[17] Ostateczność

251 22 0
                                    

Dziewczyna myślała, że nie będzie to konieczne, ale wiedziała, iż w obecnej sytuacji będzie musiała zaryzykować. Nagle mnisi przywołali za pomocą swoich mocy wszystkie kwami ze szkatułki. Su-Han użył swojego berła i wtedy stworzenia nie mogły się ruszyć. W okół nich była biała poświata, a one odczuwały ogromny ból co można było łatwo wyczytać z wyrazu ich twarzy.

-Co zamierzasz teraz zrobić? - zapytał drwiąco Zen.

-Zostawcie je! - krzyknęła oburzona i przejęta na co mężczyzna zaśmiał się gardłowo.

-Oj już nie przesadzaj, to tylko nic nie warte robaki - mruknął Will drwiąco, a wtedy coś w niej pękło.

Zacisnęła ręce w pięści tak mocno, że aż zrobiły się one czerwone. Zacisnęła usta w wąska kreskę i posłała im mordercze spojrzenie.

-Cofnij to - warknęła. - Nie waż się tak więcej o nich mówić! - zarządała i uderzyła go z całej siły w brzuch tak, że upadł kilkanaście metrów dalej zwijając się z bólu na ziemii.

-T-taka p...prawd-da... - wydukał trzymając się za brzuch.

-Tak się składa że te " nic nie warte robaki " były przy mnie w najgorszym momencie. To one były przy mnie gdy straciłam przyjaciół, zawodnikami rodziców, gdy się cięłam i popadałam z dnia na dzień coraz większą depresję. Gdyby nie one możliwe że by mnie tu teraz nie było, więc nie waż się więcej tak o nich mówić! - krzyknęła z bólem w tonie.

Wszyscy przyjaciele Marinette wstrzymali oddech. Nikt z nich nie wiedział jak bardzo dziewczyna cierpiała. Nikt nie pomyślał, że mogła się targnąć na własne życie, że przeżywała aż takie problemy spychiczne. Momentalnie każdemu zrobiło się głupio, że tak okrutnie ją wtedy traktowali.

-Wiecie co, nie zamierzam dłużej się z wami męczyć - powiedziała tajemniczo.

-Do czego dążysz? - zapytał podejrzliwie Jack wyczuwając, że coś ewidentnie jest nie tak.

-Tyle czasu byłam wam posłuszna, robiłam wszystko tak jak chcieliście, ale nie będę dłużej tańczyć tak jak mi zagracie - oznajmiła z nienawiścią w głosie. - Nie zasługujecie na miano mnichów. I zrobię to co powinnam zrobić już dawno temu.

-Chwila...

-Nie odważysz się - warknął Su- Han patrząc na nią wyzywająco.

Dziewczyna obdarowała go jedynie niechętnym spojrzeniem i odsunęła się kilka metrów w tył.

-Ja Biedronka, strażniczka główniej szkatułki z mirakulami żądam, aby każdy z tybetańskich mnichów, którzy są podwładni Su-Hanowi i Zenowi zostali pozbawieni swoich funkcji - powiedziała, a wtedy szkatułka uniosła się ku niebu.

Światła błyskały w różne strony. Nagle każdy z mnichów pokolei zaczął upadać na ziemię, oprócz Yang'a, gdyż on nie był podwładnym Su-Hana. Kiedy ostatni mężczyzna upadł nieprzytomny na ziemię, szkatułka trafiła wprost w ręce Biedronki.

Dziewczyna moemntalnie poczuła zawroty głowy. O mało by się nie przewróciła, gdyby nie szybka reakcja Yang'a. Mężczyzna złapał ją w talii i pomógł utrzymać równowagę.

-Jest okej? - zapytał zmartwiony wciąż mocno ją trzymając.

-Tak - odparła słabo łapiąc się za głowę. - Po prostu dawno nie używałam aż tyle mocy - wyjaśniła wysilając się na uśmiech.

Mężczyzna pomógł jej oprzeć się o pobliską ścianę. Wtedy wszystkie kwami do niej podleciało i przytuliły swoją opiekunkę.

-Tak się martwiliśmy!

-Jest już dobrze - uspokajała je.

Kiedy poczuła się trochę lepiej, wolnym krokiem podeszła do bohaterów i poprosiła o zwrot mirakuli, co oni posłusznie uczynili.

-Marinette! - krzyknął z ulgą w głosie Wayzz. - Jak dobrze, że nic ci się nie stało!

-Wiedziałem, że będzie z nimi problem - powiedział Trixx; kwami lisa.

-Nie martwcie się, naprawdę - odparła wymijająco.

Rezejrzała się dookoła.

-Musimy ich stąd zabrać zanim ktoś tu przyjdzie - zarządziła. -Yang, możesz ich teleportować do wioski obok świątyni? - poprosiła go.

-Oczywiście - odparł i za pomocą mocy przeteleportował ich we wcześniej wspomniane miejsce.

Biedronks podeszła do niego, a ten ją przytulił z całej siły co ona również odwzajemniła.

-Muszę już iść, porozmawiać z mnichami - oznajmił mężczyzna na co ta przytaknęła.

-Jasne. Wpadnij za niedługo - nakazała.

-Nie martw się - odparł z uśmiechem i przywołał portal. - Do zobaczenia młoda - powiedział na pożegnanie i zniknął, a za nim portal.

Nastolatka westchnęła i przymknęła oczy. Wiedziała, że będzie musiała wszystko teraz wytłumaczyć swoim przyjaciółkom.

-Marinette? - zapytała Mylene.

-Tak wiem, możecie być zaskoczeni. Przepraszam, że dowiadujecie się w taki sposób - mruknęła. - Macie prawo być źli.

-Źli?! - zapytała z niedowierzaniem Alix. - Dziewczyno, niby dlaczego mielibyśmy się na ciebie złościć?

-Pewnie jesteście rozczarowani, że to ja...

-Co ty mówisz, Mari? Jesteśmy w szoku, ale bardzo dumni z ciebie, że to ty byłaś tą, co ratuje nas codziennie od tak długiego czasu. Poświęcasz życie dla nas każdego dnia! - powiedział Kim.

-Naprawdę nie jesteście zawiedzeni tym, że to ja? - zapytała z nadzieją, ale i lekkim strachem.

-Naprawdę - przytaknął Nino z uśmiechem.

Alya podeszła do niej i ją przytuliła starając się hamować łzy.

-Kocham cię Mari - szepnęła jej do ucha powstrzymując łzy.

Mimo, iż wiedziała kim jest pod maską Biedronka to nie mogła postąpić inaczej w tej sytuacji.

-Ja ciebie też Al.

Kiedy się od siebie oderwały, mulatka podciągnęła nosem.

Marinette zauważyła, że kilka mirakuli wyleciało ze szkatułki. Nakazała kwami je pozbierać.

-Wybaczcie, ale muszę odnieść szkatułę - oznajmiła.

-Marinette, zaczekaj - powiedział Adrien, na co serce dziewczyny zaczęło bić szybciej.

Los Strażnika || Miraculous ✓ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz