Rozdział VI

106 12 0
                                    

Chcieli i przede wszystkim próbowali nie myśleć o tym, co zdarzyło się w nocy. Zachowywali się tak, jak każdego innego dnia i robili to, co zawsze. Lecz było to niezwykle trudne. Każdy z nich mimowolnie uśmiechał się za każdym razem, gdy zobaczył tego drugiego. Ich widok przywoływał wspomnienia, które sprawiały dziwnego rodzaju radość, mimo że oboje wiedzieli, że nie powinno tak być.

Nie starali się jednak nie wchodzić sobie w drogę albo siebie unikać. Spędzali razem czas w możliwie najnormalniejszy sposób, próbując zachowywać się tak, jakby nic się nigdy nie stało.

W pewnym momencie przestali się odwracać i maskować, wkradające się na ich twarze, uśmiechy wywoływane widokiem tego drugiego. Szczerze uśmiechali się do siebie nawzajem, krzyżując wzrok, zarówno podczas rozmowy, jak i milczenia. Nie wchodzili jednak na tematy dotyczące bezpośrednio nich, by niczego nie popsuć. Nie wiedzieli, że to podobało się im oboju, a nie tylko jednemu z nich. Rozumieli też, że nie powinno się im to podobać. Mieli przecież dobre, ułożone życia. Nie zmienianie tego było lepsze i bezpieczniejsze.

W bardzo dobrych humorach wspólnie zjedli śniadanie, a następnie szykowali się do wyjazdu na zrobienie testów na obecność COVID-19. Musieli systematycznie robić takie testy, by móc bez obaw i przeciwwskazań jeździć na zawody. Zresztą niedługo miały odbyć się Igrzyska Olimpijskie, na które tym bardziej nie mógł pojechać ktoś, kto nie był negatywny.

W momencie, w którym wchodzili do samochodu Daniela, by pojechać na testy, ich dobre nastroje nieco zmalały. Robienie testów nie należało do przyjemnych rzeczy, a sama myśl o otrzymaniu pozytywnego wyniku wywoływała spory stres i niepokój. Zakażenie się wirusem w aktualnym czasie było jedną z możliwie najgorszych opcji, gdyż mogło to przekreślić wyjazd na Igrzyska Olimpijskie, co równało się z utraceniem marzeń.

Daniel, zobaczywszy, że Marius nieco zmarkotniał, postanowił jakoś poprawić mu humor. On też nie przepadał za robieniem tych głupich testów — bo kto normalny by za tym przepadał? — i doskonale rozumiał, jaki stres, i być może też strach, wywoływała myśl o nie pojechaniu na jedną z najważniejszych sportowych imprez z innego powodu, niż poważna kontuzja. Postanowił więc jakoś poprawić nastrój przyjacielowi. Zawsze starał się znaleźć komiczną stronę każdej sytuacji, więc i tym razem powinien był to zrobić.

— Wszystko będzie dobrze — powiedział, uśmiechając się szeroko, po czym odpalił silnik samochodu, bo oczywiście to on prowadził. — To tylko głupie testy.

— Nie lubię tych głupich testów — odpowiedział Marius, spoglądając na to, co działo się za szybą samochodu. Wyjeżdżali właśnie z parkingu na ulicę.

— Tylko ktoś psychiczny może je lubić — skomentował. — Chyba dręczenie nas sprawia innym przyjemność. — kątem oka spojrzał na Mariusa, który w żaden sposób nie zareagował na jego słowa. — Te testy pewnie działają na tym samym poziomie, co te stare kalkulatory, którymi nas sprawdzają w trakcie zawodów.

Marius zaśmiał się, usłyszawszy te słowa, a Daniel uśmiechnął się jeszcze szerzej.

— Chyba wolałbym zostać zdyskwalifikowany, niż mieć pozytywny test na covida — przyznał Lindvik.

— Jak dostaniesz pozytywa, też masz dyskwalifikację. Dwa w jednym.

— A w Chinach jeszcze wywożą do jakiejś izolatki, która jest chuj wie gdzie, w gratisie.

— Wakacje all inclusive — tym razem oboje się zaśmiali.

Dobry humor dopisywał im przez całą drogę do Oslo, gdzie mieli mieć robione testy. Bez przerwy rozmawiali, co chwila rzucając jakimś żartem i wybuchając śmiechem. Odkąd tylko się poznali, dobrze się dogadywali, lecz teraz zdawało im się, że ich kontakt był lepszy, niż kiedykolwiek wcześniej.

❄︎ ❄︎ ❄︎

Po testach, które, jak można się było spodziewać, przyjemne nie były, z wielką radością wrócili do domu Daniela. Dzień zleciał im szybko i miło. Większość czasu spędzili wspólnie, lecz ani razu żaden z nich słowem nie wspomniał o incydencie z minionej nocy. Czy żałowali, czy nie, stwierdzili, że tak było rozsądniej i bezpieczniej, więc nie było opcji, by zrobiło się niezręcznie bądź nieprzyjemnie. Właściwie, w którymś momencie nawet o tym zapomnieli.

Kiedy jednak nastał późny wieczór, wszystko wróciło.

Marius i Daniel spędzili ostatnie godziny bardziej ambitnie, niż poprzedniego dnia, więc nie było mowy o powtórce z rozrywki. To znaczy, tak się zapowiadało, kiedy oboje rozeszli się do swoich pokoi. Lindvik jednak nie potrafił zająć się sobą, ponieważ ciągle coś mu w czymś przeszkadzało. Oczywiście nie łatwo było się przystosować do nowego otoczenia i pierwsze noce w miejscach, które nie były domem, zazwyczaj bywały trudne. Tak, był skoczkiem narciarskim i sporo czasu spędzał w hotelach, które zmieniał co kilka dni, ale bycie w hotelu, który jest nowym miejscem dla wszystkich wokół, to zupełnie inne doświadczenie, niż przebywanie w cudzym mieszkaniu. Poza tym prawie zawsze w pokojach byli parowani, a tutaj był sam.

Po zdecydowanie zbyt długiej i nazbyt uciążliwej półgodzinie, Marius zdecydował się wyjść z pokoju. Sporo o tym myślał i, już bez wiecznych zastanowień czy było to odpowiednie, czy nie, poszedł do pokoju Daniela. Zanim jednak wszedł do środka, zapukał kilka razy w drewniane drzwi, a dopiero potem je uchylił. Pierwszym, co zobaczył, był leżący na łóżku Tande. Blondyn zarejestrował przybycie Lindvika z chwilowym opóźnieniem, ponieważ zajęty był czymś, co robił na swoim laptopie.

— Wszystko okej? — zapytał. Nie miał żadnego pomysłu na wymyślenie teorii, dlaczego Marius postanowił przyjść do jego pokoju późnym wieczorem.

— Tak, tylko... — i znowu zaczęły się problemy. — ...Nie chciałem być sam. — wyznał zgodnie z prawdą. — A skoro i tak spędziliśmy blisko siebie trochę czasu, pomyślałem, że... ehh... mogę zostać u ciebie na noc?

Tym razem powiedział wszystko, co jako pierwsze przyszło mu na myśl. Nie potrafił określić, czy zrobił dobrze, czy źle. I tak po tej jednej sytuacji z Danielem, gorzej czy też bardziej żenująco być nie mogło, więc nie było różnicy, czy jego słowa będą brzmiały głupio czy nie.

Patrzył uważnie na Daniela, czekając na jego reakcję. Nie ważne, jaka by była, w tamtym momencie zniósłby wszystko, więc warto było spróbować.

Tande zamknął szybko laptopa i odłożył go na, stojącym obok łóżka, biurku, po czym odpowiedział, ponownie spoglądając na Lindvika:

— Oczywiście.

— Dziękuję — powiedział cicho Marius, po czym żwawym krokiem ruszył do Daniela.

Tak oto popełnili kolejny błąd, lecz znowu nie wiedzieli, że ich czyny prowadziły na złą stronę.





❄︎ ❄︎ ❄︎ ❄︎ ❄︎ ❄︎

Przepraszam, że rozdział
pojawił się po tak długiej przerwie,
ale ostatnio w moim życiu
nałożyło się sporo problemów,
które po części przyczyniły się
do tego, że nie potrafiłam
napisać żadnego porządnego zdania.
W dalszym ciągu uważam,
że ten rozdział nie jest idealny,
ale na pewno wygląda dużo lepiej,
niż jego pierwotna wersja
i wydaje mi się, że jest całkiem okej,
więc wstawiam go teraz,
bo na chwilę obecną i tak
nic lepszego bym nie napisała

The Safe Side ★ Tande x Lindvik ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz