Rozdział 15: Zdesperowani

284 25 2
                                    

- Jak to, nie idą w parze? Zaczekaj! - powiedziałem, ale dziewczyna zaczęła się oddalać. - Zaczekaj!

- Powiedziałam za dużo - mruczała cicho raz za razem, zwiększając dystans pomiędzy nami. Zaczęła biec, a ja poszedłem w jej ślady. Cokolwiek powiedziała, miało to co raz mniej sensu. Gdzieś w moim umyśle pojawiały się myśli, myśli stąpające po tak zdradliwym gruncie, że traciłem jego poczucie pod stopami, starając się nie zgubić tej dziwnej dziewczyny.

- Proszę cię, błagam, po prostu się-

- Zostaw mnie, okej!? - wydarła mi się prosto w twarz, odwracając ku mnie na dosłownie ułamek sekundy. - Nie powinnam była wcale do ciebie podchodzić. Nie powinnam była mówić ci więcej niż tyle, byś się do nas nie zbliżał.

- Jakich nas? - spytałem, ale ona znów mnie zignorowała. Staliśmy teraz na jezdni, kawałek dalej od punktu startowego wyścigu. Korzystając z jej chwili nieuwagi, złapałem ją za nadgarstek. Pociągnęła za niego z siłą większą, niż można by po niej sądzić, lecz i tak nie wystarczającą, by wyrwać się z mojego uścisku.

- Zaakceptuj po prostu, że im mniej wiesz, tym mniej osób ma cię na swoim celowniku - syknęła, w końcu uwalniając swoją smukłą dłoń. Nie postanowiła jednak odchodzić dalej, przez co staliśmy na wilgotnym od wieczornej mgły asfalcie, mierząc się wzrokiem.

- To wszystko wydaje się chore - powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. - W pierwszy wieczór, który postanawiam spędzić jak normalny chłopak, spotykam mojego nowego, narwanego sąsiada, który najwyraźniej uważa przeprowadzki w środku nocy i nielegalne wyścigi organizowane w dwie minuty za coś kompletnie normalnego. Potem, kiedy chcę uzyskać odpowiedzi na pytania, pojawiasz się ty.

- Czemu mówisz to takim tonem, jakby było to coś złego? - mruknęła pod nosem, jakby niechcący. Postanowiłem więc zignorować jej wtrącenie.

- Zamiast odpowiedzieć na moje pytania, tylko pomogłaś mi odnaleźć nowe. Nic już nie rozumiem, okej?

- Nie słuchasz mnie, Irwin. Tak właśnie ma być, jasne!? Masz nic nie rozumieć, tak jest lepiej i dla ciebie, i dla niej - znaczy, dla nas. Mniej kłopotu.

- Jakiej niej? - spytałem, patrząc jej prosto w oczy. Próbowała dzielnie znieść moje spojrzenie, ale w końcu zacisnęła wargi i spojrzała w bok. Wiedziałem, że przekazała mi coś ważnego, ale nie mogłem zrozumieć, co.

- Lepiej dla nas - powtórzyła tylko, spoglądając ku mnie. Nie, nie ku mnie; przeze mnie, jakbym był przezroczysty. Odwróciłem się, chcąc dojrzeć to, czemu ona się przyglądała. Widziałem jedynie ludzi, którzy zebrali się przed wyścigiem, trójkę z jej strony i paru innych, stojących z rezerwą po drugiej stronie ulicy. Nie przykładałem jednak do tamtych zbyt wielkiej uwagi, bowiem ktoś spoglądał w kierunku moim i tajemniczej nieznajomej o ognistych włosach i równie ognistym temperamencie.

Była to ta druga dziewczyna, dziewczyna Luke'a, którą widywałem już wcześniej: dziwne było jednak to, że zawsze był między nami dystans. Moja towarzyszka zagryzła wargę, jakby czekając na moją reakcję. Jeżeli spodziewała się, że miałem posłuchać jej jak grzeczny chłopiec i zwinąć od razu manatki, to się przeliczyła. Nie miałem też jednak zamiaru pakować się w sam środek czegoś, co wyglądało jak konflikt pomiędzy gangami. Tak, to było to - może wcześniej tego nie zauważyłem, ale to wytłumaczyłoby wiele rzeczy. Do czego to doszło, Irwin - pomyślałem w duchu - zadajesz się z londyńskimi gangami, kiedy miałeś w końcu żyć normalnie. No cóż, najwyraźniej mój sens normalności mocno się wypaczył. Odwróciłem się z powrotem od patrzącej z daleka dziewczyny do tej, która cały czas obserwowała mnie uważnie. Nie było to nagle, ale poczułem to dziwne uczucie w sobie - to przekonanie, że powinienem już dawno znać na to odpowiedź, gdy pozostawałem nieświadomy.

Earthbound • 5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz