[14] Wyjazd

253 23 0
                                    

Kiedy wróciła do domu rzuciła się załamana na łóżko. Jęknęła zdruzgotana.

-Dlaczego ja w ogóle zaczynałam ten temat? - zapytała sama siebie.

Kwami ucichły. Podleciały do niej i spojrzały pytająco.

-O co chodzi? - zapytał Mullo.

-Marinette zapytała się Kota, czy w razie czego zajmie się szkatułą, on natomiast zaczął się jej wypytywać dlaczego niby miałby ją przejąć - wyjaśniło kwami tworzenia.

Dziewczyna na jej słowa schowała głowę w poduszkę.

-Jestem straszna! Po co zaczynałam o tym! - powtarzała w kółko nastolatka.

-Oj Mari, nie możesz się obwiniać - rzucił pocieszająco Xuppu.

-Powiedziałaś o tym, bo uznałaś to za słuszne - dodał Barkk.

-Niby tak, ale - zaczęła, lecz jej wypowiedź została przerwana.

-Nie ma żadnego ale! - wtrąciła Pollen. - Dobrze, że z nim porozmawiałaś, nie to, że coś przewiduje, ale w razie czego on musi wiedzieć, że jest taka możliwość.

Marinette zastanawiała się chwilę nad sensem słów wypowiedzianych przez kwami mirakulum pszczoły.

-Macie rację, musi wiedzieć, że jest taka opcja - przyznała wstając. - Po prostu nie chce, aby teraz się zamartwiał.

***

Blondyn wylądował u siebie w pokoju.

-Chowaj pazury! - zdjął przemianę.

Plagga od razu poleciał w kierunku camemberta, który znajdował się w szafce obok łóżka.

-Plagg - zaczął ostrym tonem model.

Kwami zatrzymało się gwałtownie.

-Wiesz czemu poruszyła ten temat? - zapytał od razu.

Kwami milczało. Oczywiście, że wiedział. Nie raz był u Biedronki i wtedy reszta kwami mówiły mu o sytuacji z mnichami. Obiecał, że nie poruszy tego tematu.

-Plagg do cholery! - krzyknął zdenerwowany nastolatek.

-Oj już nie denerwuj się - rzucił podlatując bliżej. - Nie zadręczaj się tym.

-Jak mam się nie zadręczać po tym co mi dzisiaj powiedziała?! - zapytał z pretensjami w głosie. - Ja nie chce po prostu, żeby coś jej się stało.

Usiadł na kanapie i oparł głowę o dłonie.

-Słuchaj, wiem o co chodzi - zaczęło kwami destrukcji. - Możesz spać spokojnie, nic się nie wydarzy, naprawdę. Zaufaj mi.

-Może masz racje - odparł po chwili zastanowienia. - Nie powinienem tak się unosić.

-Noi w końcu mądrze gadasz młody, a teraz dawaj camembert, bo nie mogę myśleć z pustym żołądkiem.

Adrien jedynie westchnął zrezygnowany.

***

Następnego dnia była sobota. Marinette wstała po południu. Leniwie podniosła się z łóżka i udała do łazienki. Ogarnęła się i wyszła. Zeszła na dół.

-Cześć mamo - przywitała się z Sabine.

-Hej skarbie - odparła kładąc przed nią talerz z śniadaniem.

-Gdzie tata? - zapytała dziewczyna zajadając pancakes.

-W piekarni - oznajmiła, lecz po chwili spoważniała. - Muszę ci o czymś powiedzieć.

Marinette na jej poważny ton głosu spięła się lekko.

-O co chodzi? - zapytała po chwili niepewnie na nią spoglądając.

-Za godzinę wyjeżdżamy z tatą na tygodniowe targi piekarzy - oznajmiła.

-Za godzinę? - zapytała zaskoczona. - Czemu mi wcześniej nie powiedzieliście?

-Tak jakoś wyszło, sama się niedawno dowiedziałam - wyjaśniła popijając herbatę. - Poradzisz sobie? - zapytała troskliwie.

-Oczywiście.

-W salonie masz kopertę z pieniędzmi, powinny ci na ten tydzień starczyć - powiedziała. - Ja lecę zobaczyć co u ojca.

-Jasne - odparła, gdy Sabine już zniknęła za drzwiami.

Dokończyła śniadanie i weszła do pokoju.

-Uwaga! - krzyknęła zwracając przy tym uwagę kwami. - Za godzinę zostaniemy sami na tydzień.

Kwami ucieszyły się, w końcu będą mogły swobodnie przemieszczać się po całym mieszkaniu, włącznie z piekarnią. Stworzenia uwielbiały makaroniki, croissanty i drożdżówki wyrobów Tom'a.

Dziewczyna zaczęła uczyć się historii. Po 40 minutach nauki rodzice wezwali ją do salonu.

-Tak? - zapytała schodząc po schodach.

-My się zbieramy - wyjaśnił jej ojciec.

Mama przytuliła dziewczynę.

-Uważaj na siebie, proszę - szepnęła jej we włosy.

-Trzymaj się, w razie czego dzwoń - rzucił Tom i wyszli.

Marinette wyjrzała za okno, gdy jej rodzice odjechali krzyknęła jedynie:

-Możecie już wyjść!

Nagle przed nią pojawiła się gromada kwami.

-Chodzcie do piekarni! - krzyknęła Ziggy.

Za nią poleciała reszta magicznych istot. Marinette zaśmiała się pod nosem.

-Oby twoi rodzice się nie zorientowali, że są aż takie braki - rzuciła z śmiechem Tikki.

-Najwyżej będziemy piec dzień przed ich przyjazdem - odparła wzruszając ramionami.

-To trochę roboty nas czeka.

Marinette zrobiła herbatę i usiadła na kanapie. Rozmawiała chwilę z Tikki, gdy nagle pojawiło się przed nią białe światło, z którego wyszedł mnich.

-Yang? -zapytała zaskoczona wstając. - Co tu robisz?

-Oni...t-tu idą... - oznajmił przerażony.

***

Mulaci właśnie szli do parku, gdzie umówili się z resztą klasy.

-Dobra musimy coś zrobić! - zarządziła Alya.

-Ale co? - zapytał Adrien.

Przyjaciele spotkali się w kwestii Marinette. Dziewczyna stała się wycofana, nie wychodziła z nimi. Alya co prawda wiedział, że jest ona Biedronką, lecz nie rozumiała, czemu nie chce się spotykać. Zawsze uwielbiała z nimi wychodzić. Zebrali prawie całą klasę, oprócz Chloe, Sabriny, Lili i Nathaniela.

-Nie wiem, ale widać, że nie jest u niej w porządku - zauważył Max.

-Nie możemy tak tego zostawić - odparła zdeterminowana Alix.

Los Strażnika || Miraculous ✓ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz