16

164 11 1
                                    

Czarnowłosy w te noc nie mógł spać, łóżko, które dzielił z Erenem stało się cholernie niewygodne, gdy jego nie było obok. Musiał zachować zdrowy rozsądek, nie chciał popaść w paranoje. Ta noc nie należała do prostych, gdy zasnął, od razu się obudził i znów nie mógł spać... Stres i strach zjadał go niemiłosiernie...

Z samego rana wyszedł na zewnątrz, żeby zobaczyć, czy przypadkiem Eren nie wrócił... Gdy wyjrzał poza ogrodzenie, zauważył karteczkę zmiętą w kulkę. Podniósł ją i rozłożył, aby zobaczyć, czy jest to jakaś wiadomość. Było tam napisane:

'Jeśli chcesz swojego kochasia zobaczyć przed śmiercią, to musisz do nas wrócić'

Na odwrocie było napisane jak dotrzeć do tego miejsca... Levi nawet jesli miałby umrzeć razem z nim, to chciał się z nim zobaczyć i zapewnić, że zawsze będzie go kochać. Wrócił do rezydencji i pokazał list Hanji.

- Masz zamiar tam iść? - zapytała zaniepokojona.

- Nie dziś i nie sam... - odparł przejęty. - Teraz przynajmniej wiem, gdzie to jest, mój plan może zadziałać, muszę zadzwonić

- Mhm... - podała mu swój telefon. Levi wybrał numer, który kazał Hanji zapisać w kontaktach. Ktoś odebrał i odezwał się chłodnym głosem.

- Gdzie jest wampir?

- Wiem gdzie... Zaprowadze was, w noc krwawego księżyca... - zacisnął dłoń na ubraniu.

- Pod ten numer napisz, gdzie mamy się zjawić... - rozłączył się, a Levi wysłał adres rezydencji pod wskazany numer. Odetchnął ciężko.

- Boję się... - przyznał trochę się tego wstydząc.

- Chcesz, żebym poszła z wami?... - przytuliła go.

- Nie możesz, w razie gdyby coś poszło nie tak wezwiesz kolejne jednostki zwalczające wampiry... - westchnął. - Boję się, że to za mało... Że coś pójdzie nie tak i że się nic nie uda, że zaszkodze sobie i jemu... Choć z drugiej strony... Większej szkody już się nie da wyrządzić..

- Musisz być dobrej myśli Levi - pogłaskała go po plecach.

- Mhm... To nie takie proste, ale muszę się postarać... Przed nami długa i niespokojna noc krwawego księżyca...

Resztę dnia spędzili praktycznie w ciszy, nie mieli potrzeby ze sobą rozmawiać. Pocieszanie się nawzajem, że będzie dobrze, dawało odwrotny skutek, martwili się jeszcze bardziej tym co ma nastąpić... Około godziny dwudziestej pierwszej, do rezydencji przybyli ludzie z organizacji, zajmującej się profesjonalnym łapaniem wampirów. Przy sobie mieli sprzęt, którego Levi nigdy nie wiedział na oczy, nie był świadomy nawet, że coś takiego istnieje. Przed bramą stał zaparkowany wielki czarny samochód, wyglądał jak samochód dostawczy, ale to tylko pozory... W rzeczywistości był to wóz pancerny z materiału tak mocnego, że żadna siła tego świata nie była w stanie zniszczyć tej potęgi. Z takiego samego materiału było zbudowane więzienie dla wampirów.

- Jedziemy od razu? - zapytał podchodząc do nich.

- Nie, ale za niedługo wyjazd. Napierw musimy porozmawiać, a potem od razu jedziemy, nie można tracić czasu - wszedł do budynku za Levi'em, reszta ludzi została na zewnątrz. Czarnowłosy zaprowadził go do pomieszczenia gościnnego, usiedli w masywnych fotelach. - Skąd wiesz o tych wampirach?

- Zostałem przez nich porwany - powiedział przypominając sobie to, szybko przemyślał następne słowa. - Jednak udało mi się stamtąd uciec

- Jak? - dopytał.

- Miałem szczęście, to tyle - czarnowłosy dostrzegł wzrok mężczyzny, nie spodobało mu się to spojrzenie... Nie wierzył mu. - W pomieszczeniu, w którym mnie trzymali - zaczął opowiadać, aby dodać sobie wiarygodności. - Było dużo starych mebli, a przy suficie małe okno. Wykorzystałem to, żeby się wspiąć i rozbić szybę... Miałem szczęście, że udało mi się uciec niezauważony... Ale skoro porwali mojego... kuzyna... To musieli mnie widzieć...

- Rozumiem... Pomożemy mu, a wampiry będą tam, gdzie ich miejsce

- Na to liczę

Po rozmowie, która dla Levi'a nie miała żadnego sensu, pojechali pod wskazany adres. Czarnowłosy przez całą drogę czuł ścisk w żołądku, nie miał ochoty wracać do tego miejsca, gdzie widział te kości... Gdzie czuł ten smród, gdzie zabierali mu krew. Na miejsce dotarli parę minut po północy, na niebie świecił krwawy księżyc, który swoim kolorem naprawdę przypominał krew...

Oddziały specjalne od razu wkroczyły do budynku, a sama akcja była błyskawiczna. Osłabione wampiry nie były w stanie nawet stać na nogach, a broń wcale się nie przydała. Potwory zabrali do samochodu, a Erena powoli wyprowadzono z budynku. Levi podbiegł do swojego chłopaka, modlił się, żeby nie zauważyli kim tak naprawdę jest... Nie chciał, aby odebrali mu go na zawsze.

- Wyglądasz strasznie... - skomentował widząc jego sińce i zadrapania.

- Wiedziałem, że mnie pocieszysz... - uśmiechnął się lekko.

- Podrzucimy was do szpitala, resztę sobie poradzicie - powiedział mężczyzna, z którym rozmawiał Levi w pokoju gościnnym.

- Dziękujemy za pomoc...

- Taka robota

I Oto Jestem ♡ Ereri ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz