13.

240 6 0
                                    

- Dam z siebie wszystko. - odpowiedziałam nie patrząc mu w oczy a mój głos nie brzmiał pewnie.
- Wierzę, że dasz radę słoneczko. Jesteś najlepiej wyszkoloną osobą z całego naszego gangu. - powiedział i po chwili wyszedł z mojego pokoju.
-------------------------------------------------------------

Cały dzień spędziłam na siłowni w piwnicy willi. Wraz ze mną ćwiczyło 30 innych osób. Wszyscy to byli mężczyźni. Co jakiś czas któryś gwizdał jak widział mój trening jednak od razu ktoś mu do ucha szeptał, żeby przestał bo jestem córką ich szefa. Tylko jeden nie chciał odpuścić byłam więc pewna, że jest nowy w naszej "rodzinie".
- Nie uciszaj mnie Carlo! Widzisz jak ona się rusza? - znowu zaczął gwizdać.
- Stary radzę ci serio być cicho. To jest córka szefa. - mówił w jego stronę jakiś typ.
- Może jak ją zaliczę to szef da mi podwyżkę albo co lepsza wynagrodzi mi tym, że będę należał do rodziny. - zaśmiał się. Miałam tego serdecznie dość. Chciałam jednak popisać się moją grą aktorską. Podeszłam do nich i dotknęłam ramienia mężczyzny, który na mnie gwizdał.
- Witam. Pewnie jesteś nowy w naszej "rodzinie". - uśmiechnęłam się sztucznie, robiąc cudzysłów w powietrzu.
- No jestem mała. Za to ty musisz być córką naszego szefa. - przegryzł dolną wargę patrząc na mnie z góry na dół. Myślał chyba, że to jest dobry widok. Chciałam zwymiotować przez to jednak się powstrzymałam.
- No jestem. Chcesz zagrać w grę? - dalej się uśmiechałam.
- Z tobą zawsze kociaku.
- To chodź ze mną na środek. - chłopak posłusznie wykonał moje polecenie.
- A więc? - wyczekiwał na dalszy rozwój sprawy.
- Uwaga, uwaga! Zapraszam tu wszystkich! - chłopak nie wiedział co miał zrobić a po chwili reszta osób zrobiła dosyć spore kółko wokół nas - Wiecie kim jestem.
- Tak jest miss! - powiedzieli chórem.
- Wiecie jakie zasady są jak jestem na siłowni razem z innymi.
- Tak jest miss!
- To może.. - wskazałam na pierwszego lepszego mężczyznę - ..ty nam przypomnisz jaka jest główna zasada od mojego ojca.
- Tak jest miss. - zrobił krok do przodu - Mamy nie gwizdać gdy ćwiczysz, nie proponować żadnych niestosownych propozycji do twej osoby oraz nie dotykać cię bez pozwolenia. - zaczęłam bić mu brawa.
- Otóż to! A teraz ymm.. ty! - wskazałam na innego mężczyznę - Powiesz nam co grozi za złamanie tej jakże pięknej zasady.
- Tak jest miss! - wystąpił - Gdy złamiemy zasadę to miss Hwang Mei ma prawo zrobić grę.
- Jaką grę dokładnie? - dopytałam, patrząc w stronę tego oblecha co chciał mnie przelecieć.
- Gra jest oparta na tym, że miss stoczy walkę z osobą, która te zasady złamała. Gdy dana osoba przegra miss Hwang Mei może zrobić tej osobie karę. To co się stanie zależy tylko i wyłącznie od niej oraz jej kreatywności.
- Bingo! - krzyknęłam - A teraz przygotuj się na walkę. Wolisz w rękawicach czy na gołe pięści? - zapytałam, patrząc mu prosto w oczy.
- Nie jestem damskim bokserem. - powiedział teraz mniej pewnie.
- Czyli chcesz poddać się od razu karze? - podniosłam jedną brew.
- Dlaczego chcesz mi to zrobić miss?
- On jest głupi czy głupi? - wskazałam na niego palcem, rozglądając się - Carlo wystąp! - po chwili chłopak, który go uciszał wyszedł do naszego koła - Przypomnij koledze co powiedział.
- Powiedział, że chce zaliczyć cię miss! - powiedział głośno a reszta spuściła głowy.
- Teraz już wiesz? - znowu sztucznie się uśmiechnęłam - A teraz szykuj się na walkę.
- Ale.. - nie dałam mu dokończyć.
- Nie ma żadnego ale! To jest rozkaz!

Staliśmy przed sobą. Byliśmy bez rękawic więc zapowiadało się bardzo ciekawie. Chłopak mnie pierwszy starał się zaatakować jednak mu się to nie udało bo zrobiłam unik, uderzając go przy tym w brzuch. Mężczyzna zwinął się lekko z bólu.
- Za mocno? Ups.. - zrobiłam aktorską, wystraszoną minę.
Znowu chciał mnie zaatakować jednak znowu mu to nie wyszło. Walczyliśmy jeszcze dłużej. Po kilku minutach typ leżał na ziemi, lekko zakrwawiony. Natomiast ja miałam tylko lekko rozwaloną wargę.
- Łamaga. - wytarłam ręką tą czerwoną ciecz - Zawieście go na tym. - wskazałam na jedną belkę wystającą ze ściany.
Właśnie to była moja ulubiona kara, którą najczęściej stosowałam. Po co było się wysilać na nich i myśleć nad karami? Miałam jedną sprawdzoną więc korzystałam.
Mężczyźni zrobili to o co prosiłam.
- Powisisz tu teraz sobie. - poklepałam go po twarzy - Wracamy do swoich zajęć! - krzyknęłam a po chwili każdy zajął się dalszym treningiem.

Byliśmy niedaleko miejsca ataku. Byłam na czarno ubrana, włosy spięte w dwa warkocze bokserkie a na twarzy znajdowała się materiałowa maska również w kolorze czarnym. Jako jedyna miałam maskę bo nie chciałam pokazywać zbytnio swojej twarzy. Za 15 minut miała się zacząć akcja.
Po 10 minutach zobaczyliśmy jakieś ciemne furgonetki a z niech wychodziło po 5 osób. Z ostatniego auta wyszło 6 mężczyzn.
- Czas zacząć. - powiedział do mnie ojciec - Masz broń?
- Mam. Nie musisz się martwić ojcze.
- To dobrze. - uśmiechnął się do mnie przez chwilę po czym dodał - Ruszamy! - wysiedliśmy wszyscy z auta.
Nasi ludzie szybko weszli do środka i zaczęłam się strzelanina oraz walka. Ja z ojcem oraz dwoma innymi mężczyznami zostaliśmy na zewnątrz.
Po kilkunastu minutach nasi wyprowadzili 6 mężczyzn. Byli ubrani na czarno i mieli maski.
- Zdejmijcie im to! - zarządził mój ojciec a chwilę później nie mieli już nic na twarzy. Pierwszy chłopak jakiego zobaczyłam to był.. JUNGKOOK?! Czy oni są tą mafią w Seulu?! Nie mogłam opanować swych myśli.
- Czego od nas chcecie! - warknął Hobi.
- My? - zaśmiał się mój ojciec - Wiesz kochaniutka kim jestem? - kucnął.
- Pierdolonym szczurem! - splunął obok jego butów J-hope.
- Zadziorny jest! - znowu się zaśmiał a po chwili przywalił chłopakowi. Nie mogłam na to patrzeć.. Najgorsze jest to, że nie mogłam nic zrobić.
- Zginiesz śmiercią tragiczną. - powiedział przez zęby Jimin.
- Nie wątpię w to. - na twarzy mego ojca nie znikał uśmiech.
Zamyślona nie słuchałam o czym rozmawiali, usłyszałam z tyłu nas przeładowanie pistoletu. Od razu się odwróciłam. Zobaczyłam Namjoon'a, który celuje w mojego ojca. Natychmiast zareagowałam. Kopnęłam go w tył nogi, żeby się zniżył i zasłoniłam go własnym ciałem, żeby nie dostał żadnego obrazenia przez to sama zostałam postrzelona w ramie.
- Ojcze uciekaj stąd! - powiedziałam mu do ucha, żeby tylko on usłyszał.
- Nie zostawię cię Mei. - odpowiedział równie cicho co ja.
- Dam sobie radę. Jedź! - powiedział i od razu wyjęłam broń całując w nogi Namjoon'a, żeby się wystraszył. Nie chciałam mu zrobić krzywdy.
W tym samym momencie nasi ludzie zabrali mojego ojca do domu. RM chciał strzelić w oponę auta jednak znowu strzeliłam blisko niego. Spojrzał na mnie z mordem w oczach. Już celował we mnie gdy nagle ktoś z moich ludzi odepchnął mnie i sam przyjął pocisk.
- Cieszę się, że mogłem cię ochronić miss.. Mam nadzieję, że w twoim życiu nastanie spokój, którego tak bardzo pragniesz. - po tych słowach uśmiechnął się na chwilę a kilka sekund później nie dawał od siebie żadnego znaku życia.
Byłam wściekła i było mi cholernie źle z tym, że muszę walczyć z przyjaciółmi.
- I co teraz dziewczynko? - usłyszałam głos Namjoon'a, który był coraz bliżej mnie. Słyszałam jak przeładowuje broń i celuje we mnie. Spojrzałam na niego z obojętnym wzrokiem. Wszyscy moi ludzie zginęli więc byłam gotowa paść razem z nimi.
- Czekaj! - powiedział Hobi.
- Ci jest? - nie przestawał we mnie celować.
- Ona się nam przyda. Może ten szczur wyjdzie z dziury, żeby ją odebrać od nas. - czy oni serio myśleli, że będą mnie przetrzymywać? Bo jak tak to byli w błędzie.
Namjoon stał w idealnej odległości, żeby wybić mu broń, zabierając mu ją. Wystarczyło zrobić bardzo szybki ruch, którego byłam bardzo dobrze nauczona.
Zrobiłam to a po chwili trzymałam już w swoich rękach jego broń. Wstałam z ziemi i wycelowałam w niego dla pewności, żeby nic mi nie zrobił. Nie zamierzałam zrobić mu krzywdy.
- Spokojnie kochana. - powiedział mężczyzna, od którego zabrałam broń. Było mi słabo i ledwo trzymałam się na nogach. Nie dałam jednak tego po sobie poznać.

Bo oni nie wiedzą kim jestemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz