Prolog

4.4K 252 185
                                    

Nikt na świecie nie pragnął tego dnia tak bardzo jak szesnastoletnia Libra, która zaraz po odebraniu świadectwa ze szkoły pobiegła do domu bez pożegnania z koleżankami z klasy. Jej krótkie włosy falowały na wietrze gdy wpadła do domu, a potem od razu po walizkę do pokoju.

Odkąd była mała, co roku prosiła swojego nadopiekuńczego ojca, żeby pozwolił jej jechać na obóz. Nie mogła się zdecydować, czy woli przez okres wakacji uczyć się malarstwa czy aktorstwa, ale to i tak nie miało znaczenia, bo pan Piotr konsekwentnie odmawiał. Dlatego zamiast poszerzać horyzonty, spędzała całe lato zamknięta pod kluczem. Pan Piotr nie był złym rodzicem, miał tylko jedną wadę: bardzo bał się o swoją córkę, chociaż nigdy nie dała mu ku temu żadnego powodu.

W tym roku coś się zmieniło. Od miesiąca Libra zaczęła obserwować na swojej dłoni zmiany, niepodobne do niczego, co kiedykolwiek widziała. Bezkształtna szara plama rozprzestrzeniała się na jej delikatnej skórze w mgnieniu oka. Żaden lekarz nie potrafił wyjaśnić tego zjawiska, a przy każdej kolejnej nieudanej diagnozie, pan Piotr coraz bardziej siwiał i drżał. Libra nie przejmowała się tym tam bardzo, jak on, bo znamię nie sprawiało jej bólu.

W końcu pan Piotr się poddał. Znalazł klinikę w drugim końcu kraju, która zapewniała, że pomoże, i pomimo swoich stanowczych przekonań, postanowił zaufać szpitalowi. Libra czuła się, jakby wygrała los na loterii - chociaż nie jechała na wakację, tylko na zabieg.

Właśnie zamykała walizkę, gdy pan Piotr wpadł do jej pokoju.

- Pakuj się. - powiedział ostro.

Patrzył na córkę szeroko otwartymi oczami, jakby właśnie zobaczył ducha. Sapał ciężko, a jego ręka zaciśnięta na klamce drżała.

- Już jestem spakowana. - odparła Libra pogodnie, wskazując palcem na walizkę.

Pan Piotr pokręcił zamaszyście głową. Na jego wysokim czole wystąpiły krople potu.

- Nie do szpitala. Wyprowadzamy się.

- Co?

- Spakuj tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Gdzie jest twój telefon?

Libra odruchowo zerknęła na biurko, a pan Piotr podążył za jej wzrokiem. Podszedł do okna, po drodze chwytając urządzenie i bezceremonialnie wyrzucił je tak daleko, jak był w stanie.

- Tato, co ty robisz?! - Libra zerwała się na nogi, gdy jej telefon lądował w basenie u sąsiadów.

- Nie zadawaj żadnych pytań! Nie bierz nic, co może śledzić twoją lokalizację. Szybko!

  Libra otworzyła usta, ale przerażenie w twarzy ojca sprawiło, że zabrakło jej słów. Pan Piotr zagryzł zęby i obejrzał się za siebie niespokojnie.

- Masz pięć minut. Spotkamy się na podjeździe. Nikogo nie informuj, że wyjeżdżamy.

Wybiegł z pokoju, pozostawiając córkę skołowaną. Stała przez chwilę bez ruchu, wpatrując się tępo w ścianę. Strach ojca nieco się jej udzielił. Gdy kroki na schodach ucichły, Libra się otrząsnęła. Chwyciła walizkę prawie tak dużą jak ona sama i pobiegła na zewnątrz.

Na podjeździe stał samochód, ale pana Piotra w nim nie było. Libra postawiła bagaż na kostce brukowej i obeszła wokół dom. Gdy nie znalazła nigdzie ojca, weszła z powrotem do środka.

- Gdzie jesteś, tato? Ja już jestem gotowa! - Wykrzyknęła, stanąwszy w progu jego gabinetu.

Pana Piotra nie było również tam, gdzie przesiadywał przez większość dnia. Teraz gdy Libra się nad tym zastanowiła, w domu panowała absolutna cisza, jakby była w nim całkiem sama.

Zawołała ojca jeszcze dwukrotnie, a gdy nie dostała żadnej odpowiedzi, podeszła na palcach do jego biurka.Jego laptop był włączony i nawet jeszcze niewygaszony. Po krótkiej chwili wahania Libra weszła w historię przeglądarki i zauważyła, że została ona usunięta. Opadła na duży obrotowy fotel sfrustrowana brakiem odpowiedzi na dziwne zachowanie ojca i odsunęła od siebie laptopa.

Spod urządzenia wysunęła się żółta koperta. Była otwarta, wręcz roztargana nerwowym gestem.

Libra rozejrzała się jeszcze raz po gabinecie, upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu, po czym wyciągnęła rękę po kopertę. Zaadresowano ją do pana Piotra ciekawym, pochyłym pismem. Libra z lekkim wahaniem zajrzała go środka i wyciągnęła z niej złożony na pół list.

Drogi Panie Piotrze,    
Pragnę uprzejmie poinformować, że Waga jest jedynym Znakiem, który jeszcze nie dotarł do Zodiaku na obowiązkowe nauczanie przygotowujące do przejścia prawidłowej transformacji. Pozostali uczniowie rozpoczęli naukę wraz z początkiem czerwca. Rada pedagogiczna Zodiaku weszła w posiadanie informacji, jakoby Pan próbował utrudnić Wadze dostanie się do szkoły. W imieniu dyrektora Korra Kosmeliusza zwracam się z prośbą o zaprzestanie tych działań. Oczekujemy Wagi jeszcze dziś. W przeciwnym razie podejmiemy drastyczne środki.                        
Z wyrazami szacunku,                           
Florentyna Lasterah

Libra wpatrywała się tępo w litery. Czyżby jej ojciec miał jakieś problemy prawne? Jeśli wcześniej czuła się źle z grzebaniem w jego rzeczach, to teraz już zupełnie o tym zapomniała. Rzuciła kopertę na biurko rozgoryczona, a wtedy coś w papierze zabrzęczało. Chwyciła ostrożnie za róg koperty i wysypała jej zawartość. Na biurko wypadł z łoskotem naszyjnik. Libra przychyliła się lekko by się mu przyjrzeć. Na cienkim, złotym łańcuszku wisiał medalion. Składał się z dwóch szarych części, na których wygrawerowany był symbol starodawnej wagi z dwoma szalami przechylającymi się nieznacznie ku lewej stronie.

Libra wzięła amulet do ręki z zamiarem otworzenia go, ale gdy przedmiot zetknął się ze skórą jej dłoni, poczuła przeszywający ból w znamieniu, jakby przez jej żyły przepłynęły płomienie. Libra krzyknęła głośno i wypuściła medalion z dłoni, a on upadł na podłogę w tym samym momencie, w którym jej bezwładne ciało osunęło się na fotel.

Walka z WężownikiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz