Bohaterka stała chwilę w osłupieniu. Po chwili się ocknęła i podeszła do mnicha.
-Zen, co ty tu robisz? - zapytała zaskoczona jego obecnością.
-Przyszedłem porozmawiać, teraz - odparł szorstkim tonem.
Dziewczyna jedynie opuściła głowę i odwróciła się do partnera.
-Do zobaczenia na patrolu Kocie - rzuciła smętnie i wraz z mnichem udała się w kierunku domu.
Kiedy wylądowali u niej na balkonie Zen zaczął od razu temat.
-Czemu się nie zgodziłaś na żądania Su-Hana? - zapytał z wyraźnymi pretensjami w głosie.
-A więc to o to chodzi - odparła zrezygnowana. - Chyba sobie żartujesz, wasze żądania są absurdalne.
-Sa idealne przy obecnych okolicznościach - oznajmił chowając dłonie za plecy.
-A pomyśleliście chociaż przez chwilę, kto będzie chronił Paryż jak oddam Tikki i się wyprowadzę?
-Znajdziemy inną Biedronkę - powiedział wzruszając ramionami.
Marinette zamilkła. Wiedziała, że może i nie była najlepszą Biedronką, a już na pewno nie w ostatnim czasie, ale bolało ją to, że tak łatwo mogliby ją zastąpić.
-Nigdy na to nie pozwolę - powiedział stanowczo. - A teraz za przeproszeniem myślę, że lepiej będzie jak już pójdziesz.
-I tak cię do tego zmusimy, prędzej czy później tak się właśnie stanie, możesz być tego pewna - oznajmił, po czym wszedł do białego portalu.
Marinette oparła się o barierkę balkonu i westchnęła ciężko. Nie wiedziała co robić, jak się im przeciwstawić. W końcu walka z niebiańskim strażnikiem nie należała do najlepszych pomysłów.
-Mari? - usłyszała za plecami.
-Tak? - zapytała zauważając przed sobą wszystkie kwami.
-Wszystko w porządku? - zapytał Sass.
-Pewnie - odparła od razu wycierając swoje oczy mokre od łez.
Szybko zeszła do pokoju zostawiając stworzenia na balkonie.
-Tikki ona kłamała, prawda? - zapytał przejęty stanem strażniczki Wayzz.
-Niestety, Zen po walce ją poprosił o rozmowę - wyjaśniła spuszczając głowę.
-W tej sprawie co ostatnio Su-Han? - zapytał dla pewności Stompp.
Tikki jedynie przytaknęła.
Marinette w tym czasie poszła do łazienki i oparła głowę o chłodne kafelki. Nie wiedziała co robić, jak się im przeciwstawić, wiedziała, że nie może się zgodzić na ich warunki.
Bardziej dobijał ją fakt iż o mnichach dowiedział się Kot. Poznał Su-Hana, ale do tej pory myślał, że to jest jedyny mnich świątyni. Tak naprawdę było ich wielu. Bała się, że na dzisiejszym patrolu on będzie dociekiwał o co chodziło i kim jest Zen.
Kiedy wyszła zauważyła kwami, które żywo dyskutowali na nieznany jej temat. Dziewczyna położyła się na łóżku i zasnęła.
***
-Marinette! - krzyknęła na cały głos Tikki, na co ta aż spadła z łóżka.
-Co się dzieje? - zapytała wstając leniwie i patrząc na nią nieprzytomnie.
-Patrol zaczął się 3 minuty temu - oznajmiła.
Nastolatka wytrzeszczyła oczy i spojrzała na zegarek na biurku, który rzeczywiście wskazywał 20.03, a patrol mają punkt 20.00.
-Czemu mnie wcześniej nie obudziłaś? - zapytała spanikowana.
-Próbowałam, ale tak twardo spałaś, że nie mogłam cię obudzić - wyjaśniła kwami.
-Kropkuj!
Kiedy wyszła z pokoju przez okno od razu skierowała się w kierunku Wierzy Eiffla. Biegła na złamanie karku. Bała się, że Kot już poszedł.
Kiedy dotarła w miejsce ich spotkań odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła chłopaka w czarnym lateksie. Podeszła do niego.
-Hej Kocie, wybacz za spóźnienie - przywitała się.
-Kropeczka, bałem się, że nie przyjdziesz - oznajmił podchodząc bliżej niej. - Piękna jak zawsze.
-Irytujący jak zawsze - mruknęła odpychając go lekko od siebie. - To co? Zaczynamy patrol?
-Mogłabyś być czasem trochę bardziej romantyczna - mruknął pod nosem na co ta przewróciła oczami.
-Po prostu chodź.
Po czym zaczęli patrolować ulice Paryża. Dzisiaj akurat postanowili się rozdzielić, aby szybciej skończyć i mieć trochę czasu dla siebie.
Właśnie przechodziła przez dość specyficzną dzielnicę. Nagle usłyszała krzyki. Pobiegła w tamtym kierunku i zobaczyła starszą panią, a za nią dwóch napakowanych facetów ubranych na czarno. Szybko zaskoczyła z dachu w tą alejkę.
-Nie ładnie tak straszyć starsze osoby - zaczęła zadziornie.
-Wiesz co masz rację, lepiej jest się zabawić z młodą bohaterką - powiedział jeden z nich z zadziorskim uśmiechem.
Biedronka spojrzała za siebie i jak się okazało staruszka zdarzyła uciec, na co ta odetchnęła w duchu z ulgą.
-To co skarbie, zabawimy się? - zapytał jeden z nich podchodząc do niej.
Bohaterka wzięła do ręki yoyo i już miała atakować, lecz nagle ktoś za jej plecami wytrącił jej broń. Okazało się, że to trzeci w facetów. Ten jednak był o wiele wyższy i umięśniony.
Rzucił dziewczyną o ścianę na co ta upadła na ziemię.
-To do roboty chłopaki.
Nastolatka wstała podpierając się ściany budynku. Nagle jeden z nich przygwoździł ją do ściany. Dziewczyna nie miała siły się wydostać, drugi z nich do niej podszedł i zaczął całować jej szyję. Wyrywała się, lecz oni byli zbyt silni. Nic dziwnego w końcu ich było trzech facetów kontra ona jedna.
-Puszczaj mnie! - krzyknęła, na co jeden z nich zakrył jej dłonią usta.
-Cicho ślicznotko, zaraz będzie po sprawie.
Wiedziała, że nie ma szans na ucieczkę, była bezsilna.
Poczuła jak jeden z nich robi jej malinke na szyi. Z całej siły powstrzymywała łzy, musiała być twarda. Czuła jak dłonie któregoś z nich wędrują po jej talii aż do bioder.
Nagle usłyszała dźwięk uderzenia. Spojrzała i zauważyła jak jeden z mężczyzn leży na ziemii.
-Puszczajcie ją!

CZYTASZ
Los Strażnika || Miraculous ✓
Fanfiction"Tam, gdzie los jest dla nas zbyt łaskawy, zwykle pojawia się otchłań, w którą w każdej chwili mogą runąć wszystkie marzenia" ...