Rozdział VIII

2.3K 72 8
                                    

Nie miałam odwagi spojrzeć Reidowi w oczy. Zamiast tego spojrzałam na najnowszy telefon apple, który leżał parę schodków niżej. Był do góry nogami. Widać było jedynie jego tył. Miałam nadzieje, że dzięki czarnemu etui, które było na niego nałożone, nie stłukł się, albo nie zepsuł. Reid podniósł go i skrzywił się. Podeszłam do niego powoli i zobaczyłam, że szybka była stłuczona. Reid go załączył i zobaczyłam, że działa. Odetchnęłam z ulgą. Jednak już po chwili zorientowałam się, że nie było z czego się cieszyć. Gdy tylko Reid przeklął pod nosem rzuciłam okiem na jego telefon. Próbował napisać coś na klawiaturze, ale literki, które chciał przycisnąć nie pojawiały się w wyszukiwarce. To mogło oznaczać tylko to, że w pobliżu pęknięcia coś się zepsuło i telefon nie funkcjonował prawidłowo.

-Reid przepraszam! - Powiedziałam żałośnie. - Naprawdę nie chciałam zepsuć ci telefonu. To był przypadek, przysięgam! - Próbowałam się wytłumaczyć. Mówiłam prawdę. Szczerze nie chciałam zepsuć mu telefonu. "Dopiero co przyszłam do tego domu i już stwarzam problemy. Super.", pomyślałam. Reid się nie odezwał. Chciałam zrobić coś cokolwiek, żeby mu to jakoś wynagrodzić, a do głowy przyszły mi tylko dwa pomysły. - Możesz zabrać mój. - Powiedziałam szybko wystawiając go przed siebie, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić lub powiedzieć, wcisnęłam go z powrotem do kieszeni w spodniach. - Nie! Po co miałby ci być mój telefon. Odkupie ci nowy. Taki sam. Tylko musisz poczekać trochę, bo jeszcze trochę mi do niego brakuje, ale obiecuje, że zrobię... - Mówiłam szybko, nie dając dojść mu do słowa.

-Isabelle. - Przerwał mi, a ja od razu ucichłam. Ewidentnie nie był w dobrym nastroju. - Skąd chcesz wziąć pieniądze na nowy telefon? - Zapytał. Słychać było kpinę w jego głosie.

-Z moich kieszonkowych i trochę jeszcze dozbierać. - Odpowiedziałam nie pewnie.

-Daj spokój. - Powiedział chłodno i odszedł. Było mi okropnie głupio. Zepsułam telefon mojego ulubionego brata. Jak mogłam być taka nieostrożna?

Poszłam do swojego pokoju i od razu zaczęłam szukać w moim telefonie jakiejś pracy w pobliżu za którą mogłabym się zabrać, ale pisało tam, że muszę mieć co najmniej 16 lat. Uhh. To wciąż dwa lata, a ja potrzebuje kasy teraz. Pomyślałam, że może ktoś w okolicy potrzebuje opiekunki do dzieci, albo osoby do wyprowadzania psów, albo cokolwiek innego. Chciałam zobaczyć czy gdzieś tutaj są jakieś ogłoszenia w okolicy, albo zapytać się kogoś czy wie gdzie mogłabym coś znaleźć, dlatego postanowiłam przejść się po okolicy i się porozglądać. Wyszłam z mojego pokoju i ruszyłam w stronę drzwi gdy je otworzyłam i chciałam już iść usłyszałam swoje imię.

-Isabelle? - To był Jeremiah. - Wracaj. Nigdzie nie idziesz.

-Co? Ale dlaczego? - Zapytałam.

-Bo jesteś za mała. -Odpowiedział.

-W Nowym Jorku mogłam chodzić gdzie chciałam. - Nie dawałam za wygraną.

-Problem w tym. - Usłyszałam nowy głos, Jonathan. - Że teraz nie jesteś w Nowym Jorku, więc wracaj do swojego pokoju.

-Ale... - Chciałam się dalej kłócić jednak Jonathan nie był w nasroju na przegadywanie się ze mną.

-Czy ja kurwa nie jasno mówię? - Warknął, a ja zamknęłam drzwi i poszłam w stronę swojego pokoju. Opadłam na łóżko i wpatrując się w sufit rozmyślałam co zrobić żeby wyjść. Chwilię potem przyszedł do mnie Jonathan.

-Matt chce z tobą porozmawiać. - Powiedział i wyszedł. Podbiegłam do drzwi i poszłam za Jeremiahem. Doprowadził mnie do gabinetu Matta i otworzył drzwi. Najstarszy brat zaprosił mnie do środka i usiadłam na kanapie. Rzucił mi szybkie spojrzenie znad jakiś dokumentów i wrócił do przeglądania ich. W końcu je odłożył.

Get to be myselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz