8

197 14 9
                                    

- Mycroft? Ty płaczesz? - Zapytał delikatnie Greg spoglądając na szkliste oczy najważniejszej osoby w brytyjskim rządzie.
Jednak mężczyzna nic nie odpowiedział. Przechylił lekko głowę i oparł ją o ramię Lestrade'a. Zaskoczony tym faktem i lekko zmieszany inspektor objął starszego Holmesa.
- Wszystko będzie dobrze, Myc...
- MYCROFT - warknął zrezygnowanym głosem.

***

Kilka dni później Sherlock wybudził się ze śpiączki. Pierwsze co zobaczył to Johna śpiącego na krześle obok jego łóżka oraz małą kamerkę, która zapewne należała do Mycrofta.

- Witaj John. - Powiedział po cichu do śpiącego mężczyzny, mając jednak nadzieje, że go usłyszy.
I tak się stało. Na głos bruneta były wojskowy niemal podskoczył na krześle.
- Sherlock... Kto ci to zrobił? Ty nawet nie wiesz jak ja się bałem... No już, mów komu mam pokazać żołnierza w akcji?
- John... Obawiam się, że to nie jest rozmowa na szpital...

Watson chciał zaprzeczyć, ale w tym momencie do sali wszedł ordynator.

Po kilku badaniach i monotonnych pytaniach o stan pacjenta, Sherlock dostał wypis ze szpitala. Po niecałej godzinie oboje przekroczyli próg mieszkania 221B. Oczywiście pani Hudson ich nie oszczędziła, a szczególnie Holmesa i zrobiła niemalże wywiad o jego stan zdrowia. Gdy oboje siedzieli już w fotelach. John zaczął rozmowę.

- A więc?...
- A więc co?
- Nie udawaj, że nie wiesz.
- Ale ja naprawdę nie udaję, John.
- Ehh... Niech Ci będzie... A więc kto ci TO zrobił? - Brunet wziął głęboki oddech po czym nie chętnie odpowiedział.
- Harry.
- Jaki Harry? Konkretniej Sherlock.
- John, twoja siostra - Harriet. - Blondyn znieruchomiał. W jego oczach pojawiły się łzy.
- Czy wszyscy, których znam muszą być psychopatami!?
- John, nie denerwuj się. Wiem, że Ci ciężko, ale naprwdę uspokój się. - Detektyw podszedł do załamanego mężczyzny i przytulił go do siebie. Watson tylko odwzajemnił uścisk. Tylko tyle mu wystarczyło. A może AŻ tyle? Tak długo na to czekał. Pobyt w szpitalu w ciągłym stresie wykończył go. Fizycznie jak i psychicznie. Mógłby tak stać godzinami w objęciach Sherlocka Holmesa. Niestety starszy z braci nieco pokrzyżował im plany kolejnym już SMS'em.

- Jak twoje zdrowie, braciszku? MH
- Dobrze. Lepiej zobacz czy z Gilesem wszystko okey. SH
- Nie rozumiem. MH
- Widzę, że cie do niego ciągnie. SH
- Nie wiem o kogo ci chodzi. MH
- Doskonale wiesz o kogo mi chodzi. SH

Sherlock odłożył swój telefon na stolik przy sofie, sam rozwalając się na niej plackiem. Kolejny SMS. Tym razem z innego numeru.

- John! Szybko! Jedziemy do Appledore!
- Gdzie?
- Chodź nie mam czasu Ci tego tłumaczyć. Jedziemy do Magnusena! - Krzyknął już w korytarzu łapiąc w locie swój płaszcz. Watsonowi nie pozostało nic jak wybiec z mieszkania za swoim detektywem.

Nie do wydedukowania - parentlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz