Rozdział XV

2K 80 2
                                    

To się nie mogło udać. To nie miało prawa się udać. Jak to wyjdzie to przysięgam, że postawie Maple i Hugho wszystko cokolwiek będą tylko chcieli. Starałam się nie pokazywać jak bardzo się stresuje przed Maple, ponieważ dobrze wiedziałam, że dziewczyna na pewno jest jeszcze bardziej zestresowana niż ja. Nie wiem czemu, ale wszyscy wydawali się bać mojego rodzeństwa. Przecież nie byli tacy okropni.

Chwila wróć. Zapomniałam, że na początku sama się ich bałam, zapewne z tego samego powodu co reszta, więc jednak ich rozumiałam. Przed wyjściem Maple z toalety rzuciłam jej zachęcający uśmiech, który dziewczyna odwzajemniła i wyszła. Szybko przeczesałam rękami swoje włosy. Wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze i wyobrażałam sobie najgorsze scenariusze jakie mogły się wydarzyć. Po jakimś czasie lekko uchyliłam drzwi i spojrzałam czy Alec wciąż tam był, ale nigdzie go nie widziałam więc, powoli i ostrożnie wyszłam z łazienki, rozglądając się na wszystkie strony, czy na pewno mojego brata tu nie ma. Maple szybko do mnie podeszła i pociągnęła mnie z powrotem do łazienki. Podała mi swoją zieloną bejsbolówkę i białą czapkę z daszkiem. Związałam szybko swoje włosy w luźnego, niskiego kucyka, takiego jakiego miała Maple.

-I jak? - Zapytałam.

-No jak ty, ale w mojej wersji. - Powiedziała dziewczyna. Nie brzmiało to zbyt przekonująco, więc miałam wątpliwości, czy na pewno chcę wyjść w jej ubraniach, bo przecież jeśli byłam łatwo rozpoznawalna to cały nasz plan nie miał sensu. - Nie powinni cię poznać, szczególnie z Hugho. Zobaczysz dacie radę. - Maple wydawała się być bardziej pewna co do sukcesu mojego planu niż ja sama.

-Tak? Dobra, robimy to. - Powiedziałam ostatecznie i wyszłam z łazienki, zostawiając Maple w środku. Hugho rozmawiał z Alecem przy ladzie, a ja patrząc za okno, które było z drugiej strony lodziarni. Starałam się iść normalnie, żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń, gdy otworzyłam drzwi i zadzwonił nad nimi charakterystyczny dzwonek, Hugho miał zakończyć rozmowę. A jego wymówką miało być to, że ja, czyli jego dziewczyna, chce już iść. Szłam wolniej przed siebie do momentu aż dogonił mnie Hugho. Skierowaliśmy się za budynek lodziarni, gdzie była uliczka prowadząca prawie pod samą szkołę. Jednak w pewnym momencie musieliśmy wprowadzić w życie plan awaryjny na wypadek gdyby Alec był blisko zauważenia mnie.

Na parkingu z boku budynku stało auto moich braci, a w nim był Jeremiah. Natychmiast cała się spięłam. Jeśli mnie zobaczy to będzie koniec. Patrzyłam tam stojąc skamieniała w jednym miejscu. Przez chwile nie wiedziałam co mam robić i byłam zdezorientowana, na szczęście Hugho wykazał się większą inicjatywą i zaraz po tym jak zobaczył Jeremiaha, objął mnie rękami, zamykając w delikatnym uścisku. Położył swoją rękę na mojej głowie i przyłożył ją do swojej klatki piersiowej. Automatycznie poczułam jak na mojej twarzy tworzą się rumieńce i robi mi się cieplej. Nie dlatego, że Hugho mi się podobał, czy coś w tym stylu, bo był to przecież chłopak mojej przyjaciółki. Nigdy w życiu bym jej go nie odbiła. Stało się tak przez pozycje, w której się znajdowaliśmy. Miałam nadzieje, że Maple nas w tamtym momencie nie widziała jakimś cudem.

-Hej, kupię ci nowy, tak? - Wymamrotał Hugho na tyle głośno, żeby przechodząca obok nas osoba myślała, że zrobiło mi się przez coś przykro i dlatego Hugho mnie pocieszał. Na początku nie wiedziałam o co mu chodziło, ale szybko załapałam, że w naszym kierunku szedł Alec, a zamiarem Hugho było to, żeby mój brat przeszedł obok nas bez rozpoznania mnie, co mogłoby się nie udać gdybym nie schowała swojej twarzy w uścisku przyjaciela. Zaczęłam grać razem z nim, jednak tylko mową mojego ciała, żeby Alec nie poznał mnie po moim głosie. - Ciii... - Kontynuował Hugho. Grał udawał całkiem nieźle. Ja bym mu uwierzyła w każdym bądź razie. Alec na szczęście minął nas bez zwrócenia na nas najmniejszej uwagi, za co byłam mu wdzięczna. Nawet nie wiedział jak dużo stresu mi tym zaoszczędził.

Get to be myselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz