał pełne, a Halvor połówki. Początkowo walka o wygranie partii była bardzo wyrównana, jednakże gdy połowa bil znalazła się w łuzach, Granerud zaczął radzić sobie nieco lepiej. Finalnie to właśnie on wygrał. Był z tego powodu bardzo z siebie zadowolony, co pokazywał całym sobą.

— Chodźmy zwiedzać dalej — rzucił Marius, odchodząc od stołu do Bilarda.

— Nie chcesz zagrać jeszcze raz? — zapytał, idąc za nim wzrokiem.

— Nie, wolę poszukać ciekawszych miejsc.

Chwilę później doszli do pomieszczenia, które można było określić salonem gier. Znajdowało się tu mnóstwo automatów z ów grami, i inne tego typu rzeczy. To miejsce odkryła spora część mieszkańców Wioski Olimpijskiej. Dało się to wywnioskować po ilości ludzi znajdujących się wokół Halvora i Mariusa. Zaciekawiło ich to miejsce, więc spędzili tu długi czas. Musieli się jednak pilnować, ponieważ niebawem miało się rozpocząć ślubowanie, na które nie wypadało się spóźnić.

❄︎ ❄︎ ❄︎

Czwartek. 3 lutego. To dzisiaj rozpoczyna się pierwszy trening na skoczni normalnej w Zhangijakou. Wszyscy byli tym faktem bardzo podekscytowani, a niektórzy nawet poddenerwowani. Marius był jednym z tych, którym doskwierało jedno i drugie. Jego myśli dalej krążyły wokół Daniela, lecz tym razem nieco bardziej przejmował się swoimi umiejętnościami na nowej skoczni. Nie rozmawiał z innymi w autobusie podczas drogi na skocznie. Nie zwracał uwagi na ożywieną rozmowę Roberta i Halvora, choć ten drugi sporadycznie zadawał mu jakieś pytania. Nie wsłuchiwał się także w wypowiedzi osób ze sztabu szkoleniowego, które jechały z nimi tym samym autobusem. Starał się rozwiązać swoje wewnętrzne problemy.

Skocznie prezentowały się imponująco. Wyglądały bardzo nowocześnie i śmiało można było je uznać za jedne z najładniejszych.

The Safe Side ★ Tande x Lindvik ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz