ROZDZIAŁ VIII

1.2K 26 2
                                    

Agnes pov

Gdy Otworzyłam oczy oślepiło mnie jasne światło przez co odrazu zamknęłam oczy

-Słyszy mnie pani-powiedział kobiecy głos na co kiwnełam głową

-Pić-powiedziałam a bardziej wyszeptałam otwierając oczy przyzwyczajając się do światła. Po chwili Poczułam przy ustach plastikowy kubek z wodą z którego upiłam dwa łyżki-dziękuję powiedziałam już normalnie-gdzie jestem

-W szpitalu wczoraj przyniosło panią dwóch mężczyzn jeden to był pani ojciec a drugi to narzeczony od wczoraj siedzi pod salą-gdy to usłyszałam to byłam wkurwiona co on chciał tym osiągnąć zresztą przez niego tu się znalazłam

-A co dokładnie się stało-spytałam panią pielęgniarkę

-Straciła pani przytomność a przez to że wzięłaś leki na pusty żołądek musieliśmy zrobić czyszczenie żołądka

-Dobrze dziękuję za wszystko-powiedziałam a ona wyszła z Sali. Odrazu zaczęłam się zastanawiać co zrobić z Ryanem wkurwił mnie i to na maksa. Po chwili wszedł wspomniany wczesńiej osobnik a ja odwróciłam głowę w drugą stronę. Musiałam napomnieć że miałam osobną salę która była tylko dla mnie. Ale wracając usiadł na małym krzesełku obok mojego łóżka widziałam kątem oka jak patrzał na moją twarz.

-Jesteś zła-nie odezwałam się-jesteś zła-spytał wyraźnie podenerwowany-nie zachowój się jak dziecko naprawdę nie chciałem żeby to tak wyszło- nie wiem dlaczego ale zabolało to mnie a do oczu zaczęły mi napływać łzy-do diabła spójrz na mnie-krzyknął na mnie a ja automatycznie się Spojrzałam

-Nie jestem jak inne dziewczyny nie chcę siedzieć w domu i zajmować się dziećmi i brać twoje pieniądze nie jestem jak inne mam ambicje i marzenia a ty mi je odbierzesz-powiedziałam przez zaciśnięte zęby nikt mnie wciągu dwóch lat nie doprowadził do takiego stanu

-rozumiem ciebie nie zamieżam cię ograniczać poznaj mnie bardziej a zrozumiesz o co mi chodziło po prostu się martwię i nie chcę cię stracić nawet skoro cię jeszcze nie mam-wziął moje dłonie pocałował je i Spojrzał mi w oczy

-Możemy spróbować ale niczego nie obiecuję ale nie możesz mnie w niczym ograniczać rozumiesz-powiedziałam a on kiwnął głową na tak. Siedzieliśmy w ciszy jeszcze chwilę aż wszedł do sali George

-Ciao dolcezza -powiedział do mnie po włosku

-Benvenuto fratello-odpowiedziałam uśmiechając się szeroko uwielbiałam rozmawiać po włosku

-Potrafisz mówić po włosku-spytał mnie zdziwiony

-No tak włosku chińsku rosyjsku hiszpańsku niemiecku i japońsku a co

-Wiedziałem że byłaś przygotowywana do obięcia władzy ale nie że aż tak-zaśmiał się

-Potrafi o wiele więcej niż myślisz-powiedział mój przyjaciel

-Domyślam się to ja już wam nie przeszkadzam do zobaczenia-Ryan chwycił moją dłoń i ją pocałował po czym wyszedł

-Ohoho ktoś tu się zakochał - zaśmiał się George

-Zamknij się dalej go nienawidzę ale dam mu szansę

-Mhm już to widzę jak się kochacie i macie gromadkę dzieci-Spojrzał na mnie i się perfidnie uśmiechnął - ale ja tu jestem bardziej w formie transportera mam dla ciebie coś

-Co-powiedziałam wkurwiona

-Twoja babcia ci zrobiła trochę jedzenia bo jak to ona powiedziała „w tym jebany szpitalu to oni mi ją zagłodzą”-powiedział i się zaśmiał a ja razem z nim

-tęsknię za nią a teraz pokaż co tam masz bo jestem głodna

-Miała rację-powiedział i wyjął pojemnik w którym było spagetti a ja odrazu wyrwałam mu go z rąk-co tak zachłanie

-Może połamię ci rękę i zobaczysz jak to jest być w szpitalu-powiedziałam z pełną buzią

-powoli bo się jeszcze udusisz-powiedział śmiejąc się i wyjął kolejny pojemnik gdzie były moje ulubione ciasteczka a czasami babcia dodawała do nich marihuanę Spojrzałam w oczy mojemu kompanowi - nie patrz tak jesteś w szpitalu i nie możesz-powiedział a ja z smutkiem Spojrzałam się na prawie już pustą miskę z makaronem po czym wyjadłam go do końca

-masz coś jeszcze-spytałam

-tylko woda i wszystko

-dziękuję-chwilę jeszcze rozmawialiśmy po czym dostał om telefon i musiał iść pożegnałam się z nim i zaczełam się nudzić. Po 30 minutach usłyszałam otwieranie dzwi  i zobaczyłam tego samego chłopca którego osłoniłam przed strzałem a w ręku trzymał bukiet kolorowych kwiatów

-Dzieńdobry chciałem pani podziękować-powiedział odłożył kwiaty i wszedł na łóżko i się do mnie przytulił

-Nie musiałeś naprawdę-powiedziałam uśmiechając się do niego

-Ale chciałem tak mnie wójek nauczył-powiedział dumnie wypinając pierś

-A kim jest Twój wójek jeśli mogę wiedzieć

-Wójek Rayan powiedział że panią zna i że zostanie pani moją ciocią-powiedział do mnie a ja zamrłam Ryan był wójkiem dla tego małego

-A kim są Twoi rodzice-spytałam bo nie rozumiałam o co chodzi

-Nigdy ich nie poznałem zginęli w pożarze a mnie uratował wójek a od tamtego czasu mieszkam w domu dziecka i czasami zjawiam się na jakiś przyjęciach albo jestem w domu i wójka-powiedział wyraźnie smutny chłopiec

-Ej mały przepraszam nie chciałam-rozejrzałam się po sali i zobaczyłam ciasteczka-o proszę poczęstuj się moją babcia je zrobiła-chłopiec uśmiechnął się i chwycił dwa ciasteczka-jak się nazywasz

-Arthur-powiedział z pełnymi ustami-a mogę nazywać cię ciocią

-Oczywiście Arthurze a wójek czeka przed salą-spytałam a chłopiec kiwnął głową na tak - jak chcesz możesz go tutaj zaprosić do nas żeby przyszedł

-Nie nie chcę wójka tutaj

-Dobrze rozumiem-rozmawiałam jeszcze chwilę z chłopcem po czym poszedł sobie bo musiał wracać. Postanowiłam że jak wyzdrowieję to porozmawiam z Ryanem o tym chłopcu.

Nie będziesz mną żądził!!! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz