Nigdy nie myślałam, że naprawdę można się tak bardzo bać nadchodzącej rozmowy ze swoim bratem. Siedziałam spokojnie na kanapie w gabinecie Matthiasa. Mimo, że na zewnątrz wyglądałam na opanowaną, może nawet nieco pewną siebie, w środku bałam się okropnie. W pomieszczeniu nie było nikogo poza mną, ale i tak siedziałam jak na szpilkach, ponieważ sam klimat tego pomieszczenia przypominał mi tak bardzo mojego najstarszego brata i jego zasady.
Gdy po kilkunastu minutach wciąż siedziałam sama, pomyślałam, że może zapomnieli o mnie i mogę wrócić do swojego pokoju. Jednak zaraz po tej myśli, drzwi do pomieszczenia się otworzyły i wszedł przez nie Matthias. Przeszedł przez pomieszczenie, a jego krok wydawał się żwawy, ale jednocześnie dostojny, jeśli mogę to tak określić. Miał na sobie czarny garnitur, który sprawiał, że jego wygląd był jeszcze bardziej onieśmielający, dla niektórych może przez to jak dobrze w nim wyglądał, dla mnie natomiast dodawał mu jeszcze większej władczości niżby był bez niego, a nigdy go bez niego nie widziałam, więc można wywnioskować skąd moje odczucia co do mojego brata. Chciałam tylko podkreślić, że są one takie, a nie inne, nie tylko przez jego garnitur, ale i przez całą resztę. Jego zachowanie głównie i tą aurę władczości wokół niego.
Usiadł w fotelu za jego biurkiem i spojrzał prosto w moje oczy, co było onieśmielające. Nie lubiłam uwagi, a szczególnie bycia w centrum uwagi mojego najstraszniejszego brata. Spuściłam wzrok w dół i przyglądałam się moim dłoniom jakby były najciekawszą rzeczą na świecie.
Nie wiedziałam czego się spodziewać. Czy Matthias zacznie na mnie krzyczeć? Będzie mną zawiedziony? Obie opcje wydawały się okropne i nie chciałam, żeby żadna z nich się spełniła.
-Isabelle, spójrz na mnie. - Polecił i niemal automatycznie to zrobiłam. - Słucham. - Powiedział krótko. Wiedziałam o co mu chodziło, ale zawahałam się zanim zaczęłam cokolwiek mówić. On przecież wszystko wiedział, więc dlaczego zmuszał mnie do ponownego mówienia jak było. Wiedziałam, że zrobiłam coś źle, ale jednocześnie dobrze. Dla mnie było to sposobem na usamodzielnienie się. Nie tylko ze względu na to, że gdybym znalazła pracę byłabym niezależna, bo z pewnością nie byłoby tak do końca. Wiedziałam to ponieważ znałam moich braci od kilku dni. Dla niektórych to mało, ale wiedziałam o nich do tej pory wystarczająco dużo, żeby się domyślić, że nie pozwolą mi na chodzenie gdzie chce, kiedy chce i robienie czego chce. Skąd wiedziałam? Bo już tego doświadczyłam. Nawet na festynie musieli mnie pilnować. A przecież co mogłoby się tam stać?
-Przecież już wiesz. - Odpowiedziałam cicho, mając nadzieje, że taka odpowiedź mu wystarczy, jednak jak zwykle się przeliczyłam.
-Chcę to usłyszeć od ciebie. - Powiedział nie ukazując żadnych emocji, wpatrywał się prosto we mnie ze swoim kamiennym wyrazem twarzy, który mi nie pomagał, wręcz przeciwnie.
-Właściwie nic takiego się nie stało. Chciałam tylko odejść na chwilę, żeby poszukać jakiejś chwilowej pracy. - Powiedziałam nie pewnie. Zrobiłam przerwę na przełknięcie śliny. Wiedziałam, że Matthias czekał na dalszą część historii. - Zepsułam ostatnio telefon Reidowi. Chciałam mu oddać pieniądze, ale nie miałam swoich... - Dodałam i spojrzałam na niego. Chciałam skończyć historię w tym momencie, ale widziałam, że czekał na to co dalej powiem. - No i później chciałam wyjść z festynu, ale przy samym wyjściu znaleźli mnie Alec, Jeremiah i Jonathan i później poszliśmy do auta i tu przyjechaliśmy. - Powiedziałam szczerze. Na końcu mój głos nieco zadrżał, ale Matthias raczej nie zwrócił na to większej uwagi. Nie miałam już nic do dodania, ale on też się nie odzywał. Stres dosłownie zjadał mnie od środka. Wolałam już żeby Matt był zły niż żeby nic nie mówił jak teraz i tylko patrzył na mnie z tym wyrazem kamiennej twarzy. Nie wiedziałam czego miałam się spodziewać.
CZYTASZ
Get to be myself
Teen FictionIsabelle lubi swoje spokojne życie w złotej bańce. Nie potrzebuje niczego więcej. A w szczególności zmian. Te jednak jej dosięgają i bardzo dotkliwie w nią uderzają. Po nich zaczyna się nowe życie Isabelle, w którym musi się odnaleźć. Pojawia się je...