Rozdział XIII

79 10 0
                                    

Po męczącym locie i długim, żmudnym wypełnianiu dokumentów, norweska kadra dotarła do wioski olimpijskiej w Zhangijakou, mieście położonym około trzy godziny drogi od Pekinu.

Każdy znajdujący się tutaj budynek przeznaczony był dla reprezentacji jednego kraju. Każdy z nich miał kolor biały, czym idealnie dopasowywał się do leżącego wokół śniegu. Koła olimpijskie umiejscowione były mniej więcej w centrum wioski. Kilkanaście stopni Celsjusza na minusie wyraźne dawało o sobie znać. Przez to oraz wyczerapnie podróżą, nikomu aktualnie nie chciało się robić spacerów po okolicy.

Z powodów covidowych do Zhangijakou dojechało tylko trzech skoczków narciarskich ze wspomnianej wcześniej kadry. Brak dwóch zawodników osłabiał zespół, choć w dalszym ciągu tliła się w nich ekscytacja z przyjazdu tutaj.

Pokoje były standardowo dwuosobowe. Marius jak zwykle miał za współlokatora Halvora. Z charakteru przypominał on nieco Daniela, bo również był nastawiony do wielu rzeczy bardzo optymistycznie oraz lubił czasem z czegoś zażartować, nie zwracając uwagi, czy na pewno było to odpowiednie.

Ale mimo wielu podobieństw, nie był Danielem, którego wówczas Mariusowi brakowało tu najbardziej.

Weszli do swojego nowego tymczasowego pokoju, taszcząc ze sobą torby i inne bagaże. Dręczyło ich zmęczenie, lecz mimo to z zaciekawieniem przypatrywali się pomieszczeniu, do którego weszli. Zostawili część rzeczy w korytarzu przy drzwiach i ruszyli wgłąb. Pokój był czysty i przestronny, a także przytulny. Ściany pokryte białą farbą podtrzymywały klimat zimy. Im dłużej się rozglądali, tym bardziej byli zafascynowani. Oboje debiutowali, więc chłonęli wszystko z większymi emocjami, niż część pozostałych olimpijczyków. Pozostałe bagaże rzucili w pierwsze lepsze miejsca. Na środku pokoju znajdowało się duże dwuosobowe łóżko. Pościel miała ten sam kolor, co ściany. Widniał na niej nadruk tegorocznej maskotki Igrzysk — panda Bing Dwen Dwen. Znajdowały się tu jeszcze biurko, szafa i kilka szafek. Nie był to szczyt luksusów, ale zdawało się być tu całkiem przyjemnie.

Marius rzucił się na swoją część łóżka, którą wybrał dosłownie przed chwilą, bez jakiejkolwiek konsultacji. Był zmęczony zarówno fizycznie jak i psychiczne. Chciał w końcu odpocząć i to w trybie natychmiastowym.

Przestał zwracać uwagę na Halvora, który w dalszym ciągu sprawdzał, czym różniło się wyposażenie tego pokoju, od tych, w których mieszkali podczas Pucharu Świata.

Wyłączył się kompletnie z rzeczywistości. Mimowolnie powracał myślami do Daniela, więc teraz starał się za wszelką cene przestać myśleć o kimkolwiek i czymkolwiek. Zamknął oczy, chcąc ułatwić sobie to zadanie. Gdyby nie rozpamiętywanie sytuacji z Tande, wszystko byłoby prostsze. Gdyby całkowicie przestał myśleć, byłoby łatwiej. Dlaczego nic nie mogło być takie proste? Zapomnieć o świecie na chociażby kilka minut...

Słyszał co jakiś czas dziwny, szeleszczący dźwięk. Zignorował go od razu, domyśliwszy się, iż był to Halvor. Nie miał ochoty sprawdzić, co konkretnie ten robił.

Granerud znajdował się przy drugiej połowie łóżka. Przyglądał się jednej z poduszek, aż w końcu odnalazł na niej zamek, po czym go rozsunął. Wszystko to robił z zainteresowaniem i ekscytacją. Okazało się, że poduszki można było przekształcić w koce.

— Patrz, jakie zajebiste — rzucił nagle do Mariusa. Wbił w niego intensywny wzrok, czekając z niecierpliwością aż ten raczy na niego spojrzeć.

Lindvik otworzył oczy, po czym podniósł się na łokciach i zerknął na przyjaciela. Zadowolony z siebie Halvor zarzucił sobie, trzymany przez siebie koc, na głowę i ramiona. Marius zaśmiał się krótko, zobaczywszy to. W jego głosie słychać było odrobinę wymuszenia i niechęci. Nie miał w tamtej chwili nastroju do żartów. Choć musiał przyznać, że poduszka-koc, to niezłe i praktyczne odkrycie.

The Safe Side ★ Tande x Lindvik ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz