Rozdział VII

2.5K 82 1
                                    


Przeżyłam już 3 dni sam na sam z moimi braćmi. Właściwie to nie były to całkiem sam na sam dni, ponieważ parę dodatkowych osób zawsze się znalazło, ale to i tak bez różnicy. Z nimi czy bez nich, czułabym się tak samo niekomfortowo. Co prawda każdy poprzedni dzień oficjalnie zakończył się w porządku, tego dnia bałam się tak samo jak poprzednich. Pocieszała mnie myśl o tym, że przecież w każdym z ostatnich dni czułam się tak samo, a wszystko i tak kończyło się dobrze. Oby i tym razem było podobnie. Powtarzałam sobie wciąż w głowie. "Będzie dobrze." Jednak to nie pomagało.

Ostatnio spanie stało się jedną z moich ulubionych czynności, więc w tej chwili chciałam uciec od rzeczywistości i pogrążyć się w snach. Uważałam, że to co wytwarzał mój mózg było super. Chodzi o sny oczywiście. Jakieś historie, których nie wymyślamy my samodzielnie, ale robi to nasz mózg, który zarządza całymi nami i pomaga nam w myśleniu. Jest to nieco ironiczne i sprzeczne, ale tak właśnie jest. Podsumowując, wymyślamy historie nie wymyślając ich. Kompletnie pokręcone. Pomyślałam też o tym, że inni mogą podejrzewać o czym myślę. Mogą uważać że myślę o czymkolwiek o czym myślą ludzie zazwyczaj co zjem na obiad i czy wyjdę gdzieś z przyjaciółmi. Ja jednak myślałam o wymyślaniu, nie wymyślając. Na moich ustach pojawił się sarkastyczny uśmiech i przewróciłam oczami gdy uświadomiłam sobie co zaprząta moją głowę. Było to takie dziwne, ale w pewien sposób interesujące.

-Jesteś dziwna. - Powiedział chłodno Alec, który zobaczył, że uśmiecham się sama do siebie, skręcił gwałtownie, a ja poczułam jak pas zaciska się na mojej klatce piersiowej. Uśmiech natychmiast zszedł mi z twarzy i obróciłam się patrząc przez okno na mijane przez nas drzewa. Nie uważałam, że jestem dziwna, więc nie wzięłam sensu jego słów do siebie. Przewróciłam jeszcze raz oczami, tym razem na to co powiedział, nie spodobało mu się, ale tym razem się nie odezwał.

W końcu zatrzymaliśmy się przy jakimś domu. Był on całkiem ładny, wydawał się być przytulny. Taki typowy dom jednorodzinny. Też w takim kiedyś mieszkałam i nie narzekałam.

-Wysiadaj. - Rzucił chłodno Alec. Moje powieki się szerzej otworzyły. Czy on właśnie chciał mnie tu porzucić i zostawić samą? Wiem, że przecież nie chciałam z nimi być, ale chciałam wrócić do mamy i taty. No i do May oczywiście, a nie do nie wiadomo kogo.

-Dlaczego? - Powiedziałam jąkając się na początku. Byłam nie pewna, w moich oczach Alec aktualnie był nieobliczalny mógł zrobić wszystko, nie wiedziałam do czego jest w stanie się posunąć.

-Wysiadaj. - Powtórzył przewracając oczami, a ja byłam kompletnie zdezorientowana. "O co mu tym razem chodzi?", pomyślałam. Przecież nie wyrzuciłby mnie za to, że uśmiechałam się sama do siebie.

-Nie. - Powiedziałam znajdując w sobie, żeby przeciwstawić się mojemu drugiemu najstraszniejszemu bratu. Założyłam ręce na klatce piersiowej i nie zamierzałam się nigdzie ruszać. On jedynie przeklął cicho pod nosem przewracając oczami a później szybko sięgnął po jakąś małą drewnianą skrzynkę, która była pod moim fotelem. Odskoczyłam swoimi nogami w bok, nie wiedząc co on wyprawia. Gdy tylko wziął skrzynkę i wysiadł z auta podchodząc do jakiegoś chłopaka w mniej więcej jego wieku i dając mu ją, zrozumiałam o co mu chodziło. Nawet nie widziałam kiedy ten chłopak znalazł się tuż obok samochodu Aleca. Widziałam jak o czymś rozmawiają, a po chwili Alec wraca do auta. Zastanawiałam się co mogło się znajdować w tej skrzynce i czemu była schowana pod fotelem. No i dlaczego miałam wyjść z samochodu. Postanowiłam się go o to zapytać.

-Dlaczego schowałeś to pod fotelem? - Zapytałam niewinnie.

-Nie twoja sprawa. - Odpowiedział chłodno. Pomyślałam, że skoro nie chce odpowiedzieć na to pytanie to może odpowie na inne. Byłam naprawdę ciekawa.

Get to be myselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz