Kiedy wróciła do domu rzuciła się załamana na łóżko. Jęknęła zdruzgotana.
-Dlaczego ja w ogóle zaczynałam ten temat? - zapytała sama siebie.
Kwami ucichły. Podleciały do niej i spojrzały pytająco.
-O co chodzi? - zapytał Mullo.
-Marinette zapytała się Kota, czy w razie czego zajmie się szkatułą, on natomiast zaczął się jej wypytywać dlaczego niby miałby ją przejąć - wyjaśniło kwami tworzenia.
Dziewczyna na jej słowa schowała głowę w poduszkę.
-Jestem straszna! Po co zaczynałam o tym! - powtarzała w kółko nastolatka.
-Oj Mari, nie możesz się obwiniać - rzucił pocieszająco Xuppu.
-Powiedziałaś o tym, bo uznałaś to za słuszne - dodał Barkk.
-Niby tak, ale - zaczęła, lecz jej wypowiedź została przerwana.
-Nie ma żadnego ale! - wtrąciła Pollen. - Dobrze, że z nim porozmawiałaś, nie to, że coś przewiduje, ale w razie czego on musi wiedzieć, że jest taka możliwość.
Marinette zastanawiała się chwilę nad sensem słów wypowiedzianych przez kwami mirakulum pszczoły.
-Macie rację, musi wiedzieć, że jest taka opcja - przyznała wstając. - Po prostu nie chce, aby teraz się zamartwiał.
***
Blondyn wylądował u siebie w pokoju.
-Chowaj pazury! - zdjął przemianę.
Plagga od razu poleciał w kierunku camemberta, który znajdował się w szafce obok łóżka.
-Plagg - zaczął ostrym tonem model.
Kwami zatrzymało się gwałtownie.
-Wiesz czemu poruszyła ten temat? - zapytał od razu.
Kwami milczało. Oczywiście, że wiedział. Nie raz był u Biedronki i wtedy reszta kwami mówiły mu o sytuacji z mnichami. Obiecał, że nie poruszy tego tematu.
-Plagg do cholery! - krzyknął zdenerwowany nastolatek.
-Oj już nie denerwuj się - rzucił podlatując bliżej. - Nie zadręczaj się tym.
-Jak mam się nie zadręczać po tym co mi dzisiaj powiedziała?! - zapytał z pretensjami w głosie. - Ja nie chce po prostu, żeby coś jej się stało.
Usiadł na kanapie i oparł głowę o dłonie.
-Słuchaj, wiem o co chodzi - zaczęło kwami destrukcji. - Możesz spać spokojnie, nic się nie wydarzy, naprawdę. Zaufaj mi.
-Może masz racje - odparł po chwili zastanowienia. - Nie powinienem tak się unosić.
-Noi w końcu mądrze gadasz młody, a teraz dawaj camembert, bo nie mogę myśleć z pustym żołądkiem.
Adrien jedynie westchnął zrezygnowany.
***
Następnego dnia była sobota. Marinette wstała po południu. Leniwie podniosła się z łóżka i udała do łazienki. Ogarnęła się i wyszła. Zeszła na dół.
-Cześć mamo - przywitała się z Sabine.
-Hej skarbie - odparła kładąc przed nią talerz z śniadaniem.
-Gdzie tata? - zapytała dziewczyna zajadając pancakes.
-W piekarni - oznajmiła, lecz po chwili spoważniała. - Muszę ci o czymś powiedzieć.
Marinette na jej poważny ton głosu spięła się lekko.
-O co chodzi? - zapytała po chwili niepewnie na nią spoglądając.
-Za godzinę wyjeżdżamy z tatą na tygodniowe targi piekarzy - oznajmiła.
-Za godzinę? - zapytała zaskoczona. - Czemu mi wcześniej nie powiedzieliście?
-Tak jakoś wyszło, sama się niedawno dowiedziałam - wyjaśniła popijając herbatę. - Poradzisz sobie? - zapytała troskliwie.
-Oczywiście.
-W salonie masz kopertę z pieniędzmi, powinny ci na ten tydzień starczyć - powiedziała. - Ja lecę zobaczyć co u ojca.
-Jasne - odparła, gdy Sabine już zniknęła za drzwiami.
Dokończyła śniadanie i weszła do pokoju.
-Uwaga! - krzyknęła zwracając przy tym uwagę kwami. - Za godzinę zostaniemy sami na tydzień.
Kwami ucieszyły się, w końcu będą mogły swobodnie przemieszczać się po całym mieszkaniu, włącznie z piekarnią. Stworzenia uwielbiały makaroniki, croissanty i drożdżówki wyrobów Tom'a.
Dziewczyna zaczęła uczyć się historii. Po 40 minutach nauki rodzice wezwali ją do salonu.
-Tak? - zapytała schodząc po schodach.
-My się zbieramy - wyjaśnił jej ojciec.
Mama przytuliła dziewczynę.
-Uważaj na siebie, proszę - szepnęła jej we włosy.
-Trzymaj się, w razie czego dzwoń - rzucił Tom i wyszli.
Marinette wyjrzała za okno, gdy jej rodzice odjechali krzyknęła jedynie:
-Możecie już wyjść!
Nagle przed nią pojawiła się gromada kwami.
-Chodzcie do piekarni! - krzyknęła Ziggy.
Za nią poleciała reszta magicznych istot. Marinette zaśmiała się pod nosem.
-Oby twoi rodzice się nie zorientowali, że są aż takie braki - rzuciła z śmiechem Tikki.
-Najwyżej będziemy piec dzień przed ich przyjazdem - odparła wzruszając ramionami.
-To trochę roboty nas czeka.
Marinette zrobiła herbatę i usiadła na kanapie. Rozmawiała chwilę z Tikki, gdy nagle pojawiło się przed nią białe światło, z którego wyszedł mnich.
-Yang? -zapytała zaskoczona wstając. - Co tu robisz?
-Oni...t-tu idą... - oznajmił przerażony.
***
Mulaci właśnie szli do parku, gdzie umówili się z resztą klasy.
-Dobra musimy coś zrobić! - zarządziła Alya.
-Ale co? - zapytał Adrien.
Przyjaciele spotkali się w kwestii Marinette. Dziewczyna stała się wycofana, nie wychodziła z nimi. Alya co prawda wiedział, że jest ona Biedronką, lecz nie rozumiała, czemu nie chce się spotykać. Zawsze uwielbiała z nimi wychodzić. Zebrali prawie całą klasę, oprócz Chloe, Sabriny, Lili i Nathaniela.
-Nie wiem, ale widać, że nie jest u niej w porządku - zauważył Max.
-Nie możemy tak tego zostawić - odparła zdeterminowana Alix.
CZYTASZ
Los Strażnika || Miraculous ✓
Fanfiction"Tam, gdzie los jest dla nas zbyt łaskawy, zwykle pojawia się otchłań, w którą w każdej chwili mogą runąć wszystkie marzenia" ...