Rozdział 10

341 54 111
                                    



Nim otworzyła oczy, zaczęła modlić się w myślach, by to wszystko okazało się snem. Może znowu obudzi się w dużej klatce i dostanie szansę, by wszystko naprawić? Pójdzie do Kosmeliusza wcześniej i poprosi go o dziwną książkę, zdąży ją przeczytać w ciągu dwóch miesięcy i nie zrobi sobie wroga w Skorpionie.

Wiele by dała, by cofnąć czas. Gdy w końcu rozchyliła powieki wiedziała, że druga szansa nie jest jej dana. Leżała na kanapie w gabinecie Kosmeliusza, a głowa pękała jej z bólu.    

Dyrektora nie było z nią w pomieszczeniu. Libra uniosła wzrok ku długim schodom, ale nigdzie go nie zauważyła.

  Zaczęła rozmasowywać nogi i ręce, które bolały tak, jakby naderwała wszystkie mięśnie na raz. Przeklinała w myślach Murgena za to, że się nad nią znęca, jednak przywoływanie złych myśli wcale nie sprawiło, że poczuła się lepiej.

Spróbowała wstać. Ku jej zaskoczeniu, była w stanie ustać na nogach. Być może już się zahartowała w tych teleportacjach. Podeszła do regału z książkami. Kosmeliusz miał swoją własną kolekcję unikatowych pozycji - żadnej z nich nie widziała w bibliotece, w której Drużyna Strzelca spędzała większość czasu. Książki u dyrektora nie miały tytułów na okładach - były wyłożone różnokolorową skórą bez żadnych oznaczeń.

Libra przejechała palcem po pierwszej z brzegu. Była fioletowa, choć jej kolor dawno zniknął pod warstwą kurzu. Gdy już miała wyciągnąć ją z półki, usłyszała za sobą głos:

- Profesor Murgen nie daje ci spokoju, co?

Kosmeliusz stał tuż za nią. Libra wsunęła książkę z powrotem na półkę. Odskoczyła od regału i odwróciła się do dyrektora. Trzymał w rękach kufel z dobrze jej już znaną granatową breją w środku.

- Tym razem akurat miał rację - wyznała Libra. - Prawie zabiłam Skorpiona.

Dyrektor wskazał jej miejsce na kanapie, a ona wzięła od niego kubek i usiadła. Wolała już czuć ból w całym ciele niż pić warysol, ale nie mogła odmówić dyrektorowi, który przyglądał się jej w oczekiwaniu. Dopiero gdy pociągnęła łyk, pokiwał głową w zamyśleniu.

- Ufam, że nie zamierzałaś zrobić mu krzywdy?   

  - Nie. Oczywiście, że nie - odparła szybko. - Ja chciałam mu pomóc.

- Wszystko jasne.

- Nie lubię go, ale nie zrobiłabym mu krzywdy...

- Ach, tak.

- Myślałam, że postępuję słusznie, ale to była adrenalia i...

- Rozumiem, Wago.

Kosmeliusz nie odrywał od niej spojrzenia swoich małych oczu, więc zastydzona Libra utkwiła wzrok w kuflu. Przez chwilę żadne z nich nic nie mówiło, a ona nie zamierzała przerywać ciszy. W wieży panował błogi spokój - słychać było tylko tykanie zegara.

- Dobrałaś sobie wspaniałych przyjaciół, Wago - powiedział w zadumie. - Ale z przykrością zauważam, że te poszukiwania za bardzo was pochłonęły. Przysłoniły wam obraz tego, co istotne.

Libra zamarła z kuflem w powietrzu. Opuściła rękę i poprawiła się w miejscu.

- Kto powiedział cokolwiek na temat poszukiwań?

  Odpowiedziała jej cisza. Z twarzy Kosmeliusza nie schodził przyjemny uśmiech. Cały czas patrzył w twarz Libry, jakby próbował przekazać jej jakiś sygnał, którego ona nie rozumiała.    

Usłyszeli szmery. Libra ten jeden raz miała nadzieję, że nikt nie biegnie jej na ratunek.

- Specjalnie dał mi pan tę książkę, prawda? Chciał pan, żebym się dowiedziała o meteroidzie?

Walka z WężownikiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz