2

265 17 24
                                    

Blondyn obudził się ponownie, tym razem stwierdzając że się wyspał. Ku własnem zdziwieniu nie siedział na fotelu w salonie. Leżał teraz na łóżku w swojej własnej sypialni. Czyżby Sherlock pofatygował się żeby wnieść mnie na górę? Z tymi myślami wstał z łóżka i ruszył do łazienki wziąć szybki prysznic. Następnie skierował się do kuchni w celu przyrządzenia sobie śniadania. Wstawił wodę na herbatę i postanowił sprawdzić co słychać u bruneta, ponieważ nie widział go tego poranka. Skierował się to jego sypialni i zapukał. Po kilkukrotnym powtórzeniu czynności zaprzestał ją jednocześnie odczytując godzinę ze swojego zegarka. Było osiem po dziesiątej. Sherlock nie powinien spać. To do niego niepodobne. Blondyn z myślą, że detektywowi mogło się coś stać wszedł do jego sypialni. Jak się okazało nie zastał w niej nikogo. Jedyny co zobaczył to rozsłoniente zasłony, uchylone okno oraz starannie zaścielone łóżko. To ostatnie wydało się podejrzane doktorowi. Sherlock przecież nigdy nie ścielił łóżka. Czy coś specjalnego miało się dziś wydarzyć? John starał się przypomnieć jakieś ważne daty w najbliższym okresie, ale nic z tego. Wtedy go olśniło. Holmes najwyraźniej znalazł sobie dziewczynę! Ta myśl przygnębiła nieco doktora. On i dziewczyna? Maszyna bez uczuć i druga połówka? Coś mu tu nie grało. A może wszystko grało, tylko przez zazdrość nie mógł dopuścić tej myśli do głowy? Z tymi pytaniami w swoim umyśle skierował się do kuchni, gdzie właśnie woda na herbatę się zagrzała. Holmesa nadal nie było w mieszkaniu jednak Johna postanowił, że mimo wszystko zaparzy dwie bawarki. I dobrze zrobił bo po chwili w drzwiach stanął nie kto inny jak sam Sherlock.

- Witaj John! Wyspałeś się? - Zapytał wchodząc do kuchni.
- Umm... Tak. Dzięki, że pytasz. Gdzie byłeś? - dodał po chwili zastanowienia.
- W sklepie. Kupiłem nam mleko. - Odparł z uśmiechem na ustach.
- Ty mleko? Nie wierzę. - Zaśmiał się doktor, lecz ku swojemu zdziwieniu zobaczył że brunet faktycznie wyjmuje mleko z torby na zakupy. John osłupiały tym faktem chciał zadać kolejne pytanie, ale nie zdążył, bo do Sherlocka ktoś właśnie zadzwonił.

- Co tym razem?
- Może to nie morderstwo, ale to na prawdę ważna sprawa. Przyjedź do Scotland Yardu jak najszybciej. To trzeba omówić na żywo.
- Skoro tak... Zaraz będziemy.

- Kto dzwonił?
- Gavin. Mamy być jak najszybciej w Scotland Yardzie.
- Kto?
- Lestrade.
- Kiedy ty się w końcu nauczysz że on ma na imię GREG? - Zapytał lekko rozbawiony John.
- Czy to ważne jak ma na imię? I tak wiadomo o kogo chodzi.

***

- TAXI! - Chile po tym taksówka już czekała na nowych pasażerów. Oczywiście to nie był przypadek tylko niezwykła umiejętność przywoływania taksówek - przynajmniej według Johna.

***

W Yardzie byli po dwudziestu minutach po telefonie Lestrade'a. Sherlock pierwszy wyparował z taryfy zostawiając Watsonowi przyjemność płacenia za przejazd. Z resztą jak zawsze. John podał tylko taksówkarzowi banknot nie czekając na resztę i wybiegł za detektywem. Dogonił go przed samymi drzwiami i chwile po tym oboje znaleźli się w gabinecie inspektora Scotland Yardu. O dziwo nie byli sami. Oprócz ich w pomieszczeniu był również...

Nie do wydedukowania - parentlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz