Rozdział 8

349 59 47
                                    

Nie zdążyli wymyślić żadnego planu. Spodziewali się najgorszego. Byli pewni, że to właśnie teraz zacznie się wojna, na którę nie czuli się jeszcze przygotowani. Byk ruszył w stronę swojego pokoju, gdzie trzymał zapasowy miecz, a reszta Znaków porozstawiała się po salonie, przygotowując na nadejście Wężownika.

 W salonie nie stanął jednak Wężownik, a profesor Mangus Murgen. Jego obecność  wcale nie sprawiła, że poczuli ulgę. Naturalnie złą twarz miał wykrzywioną w absolutnej furii, jakiej jeszcze u niego nie widzieli. Jego zwykle ułożone włosy teraz drżały razem z całym ciałem. Wskazał trzęsącym się paluchem na Librę.

- Ty....

  Strzelec stanął przed dziewczyną.

- Chwileczkę. Jak pan tu wszedł?

  Murgen zmierzył go takim nienawistynym spojrzeniem, że nawet Baran poczuła dreszcze na plecach.

- Zaklęcie działa na Znaki z przeciwnej drużyny, ty głupcze, nie na czarowników - wysyczał, po czym zrobił krok w jego stronę.

- Po co pan tu przyszedł?

Murgen, który przeżywał jakiś wewnętrzny atak złości, nie był w nastroju na rozmowę. Odepchnął chłopaka bezceremonialnie na bok i wyciągnął ręce do Libry, ale Strzelec złapał równowagę i go do niej nie dopuścił.

- Może spytam inaczej - wycedził przez zęby. - Czy możemy panu jakoś pomóc?

- Nie zaczynaj ze mną, chłopcze! Wiem, że Waga odprawiała tutaj czary.

- Skąd taki pomysł?

Murgen otworzył usta, sapiąc ciężko. Zmrużył oczy.

  - Jestem odpowiedzialny za kontrolowanie zaklęć. Wiem o wszystkich nielegalnych czarach odbywających się w Zodiaku. A teraz zejdź mi z drogi, jeśli nie chcesz być wsadzony do lochu na noc.

Choć Strzelec nie miał zamiaru się odsuwać, Baran pociągnęła go na bok. Murgen doskoczył do Libry.

- Czy ty nie rozumiesz, co się do ciebie mówi?! - wrzasnął jej w twarz. - Ile razy mam ci powtarzać, że używanie magii jest zabronione?!

- No i co pan zrobi? Wyrzuci mnie?! - odkrzyknęła Libra w nagłym przypływie adrenaliny.

Jej pyskowanie nie przyniosło zamierzonych efektów. Nauczyciel zacisnął drżącą rękę na jej karku i zmusił ją, by wstała. Nie przejmował się jej krzykami. Wyprowadził ją z akademika, zatrzaskując drzwi, by zostawić pozostałe Znaki w tyle.

Wtedy ją puścił. Libra potknęła się o własne nogi i poleciała na posadzkę. Jej upadek rozniósł się echem razem ze złośliwym, dobrze jej znanym śmiechem.

- Ktoś tu ma kłopoty - odezwał się Skorpion.

  Stał oparty o ścianę ze skrzyżowanymi rękoma. Miał na twarzy wymalowany triumfalny uśmiech.   Murgen odwrócił się do niego. Krople potu z jego czoła poleciały na podłogę.

- Natychmiast wracaj do pokoju i chociaż udawaj, że śpisz! - wrzasnął władczo.

  Chłopak przewrócił oczami niczym rozpuszczony dzieciak w okresie buntu. Murgen nie tracił czasu na sprzeczki. Podszedł do Libry, która zaczęła wycofywać się na rękach.    
Nauczyciel złapał ją za ramię.

- Iferos - warknął.

Ostatnim, co Libra zobaczyła, zanim jej oczy wypełniła smuga żółtego światła, byli Strzelec i Baran wybiegający z akademika w ich stronę.

Od razu rozpoznała pomieszczenie, do którego ją teleportował. Skromny pokój w nocnym świetle wyglądał wspaniale. Oświetlały go tylko antyczne lampy porozstawiane po kątach.    

Walka z WężownikiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz