Sen jest bardzo ważny, szczególnie dla osób w moim wieku, ja natomiast chciałam robić ważne rzeczy, które przynoszą same korzyści i są przyjemne, więc spałam sobie spokojnie, opierając się na czymś miękkim i wygodnym. Otworzyłam oczy przez to, że już od jakiegoś czasu ktoś szturchał mnie łokciem. Spojrzałam moimi zaspanymi oczami na źródło trącenia. Okazał się nim być Reid.
-Reid przestań, jeszcze chwila. - Powiedziałam wtulając się w jego bluzę. Zastanawiałam się wcześniej dlaczego nie miał mundurka, ale nie narzekałam, bo przynajmniej mogłam wygodnie na nim leżeć, a właściwie opierać się, bo z pasami bezpieczeństwa, o które moi bracia za każdym razem dbali, nie było szansy się położyć.
-Nie ma chwili Izzy, jesteśmy na miejscu. - Powiedział na co podniosłam swoją głowę, by wyjrzeć za okno. Zobaczyłam ogromny budynek w odcieniach beżu i bieli, z kilkoma kolumnami. Wyglądał na bardzo nowoczesny. Musiałam przyznać, że robił wrażenie jak na szkołę.
-Wysiadaj, idziemy. - Powiedział Reid stojąc przy otwartych drzwiach samochodu, czekając aż z niego wysiądę. Na zewnątrz było wiele osób i znaczna większość z nich miała skierowany wzrok w naszym kierunku, co dla mnie było bardzo niekomfortowe. Niezdarnie wygramoliłam się z auta i stanęłam koło Reida, spojrzałam na niego i nie odwracałam od niego mojego wzroku. Wyglądało to tak jakbym coś od niego chciała, ale tak naprawdę chciałam nie patrzeć tylko na tych wszystkich ludzi.
-Stresujesz się? - Zapytał normalnie, wpatrując się przed siebie.
-Nie. - Odpowiedziałam.
-Nie jesteś dobra w kłamaniu, wiesz? - Powiedział, ruszając w kierunku bliźniaków, którzy stali na parkingu z grupą swoich znajomych i palili. Na początku ruszyłam za Reidem, ale po zobaczeniu tych wszystkich kolegów, nie myśląc wiele, postanowiłam wejść do szkoły poszukać sekretariatu. Chciałam schować się w budynku przed wzrokiem tych wszystkich uczniów. O co im chodziło? Dlaczego tak nam się przyglądali? Dlaczego tak MI się przyglądali?
Środek budynku wyglądał nie gorzej niż na zewnątrz. Ściany na korytarzu były białe, ale pod nimi stały szafki w różnych kolorach. Niektóre były matowozielone inne kobaltowe, lawendowe lub grafitowe. W wielu miejscach były rośliny, które sprawiały, że środek nie był pusty, a przyjazny dla oka. Było też kilka puf. Wszystkie były okupowane przez grupki uczniów. Niektórzy leniwie się na nich rozciągali, inni dyskutowali ożywieni na jakieś tematy. Ja szłam powoli, wydawałam się być na pewno zagubiona. Nie wiedziałam gdzie miałam iść, więc szłam po prostu przed siebie. Jakiś uczeń przejeżdżający obok mnie na deskorolce mnie potrącił przez co straciłam równowagę, ale się nie przewróciłam. Obróciłam się niezdarnie w miejscu. Gdy był już za mną zawołał coś czego nie zrozumiałam. Poprawiłam plecak na plecach i poszłam dalej przed siebie. Chciałam znaleźć jakąś spokojniejszą część szkoły, albo sekretariat, wszystko mi jedno. Na szczęście kawałek dalej zobaczyłam znak z napisem "sekretariat" i strzałkę w skierowaną w prawo. Na widok kierunkowskazu ziewnęłam, ponieważ ciągle chciało mi się spać, ale ruszyłam we wskazanym kierunku. Po chwili znalazłam się na miejscu. Zapukałam i weszłam do środka. Przy biurku siedziała jakaś kobieta średniego wzrostu z czarnymi włosami spiętymi w koka. Miała na nosie okulary, a usta w kolorze czerwieni. W białej koszuli i granatowej marynarce wyglądała dość elegancko, ale nie zbyt przyjaźnie. Spojrzała na mnie, a jej wzrok mówił mi, żebym jak najszybciej dała jej spokój.
-Dzień dobry. - Zaczęłam niepewnie. - Jestem tu nowa i chciałam odebrać mój plan. - Powiedziałam nieśmiało się uśmiechając do kobiety, może to by sprawiło, że jej postawa co do mnie uległaby zmianie. Niestety tak się nie stało.
-Nazwisko. - Jej ton był bardzo oschły. Chciałam już stąd iść.
-West. - Odpowiedziałam, a ona zaczęła przeglądać swój komputer.
CZYTASZ
Get to be myself
Novela JuvenilIsabelle lubi swoje spokojne życie w złotej bańce. Nie potrzebuje niczego więcej. A w szczególności zmian. Te jednak jej dosięgają i bardzo dotkliwie w nią uderzają. Po nich zaczyna się nowe życie Isabelle, w którym musi się odnaleźć. Pojawia się je...