- Czy jest jakaś rzecz, której nie zdążyłeś mu powiedzieć? - Zapytałam obecna terapeutka Johna.
- Tak. - Odpowiedział powstrzymując łzy.
- To powiedz to teraz.
- Nie mogę. - Odparł po chwili namysłu. Nie mógł powstrzymywać już dłużej łez. Jedna po drugiej zaczęły skapywać po policzkach doktora. Przed oczami ukazał mu się obraz spadającego detektywa i chwile potem jego zimne ciało, bezwładnie leżące na zakrwawionych płytach chodnika przy szpitalu.- John? - Jego własne imię wyrwało go z tego koszmaru. Jednak nie pochodziło ona z ust terapeutki. Było wypowiedziana tak dobrze znanym mu głosem. Głosem Sherlocka Holmesa.
- John? - Powtórzył brunet. - Wszystko w porządku?Były wojskowy dopiero teraz uświadomił sobie, że znajduje się w swoim fotelu na Baker Street, a to co działo się przed chwilą było tylko snem. A jedyny detektyw doradczy jednak żyje i postanowił wrócić po dwóch latach. Jakże długich dwóch latach. Dwóch latach w ciągu których doktor przechodził tak wiele. Przeżywał największą stratę w swoim życiu. Czuł się jeszcze gorzej niż po powrocie z Afganistanu. Ponownie miał myśli samobójcze. Jedyne co go powstrzymywało to nadzieja. Nadzieje że najbliższa osoba, dla której zrobiłby wszystko żeby tylko wróciła - jednak żyje. Coś podpowiadało mu że to tylko sztuczka. Zwykła magiczna sztuczka - tak jak to powiedział detektyw podczas ich ostatniej rozmowy przed skokiem. Jak się okazało blondyn się nie mylił. Sherlock postanowił sobie wrócić jak gdyby nigdy nic po dwóch latach i to w dodatku w dzień w którym miał się oświadczyć Mary Morstan - pielęgniarce, która może nie była zbyt ładna, ale to ona pomogła Johnowi pozbierać się po śmierci przyjaciela. Jednak Sherlock Holmes miał inne plany i skutecznie uniemożliwił zaręczyny. Co prawda dostał solidny wpierdol od przyjaciela, ale nie za to, że przerwał mu kolacje z kobietą, ale za to że zostawił go na tak cholernie długi czas samego. Za to, że nie odezwał się ani słowem. Że nie zrobił nic, aby doktor mógł wiedzieć, że najważniejsza osoba w jego życiu jednak żyje. Oczywiście Sherlock wytłumaczył się - a przynajmniej próbował się wytłumaczyć - dlaczego postąpił tak, a nie inaczej. Watson pamiętał że z jednej strony nie chciał go w tedy słuchać, ale z drugiej strony - co było dość irracjonalne - było mu żal detektywa, gdy zobaczył żal w jego szklistych od łez oczach. Tak pięknych oczach, których nie mógł widzieć przez dwa cholernie długie lata. Pod wpływem emocji nie przebaczył od razu Holmesowi. A przynajmniej nie na głos, bo w głębi ducha zrobił to od razu, gdy tylko zobaczył Sherlock. Może nawet nie świadomie?
Od ich pierwszego spotkania po rozłące minęły dwa tygodnie. John oczywiście przebaczył Sherlockowi wszystko - tym razem już na głos - i choć wciąż był na niego zły postanowił kilka dni później wprowadzić się spowrotem pod 221B. Nie mógł mieszkać sam. Chciał odbudować relacje z brunetem. I spędzać ten stracony czas. Co do Mary - została ona zabita podczas jakiejś akcji w której brała udział (okazało się że była tajnym assasinem). Po jej śmierci John zrozumiał że tak naprawdę nigdy nie kochał tej kobiety. Oczywiście było mu żal - i może też dlatego nie chciał mieszkać sam - ale nie tak bardzo żal jak po stracie Sherlocka.
Minęło półtora tygodnia od wprowadzki byłego wojskowego spowrotem na Baker Street, a relacje między nim a Sherlockiem zaczęły powoli wracać do normy. Zdążyli już nawet rozwiązać razem dwie łatwe sprawy, a Sherlock powrócił do swoich eksperymentów i nocnych koncertów skrzypkowych. John nadal pracował w klinice i to dość intensywnie. Często po tak męczących godzinach w pracy jedyne co robił po powrocie do domu to brał szybki prysznic i zasiadał w swoim fotelu, często zasypiając. Dzisiejszy dzień był właśnie jednym z takich, po których blondyn nie miał na nic już siły. Zasnął w swoim fotelu, jednak los go chyba nie lubił, bo nie pozwolił mu się wyspać. Obudził się z koszmaru. A właściwie to obudził go Sherlock, który nie mógł patrzyć na to jak doktor się męczy.
- Chyba coś nieprzyjemnego Ci się śniło. Uznałem, że Cię obudzę. - Brunet powiedział to z jakby troską w głosie, co było do niego niepodobne. Nigdy bowiem nie martwił się o innych.
John jeszcze nie do końca kontaktując i słysząc w głowie swoją rozmowę z terapeutką, a szczególnie słowa: Czy jest coś czego nie zdążyłeś mu powiedzieć? Odpowiedział zmęczonym głosem:
- Tak. Śniło mi się jak spadasz. Jak nie żyjesz. Że Ciebie nie ma! Że znowu zostałem sam! - Watson nadal nie mógł przeżyć myśli, że Sherlocka mogłoby z nim nie być. - To okropne. To najgorszy koszmar jaki miewam! Nie chcę Cię stracić... Sherlock... Ja nie pozwolę! Już nigdy więcej! - Oddychał ciężko, a oczy miał szkliste, jednak nie pozwolił łzą spłynąć. Nie tym razem. - A potem jeszcze ta rozmowa z terapeutką... Jest tak wiele rzeczy których nie zdążyłem Ci powiedzieć...
- Już spokojnie, John. Wszystko będzie dobrze. Jestem tu. Z Tobą. - Zastanowił się chwilę, po czym dodał. - Wiem, że ta cała sytuacja Tobą wstrząsnęła... Do tego jeszcze śmierć Mary, ale musisz być silny. Pamiętaj że ja Ci zawsze pomogę, bo choć może nie wyglądam na takiego - też mam uczucia. - Mówiąc to Holmes myślał nad słowami doktora: Jest tak wiele rzeczy których nie zdążyłem Ci powiedzieć... Co John chciał mu powiedzieć? Czy to coś ważnego? Te myśli zajęły teraz głowę bruneta.
- Tu nie chodzi o Mary. - Z rozmyśleń wyrwał go Watson. - Tu chodzi o Ciebie, Sherlock. - Mówiąc to John postanowił, że w najbliższym czasie powie to, czego nie zdążył powiedzieć detektywowi. - Tak naprawdę nigdy jej nie kochałem. - Po tych słowach w oczach bruneta pojawiły się jakby iskierki, chociaż nie chciał, aby były wojskowy je zobaczył. Sherlock podszedł teraz do okna i sięgnął po swoje skrzypce. Zaczął grać utwór, który Watsonowi naprawdę się spodobał. Ach, żeby tylko wiedział, że napisałem go specjalnie dla Niego... Pomyślał Sherlock. John w tym czasie zdążył zasnąć ponownie. Tym razem jednak nie przyśnił mu się żaden koszmar.
CZYTASZ
Nie do wydedukowania - parentlock
FanfictionŻycie Johna i Sherlocka po powrocie detektywa zza światów. #2 johnlock (01.02.2022) #1 johnlock (06.02.2022) Jak wiadomo Sherlock Holmes jest jak maszyna w stosunku do wszystkiego co go otacza. Jest socjopatą bez uczuć, który wydedukuje wszystko z k...