Rozdział 32: Roztrzęsiony

187 18 1
                                    

Kopnąłem w zamek jeszcze raz, tym razem jednak bezsilnie. Nie dawałem rady, nawet rdza wdzierająca się w kłódkę nie wystarczała. Oparłem się o pręty z drugiej strony - i tak było mi już wszystko jedno, nawet nie czułem bólu w łopatkach. Zacząłem liczyć oddechy, jak robiłem to wcześniej, próbując zachować poczucie czasu. Widziałem ją, jak biegła po metalowym pomoście około... Och, kurwa. Nie miałem do tego głowy, mózg mi się zlasował. W każdym bądź razie widziałem ją, jak biegła na złamanie karku tuż pod sufitem. Potem słyszałem, jak gdzieś daleko chyba... Chyba spadła? A może było to coś innego? Wtedy zacząłem znowu kopać w zamek, nawet nie przejmując się tym, że jeden z tamtych samozwańczych gangsterów mógłby przyjść, zwabiony dźwiękiem. Doszły mnie potem dźwięki rozmowy, chyba kłótni. Wtedy zamarłem, próbując złapać chociaż jedno słowo, ale byli za daleko, słyszałem jedynie sam tembr głosu. Nie miałem już wątpliwości, że dziewczyna stanęła oko w oko z opętanym Michaelem. Przed oczami stanął mi jego obraz, jak górował nad tą nieszczęsną klatką. Bledszy niż zwykle, i te oczy... Wzdrygnąłem się na samo wspomnienie. Potem zabrzmiały strzały, po pierwszym dotarła do mnie tylko cisza. Po chwili jednak echo przyniosło do mnie głosy i ryk, który przeszedł wibracjami przez całe moje ciało. Znów cisza, a potem strzał, który brzmiał bezlitośnie finaln. Zabrzmiał jak ostatnia, tęskna nuta wyjątkowo porywającej symfonii. Dopiero wtedy nie mogłem się powstrzymać, zacząłem bez opamiętania rzucać się i atakować zamek jak tylko mogłem. Teraz leżałem, opadły z sił i odrętwiały od tej przeklętej klatki. Mając przed oczami sfrustrowaną dziewczynę, która równie bezsilnie jak i ja trzymała te cholerne pręty, kopnąłem jeszcze raz.

Zmieniła się, rzecz jasna - wiedziałem to, kiedy tylko rozpoznałem w niej tą dziewczynę w czerwonej sukience pod klubem, zarówno jak i ubraną na czarno towarzyszkę przy wyścigach - ale nigdy nie spodziewałbym się, że kiedykolwiek zmieniłaby się aż tak. Przez lata wymieniła kwiecistą sukienkę na ciemne, dopasowane ubrania, była też wyższa niż pamiętałem, chociaż to mogło być zasługą grubej podeszwy jej ciężkich butów. Mimo braku makijażu, pod którym wcześniej chowała swoją twarz jej kości policzkowe wciąż były wyraźnie zarysowane, a obramowane gęstymi rzęsami oczy wydawały się być duże i ciemne. Z resztą, nie miałem na myśli tylko ich koloru - emocje stojące za tęczówkami sprawiły, że te przez cały ten czas stały się jeszcze surowsze i okryte cieniem. Sama jej sylwetka wydawała się niekompletna, jakby jej brakowało. Ilość kilogramów, jaką ta dziewczyna zrzuciła nie brała się z obsesji na punkcie jej ciała, chociaż gładkie, mocne mięśnie pod skórą jej przedramienia napinały się płynnie z każdym ruchem nadgarstka. Będąc w tej klatce, mogłem się tylko domyślać ile ona sama przeszła w tym czasie. Ba, przez te trzy lata została porwana, możliwe, że torturowana, po czym uciekła się do innego sposobu życia, takiego, który zapewnił jej przetrwanie - życie w gangu. Oczywiście, że dużo przeszła, do jasnej cholery. Czemu wciąż mnie tak to zadziwiało, gdy wspominałem jej podobne do lodu oczy, które wciąż wydawały się tak dziwnie ciemne?

Chciałem wierzyć, że w tej dziewczynie żyła jeszcze Oakley którą znałem, ale poza jej rozpaczliwym odruchem i pragnieniem uwolnienia mnie, nie zauważyłem w niej absolutnie niczego, co by mi o niej przypominało. Zupełnie tak, jakbym spotkał dwie zupełnie różne dziewczyny o tym samym imieniu. Mogłem więc jedynie łudzić się ile tylko chciałem, ale szansa na jakąkolwiek przyszłość z jej udziałem praktycznie nie istniała. To się nie mogło udać, teraz to wiedziałem, ale przecież nawet właściwie nie mieliśmy szansy. Skończyło się, zanim mogło się zacząć, ale ona wciąż miała w sobie to coś... Coś, o czym musiałem zapomnieć, jeżeli ona nie potrzebowała mnie tak bardzo, jak ja jej. Wydaje się, że porzucając wszystko dla poszukiwań zgubiłem się; nie znałem w życiu niczego innego niż szukanie tej dziewczyny. Co z tego, że ona nie chciała być znaleziona? W końcu to i tak jedyne rozwiązanie, jakie znałem, więc z jakiej racji miałem je od tak porzucić? Wątpię, abym był w stanie to zrobić tak od razu. W każdym bądź razie, w tamtym momencie na pewno nie miałem zrezygnować. Czując świeży napływ determinacji, a może desperacji moje stopy znów zaczęły atakować zamek, a kiedy usłyszałem metaliczny ciężar uderzający podłoże otworzyłem oczy w niedowierzaniu.

Earthbound • 5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz