Rozdział 12

337 47 70
                                    




Trudno powiedzieć, które z nich było bardziej zdziwione. Murgen momentalnie zbladł, a jedynym ruchem, na który zdobyło się jego sztywne ciało, było rozluźnienie palców z szyi Libry, przez co upadła na kolana, kaszląc i masując swój kark. Skorpion był wyraźnie zszokowany ogromną klatką zajmującą większą część gabinetu, a także Librą zamknięta w niej razem z Murgenem. Przyglądał się temu wszystkiemu z otwartymi ustami.

  - Na co czekasz? - warknął Murgen. - Zamknij te drzwi, no już.

Skorpion otrząsnął się i wykonał polecenie. Zatrzasnął za sobą drzwi i zabezpieczył je zaklęciem. Powoli odwrócił się z powrotem do klatki, mrugając szybko, jakby był pewny, że mu się to tylko wydaje.

  - Ty wstrętny, nieposłuszny gówniarzu! - wrzasnął Murgen, podchodząc do krat. Jego twarz była biała z gniewu. - Kazałem ci odlecieć do Gwiazdozbioru! Co ty tu jeszcze robisz?!

Skorpion zerknął na Librę, która walczyła o oddech na podłodze.

  - Dlaczego... jesteś...w klatce? - spytał bez intonacji, jakby nie usłyszał nic, co powiedział Murgen.

Libra, która powoli wróciła do siebie, oparła się plecami o kraty. Do oczu naszły jej łzy z wysiłku, ale coraz łatwiej jej się oddychało. Skorpion patrzył na nią ze zmarszczonymi brwiami. Już nie wyglądał, jakby zaledwie kilka dni wcześniej wpadł w ogień. Miał na sobie swój burgundowy garnitur, a poruszał się sztywno raczej przez szok, niż ból.

  - Co się stało? - skierował pytanie słabym głosem do Murgena.

- Nie mam na to teraz czasu - odwarknął w odpowiedzi. - Posłuchaj mnie uważnie. Musisz wypowiedzieć antyzaklęcie i lepiej, żebyś nauczył się go szybko. Musisz mnie stąd wydostać.

  Skorpion wyglądał tak, jakby nie przyswoił nic, co do niego powiedział Murgen.

- Horoskop uwierzył w to, że trzymamy tu Wężownika, tak? - spytał cicho.

  - Słyszysz, co do ciebie mówię?!

Murgen uderzył ręką w kratę, tracąc cierpliwość, a Skorpion się wzdrygnął. Odsunął się o krok, przewracając w palcach nerwowo guzik od marynarki. Napotkał spojrzenie Libry. Nie zobaczyła w jego twarz typowej prześmiewczości, a raczej rozżalenie.

Libra stanęla na nogi.

- Powiedziałeś do niego tato - wyrzuciła z siebie, choć nie zabrzmiało to jak pytanie.

Murgen odwrócił się do niej.

- Zamilcz!

  Ale Libra już stała z otwartymi ustami, błądząc wzrokiem między nim, a Skorpionem.

- Tak powiedział. Słyszałam. Pan...Pan jest Skorpionem - wypowiadała powoli na głos myśli krążące w jej głowie. - Ale przecież wszedł pan kiedyś do naszego akademika...To...Nie może być...

  - Nie jestem żadnym przeklętnym Znakiem - Murgen warknął. - Nie mam czasu na tę bezsensowną rozmowę. Skorpion! Skup się. Antyzaklęcie otwierające drzwi zabezpieczone przez Kleisum exporte brzmi Openinum confirme.

Skorpion pozostał w bezruchu. Wpatrywał się w Murgena szeroko otwartymi oczami.

  - Co chciałeś jej zrobić? - spytał bezbarwnym głosem.

Oboje Murgen i Libra zdawali się nie rozumieć pytania. Skorpion przełknął ślinę i wskazał palcem na swoją szyję, wyjaśniając, co ma na myśli.

  - Chciałeś ją zabić? - skinął lekko głową w stronę Libry.

Nauczyciel otworzył usta, ale nie odpowiedział. Przeniósł wzrok na dziewczynę, a potem znowu na niego.

Walka z WężownikiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz