Otworzyłam oczy i zobaczyłam zasłony, które osłaniały moje łóżko. To nie był mój pokój. Gdzie byłam? Nie umiałam sobie przypomnieć. Próbowałam wstać, ale nie mogłam. Byłam czymś przykuta do łóżka. Nie mogłam się obrócić. Nawet nie mogłam zobaczyć co to było, bo byłam przykryta kołdrą. Zaczęłam panikować, a do oczu napłynęły mi łzy. Nie mogłam uwierzyć, co się ze mną stało, a co będzie dalej tego nie chciałam wiedzieć.
Nie wiem jak długo tak leżałam, mogły to być minuty lub godziny. Cały czas próbowałam się uspokoić. Robiłam głębokie wdechy i wydechy, ale gdy okazało się, że te głupie pasy przygniatają moją klatkę piersiową i nawet nie mogę wziąć pełnego wdechu spanikowałam już totalnie i długo zajęło mi, żeby choć trochę się uspokoić, a gdy już udało mi się to zrobić, wsłuchując się w swój oddech i licząc jego długość, usłyszałam otwieranie drzwi i zasłona już po chwili zniknęła.
Widziałam, że znalazłam się w dość dużym pokoju z pudrowo-różowymi ścianami, białymi meblami, w których skład wchodziły komoda na której stały trzy rośliny, regał z kolorowymi książkami, toaletka wypełniona różnymi kosmetykami oraz łóżko, w którym wciąż się znajdowałam. Na podłodze można było zobaczyć biały puchaty dywan i konika na biegunach. Ściany zdobiły obrazy z lalkami lub pluszowymi misiami. Pokój generalnie nie wyglądał jak więzienie, ale co ja w nim robiłam?
Jakaś kobieta, na oko miała trzydzieści lat, w białej sukience sięgającej do kolan, białym fartuszku i z niskim blond kokiem, stała obok mnie z tacą, którą zaraz położyła na stoliku obok, który właśnie zobaczyłam. Przyglądałam jej się podejrzliwie, nic nie mówiąc.
Na tacy znajdowała się tylko jedna szklanka z wodą. Ona ją podniosła i chciała mi ją podać, ale szybko zmieniła zdanie i odłożyła ją z powrotem na tacę, później podeszła do komody i zaczęła w niej grzebać.
Jęknęłam. Bardzo mnie suszyło, moje gardło można było porównać do Sahary, ale za nic w świecie nie poprosiłabym jej o przysługę.
Usilnie próbowałam sobie przypomnieć jak się tu znalazłam, ale nie żeby cokolwiek się zmieniło od mojego obudzenia się tutaj.
-Możesz mnie uwolnić? - Zapytałam niby to obojętnie, ale tak na prawdę w środku cała drżałam.
Nic nie powiedziała i wciąż grzebała w komodzie, ale gdy w końcu znalazła to czego szukała, podeszła bliżej. Butelka dla niemowląt?
Przelała zawartość szklanki do butelki i nałożyła na górę butelkowy smoczek. Zmarszczyłam brwi, gdy przyłożyła mi ją do ust.
-Co... - Gdy tylko otworzyłam usta, włożyła mi butelkę do ust i zaczęła mnie karmić tak jak się karmi noworodka. Otworzyłam szerzej oczy i próbowałam nadążyć z połykaniem cieczy, która miała lekko słodkawy smak, tak by się nie zakrztusić. Gdy kobieta wlała całą zawartość do moich ust, odłożyła butelkę na bok, odkryła kołdrę i zaczęła odpinać pasy, którymi przykuto mnie do łóżka. W końcu.
Od razu wyskoczyłam z łóżka co chyba kobietę lekko wystraszyło bo cofnęła się o krok do tyłu. Zakręciło mi się w głowie i miałam mroczki przed oczami, ale przecież zawsze się tak dzieje gdy gwałtownie zerwiemy się z łóżka. Poczułam, że to moja szansa by uciec od tej dziwaczki. Ruszyłam do drzwi, a kobieta tylko stała i mnie obserwowała. Gdy dobiegłam do drzwi okazały się być zamknięte.
-Daj mi klucz. - Rozkazałam jej. Ona się tylko we mnie wpatrywała tak jakby czekała aż coś się stanie. - Gdzie jest klucz? - Powtórzyłam ostrzej, a ona zamrugała dwa razy.
-Klucz do drzwi? Ach no tak, już kochanie, wypuścimy cię. - Powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. Podeszła do komody, a ja poszłam za nią. Z każdym krokiem czułam się coraz mniej stabilnie. Może to dlatego, że długo spałam? Ile właściwie spałam?
CZYTASZ
Get to be myself
JugendliteraturIsabelle lubi swoje spokojne życie w złotej bańce. Nie potrzebuje niczego więcej. A w szczególności zmian. Te jednak jej dosięgają i bardzo dotkliwie w nią uderzają. Po nich zaczyna się nowe życie Isabelle, w którym musi się odnaleźć. Pojawia się je...