Nie taki jak się tego spodziewałam, ale wciąż - to był tylko sen.
Usiadłam gwałtownie na łóżku, łapiąc powietrze niczym ryba wyrzucona przez fale na piaszczysty brzeg. Wspomnienia znów zaatakowały, bijąc we mnie oczami chłopaka, jego śmiechem, krzykiem, plamami krwi na białym piasku... Nie, nie potrafiłam tego wytrzymać; musiałam zamknąć oczy, by powstrzymać łzy. Wstałam i zaczęłam chodzić w tą i z powrotem po niewielkiej przestrzeni. Teraz, kiedy w końcu zaakceptowałam fakt, że zmuszona byłam go zostawić, czemu wciąż byłam na tyle słaba, by go potrzebować? W końcu sobie to uświadomiłam; ta pogodna nastolatka z Sydney, którą kiedyś byłam wcale nie zniknęła, została jedynie zepchnięta z pierwszego planu przez moją nową twarz, tą, która nie bała się niczego. Nienawidziłam starej siebie - sprawiała ona, że drżałam ze strachu po nocach, oczekując czarnookich postaci za drzwiami. Budziłam się przerażona, z myślą, że znów znajdę się w tym nieskazitelnie białym pokoju, tym samym w którym spędziłam dwa lata swojego życia, powoli umierając. Jeśli chciałam pozbyć się tego niedorzecznego lęku, musiałam sprawić, by tamta dziewczyna w końcu zanikła. Skoro na razie nie mogłam tego zrobić, spychałam ją w czeluść i kneblowałam, nie dając dojść jej do głosu. Nikt nie mógł poznać prawdziwej mnie.
Powoli opadłam na łóżko i skupiłam się na swoim oddechu. Wdech, wydech, powtórzyłam w myślach zgodnie z jego rytmem. Oddychaj, głupia. To tylko kolejny, cholerny sen. Szkoda, że wraz z oddechem nie mogłam kontrolować swojego serca; niewzruszenie galopowało niczym wystraszone źrebię. Strach jest jednak tak ludzki. Pojawia się, paraliżuje ciało, wyostrza zmysły i ukazuje ci, że tak naprawdę twoja dusza wciąż ma jedynie pięć lat i chce schować się pod łóżkiem z pluszowym misiem u boku. Leżałam więc, po prostu czując jak moje serce wybija nierytmicznie kolejne sekundy. Aby przezwyciężyć strach, trzeba się z nim oswoić - to tak jak wszystko w życiu. Zdobywasz zaufanie ludzi, przebywasz w ich towarzystwie i ani się obejrzysz, jesteś w stanie kontrolować każdego w zasięgu wzroku. Manipulujesz nimi, używasz siły perswazji, cokolwiek, wszystko po to by osiągnąć swój cel. Życie to suka, a ja jestem tego najlepszym przykładem. - pomyślałam, gdy moje tętno w końcu się uspokoiło. Dlatego stałam się taka, jak i życie.
Wstałam z łóżka, po czym wciągnęłam ciemne, obcisłe dżinsy na nogi i obciągając przydużą koszulkę - z logiem mojego ulubionego zespołu, Good Charlotte - by leżała na marszczeniach spodni jak należy, otworzyłam drzwi do pokoju. Światło padające z okna na końcu korytarza oznajmiło mi, że nie było zbyt wcześnie, by wyjść - normalni ludzie na pewno właśnie wychodzili do pracy. Właśnie. Normalni ludzie, z normalnym życiem, normalną pracą i normalnymi problemami. Ciekawe, jak by to było żyć tak jak większość populacji. Może nawet by mi się spodobało?, rozmyślałam, mijając kolejne drzwi. Pierwsze drzwi koło moich należały do pokoju Luke'a Hemmingsa, wiecznego chłopca z denerwująco atrakcyjnym uśmiechem i naturą hipsterskiego gentlemana. Z całej grupy mieszkającej w budynku to jego mogłam zaliczyć do obrębu najlepszych z najlepszych przyjaciół. Na początku było tylko nas dwoje, i mimo wszystkich bzdurnych statystyk na temat bliskich sobie ludzi formujących pary pozostaliśmy przyjaciółmi. Tylko Luke znał mój prawdziwy wiek, imię i historię. Ufałam mu z moim własnym życiem; chyba można to nazwać czymś wielkim, jeśli chodzi o mnie, nie do końca stabilną psychicznie uciekinierkę.
Następne drzwi skrywały wielki bałagan Hyde'a. Chłopak tak naprawdę nazywał się Hood, to znaczy Calum Hood, ale tak bardzo przypominał szalone wcielenie doktora Jekylla z powieści Roberta Louisa Stevensona, iż przezwisko przylgnęło do niego na dobre. Nie za często odwiedzałam jego pokój z wiadomych powodów, choć spędziliśmy kilka fajnych nocy grając w Battlefielda o trzeciej nad ranem. To było jednak dawno, jeszcze zanim zaczęłam tak naprawdę być tym, kim powinnam.
CZYTASZ
Earthbound • 5SOS
Fanfiction"Nie mogłam i nie potrafiłam już udawać. Byłam zbyt zmęczona, by zaprzeczać; jaki był w tym wszystkim sens? Prawda była tylko jedna, a oznaczało to, że ja sama byłam kimś obcym samej sobie. Byłam potworem." Oakley Clifford nie jest tą samą dziewczy...