Nie miałam pojęcia co ja robiłam ze swoim życiem. Wzloty upadki, to wszystko co utwierdzało mnie w przekonaniu, że w życiu się coś dzieje. Moje miało mnóstwo wzlotów i upadków. Szczególnie ostatnimi czasy. Jednak od bycia ciekawym było zdecydowanie daleko. Bardziej opisałabym je jako niespodziewane, lub nagłym przebłyskiem czegoś czego ciekawym nazwać nie można. Co ja w ogóle gadam. Tego dnia czułam się dziwnie. Obudziłam się i po prostu miałam takie poczucie, że dzisiaj będzie inaczej. Miałam w sobie dużo energii od samego rana, chciałam się jej jakoś pozbyć, bo w porównaniu do wczoraj dzisiaj nie umiałam usiedzieć w miejscu nawet przez moment. I mimo tego czego dowiedziałam się niedawno miałam dobry humor, nawet jeśli świadczyło to o mnie źle, w tej chwili nie obchodziło mnie nic, bo potrzebowałam chwili beztroski, szczególnie przed tym co mnie czeka jutro. A mianowicie mowa tu o szkole. Jednak do tego czasu mam jeszcze cały dzisiejszy dzień, który zamierzałam wykorzystać najlepiej jak mogłam. Nie czekając na nic od razu po śniadaniu postanowiłam wdrążyć mój plan w życie.
Podeszłam jak gdyby nigdy nic usiąść na kanapie w salonie, na której leżał wygodnie Reid, pisząc z kimś na swoim telefonie. Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam na tyle mocno, żeby wstał z kanapy. Zaciągnęłam go do garażu. Szedł za mną bez żadnych protestów i poza zdezorientowanym "okej", nic nie mówił, pozwolił mi zaprowadzić się tam gdzie go ciągnęłam. Powiedziałam żeby wsiadł do auta i wyjechał. Co zrobił bez słowa sprzeciwu i tak zaczął się ten wspaniały dzień.
A przynajmniej tak chciałam żeby się zaczął. Tak chciałam żeby to wyglądało. Rzeczywistość była oczywiście całkiem inna.
-No proszę Reid! Nie chcę całego dnia tutaj spędzić, jak wczoraj. - Marudziłam mojemu bratu od dobrych dziesięciu minut.
-Daj mi spokój, nie chce mi się nigdzie jechać. - Powiedział nie zwracając na mnie większej uwagi. Ciągle był wpatrzony w swój telefon. Pomyślałam, że jeśli nie będzie miał telefonu to w końcu będzie musiał ze mną porozmawiać na serio, więc wpadłam na jeden z głupszych pomysłów, który w tamtej chwili wydawał się świetnym. Szybkim ruchem wyrwałam mu jego telefon z ręki i pobiegłam w stronę wyjścia, ale zanim zdążyłam wybiec z pokoju, poczułam czyjeś ręce na swojej talii i szybko znalazłam się w powietrzu. Zaczęłam się szarpać i próbować wydostać, ale jedyne co się stało to Reid odebrał mi swój telefon i niewzruszony wrócił z powrotem na kanapę. Szybko uświadomiłam sobie, że moje zachowanie było naprawdę dziecinne. Na szczęście Reid nawet go nie skomentował, tylko przewrócił oczami.
-Serio? - Jęknęłam. Nic ciekawego się w tym domu nie działo. Tak dosłownie nic, a ja byłam skazana na nudy w mój ostatni dzień wakacji. - Dobra pójdę do góry do swojego pokoju nie robić kompletnie nic! Zamknę się tam i będę leżeć i patrzeć w sufit jak każda normalna osoba w moim wieku robi przez cały wolny czas! - Zawołałam do Reida podkreślając słowo "cały", wychodząc z salonu i kierując się na górę.
-Nie dramatyzuj, przecież możesz robić dużo różnych rzeczy. - Odpowiedział Jeremiah, który mnie właśnie minął idąc w kierunku, z którego przyszłam.
-Tak? Na przykład jakich rzeczy? Mówisz o leżeniu w łóżku, wpatrywaniu się w ściany, czy może siedzeniu na kanapie i myśleniu o samych nieprzyjemnych rzeczach, bo tylko to mogę robić ze szlabanem jaki dostałam od Matthiasa. - Wyrzuciłam z siebie wszystkie moje pomysły na spędzenie wolnego czasu. Jednak Jeremiah tylko pokręcił głową.
-A co chciałabyś porobić? - Zapytał krzyżując ręce. Jego pytanie i postawa dały mi nadzieje na to, że pomoże mi zrobić coś lepszego niż czynności, które wcześniej wymieniłam.
-Jechać do parku, albo do lasu. - Powiedziałam z nadzieją w głosie, którą mi wcześniej dał, że postanowi zabrać mnie do jednego z tych miejsc.
CZYTASZ
Get to be myself
Teen FictionIsabelle lubi swoje spokojne życie w złotej bańce. Nie potrzebuje niczego więcej. A w szczególności zmian. Te jednak jej dosięgają i bardzo dotkliwie w nią uderzają. Po nich zaczyna się nowe życie Isabelle, w którym musi się odnaleźć. Pojawia się je...