28.

182 4 0
                                    

Wiem, że to niebezpieczne, ale kto by się tym przejmował? Raz kozie śmierć.. Kto nie próbuje ten nie pije szampana..
-------------------------------------------------------------

Stałam pod budynkiem gdzie miałam się spotkać z Bin'em. Zastanawiałam się czy jest już w środku. Miałam nadzieję, że jeszcze go nie ma. Wyszłam z auta i weszłam do środka. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniach, żeby wiedzieć w miarę możliwości gdzie co się znajduje. Byłam też ubrana tak samo jak wcześniej czyli biała koszula, gorset oraz kozaki na wysokiej szpilce. Nie mam pojęcia w jaki sposób będę walczyć w takich butach. Oczywiście nie byłam jeszcze aż tak głupia, żeby nie wziąć ze sobą jakiejś broni. Miałam przy sobie nóż i broń. Przezorny zawsze ubezpieczony czyż nie?

W pewnym momencie usłyszałam czyjeś kroki. Wiedziałam że za dosłownie chwilę wszystko się zacznie. Ruszyłam w kierunku dźwięku a już po chwili zobaczyłam właściciela tego dźwięku.
- Witaj siostrzyczko. - powiedział z szerokim uśmiechem, rozkładając ręce.
- Witaj Bin. - odpowiedziałam o wiele bardziej ozięble niż chłopak.
- Nie przytulisz braciszka? - zapytał w dalszym ciągu z uśmiechem na twarzy.
- Żebyś mi wbił nóż w plecy? Podziękuję za takie coś.
- Ojj no weź młoda. Dawno się nie widzieliśmy. - zaczął podchodzić do mnie.
- Nie obchodzi mnie to. Zabiłeś naszych rodziców oraz mojego psa i myślisz, że teraz cię przytulę jakby nigdy nic? Słyszysz w ogóle o czym ty mówisz? - po moich słowach z jego twarzy zniknął uśmiech.
- No cóż.. życie takie jest. Rozumiem, że masz do mnie żal o to, ale dzięki temu teraz jesteś szefową mafii. Masz nawet nowe zwierzę. Powinnaś się cieszyć z tego a nie wypominać mi co zrobiłem. - z każdym słowem zbliżał się do mnie powoli.
- Mam być ci teraz wdzięczna za to, że zamordowałeś ich z zimną krwią?! - zacisnęłam mocno pięści.
- Nie dramatyzuj już. Jeśli nie chcesz tej mafii to z chęcią ja to przejmę. I nie zapominaj, że gdyby nie twoi rodzice to byś już dawno była martwa. Zabiłbym cię przy pierwszej okazji jeszcze przy naszym rodzinnym domu. - w tym momencie był już niebezpiecznie blisko mnie.
- Nie podchodź do mnie. - powiedziałam w stronę chłopaka i zrobiłam krok do tyłu.
- Nie mów mi co mam robić siostrzyczko. - na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech, ale tym razem był on przerażający. Po chwili złapał mnie za przedramię.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, jednocześnie próbując się wyrwać.
- Będziesz światkiem jak morduje twoich przyjaciół wraz z chłoptasiem. - zaśmiał się a ja szybko wyjęłam nóż, który miałam w jednym z kozaków i przejechałam po jego ręce żeby mnie puścił.
- Ty szmato! - krzyknął, łapiąc się jednocześnie za miejsce, które przecięłam. Nie było to jakieś głębokie cięcie, ale było widać krew.
- Nie masz prawa dotknąć moich przyjaciół nawet palcem! - wykrzyczałam prosto w twarz mojego "brata".
- Jeszcze zobaczymy! - wyciągnął pistolet z kurtki, strzelając w moim kierunku. Na moje nieszczęście stałam w niewielkiej odległości od niego więc nie miał trudności z trafieniem we mnie. Po krótkiej chwili na moim prawym ramieniu pojawiła się wielka czerwona plama krwi, którą idealnie było widać na białym materiale. Krwotok, który miał przeze mnie chłopak w porównaniu do tego jaki miałam ją był jak drapnięcie kota przy zabawie. Nic nie znaczące i w krótkim czasie nie zostawiające po sobie śladu tylko niewielką bliznę jak dobrze pójdzie.

Natychmiastowo zrobiło mi się słabo. Zrobiłam kolejne kroki do tyłu.
- Coś ty zrobiła?! Gdyby nie ty nic by ci się nie stało! - po raz kolejny we mnie wycelował. Z jego rany w dalszym ciągu leciała powoli krew, kapiąc przy tym na podłogę.
- Nie pozwolę na to, żebyś zabił moich przyjaciół.. - wyjęłam pistolet i bez zawahania strzeliłam przed siebie, żeby nie widzieć od razu co się stało z nim zamknęłam odruchowo oczy. Po dłuższej chwili otworzyłam oczy i widziałam jak chłopak leżał na ziemi, wykrwawiając się przy tym. Od razu zaczęłam wychodzić z budynku w którym się znajdowaliśmy. Co jakiś czas obraz mi się rozmazywał. Doszłam w końcu jakimś cudem do mojego auto. Chcąc odjechać uderzyłam jeszcze w niejedno drzewo. Dojechałam w końcu do domu. No prawie.. byłam chyba dwie ulice dalej od domu chłopaków bo nie dałam rady dalej jechać. Podczas drogi dodatkowo poobijałam auto, ale może mi to wybaczą. Przynajmniej taką miejmy nadzieję.. Wyszłam z auta i udałam się w stronę domu. Po drodze oczywiście musiałam się przewrócić niejednokrotnie bo czemu nie?

Stałam pod bramą domu. Nie wiedziałam czy chce im się pokazać w takim stanie czy lepiej jechać do mojego domu i tam by się mną zajęli. Jednak z drugiej strony ci mnie zabiją za to, że nic im nie powiedziałam. Z moich rozmyśleń na ten temat wyrwał mnie dźwięk otwierających się drzwi od domu. Z budynku wyszedł V wraz z Hadesem. Prawdopodobnie chłopak chciał wyprowadzić go na spacer. Na moje nieszczęście zauważył mnie.
- Mei? - powiedział niepewnie.
- Tak V? O co chodzi? - musiałam trzymać się czegoś, żeby nie upaść.
- Wszystko w porządku? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- T-tak. - nie mam pojęcia jak bardzo jest ślepy, żeby nie zobaczyć zakrwawionej bluzki.
- Mei? - był coraz bliżej mnie.
- Co znowu? - nagle zaczęła pulsować mi głowa.
- Dlaczego nie wejdziesz do domu? - widziałam rozmazaną twarz V. Jednak widziałam na niej zdziwienie i to nie małe.
- J-już i.. - nawet nie wiem w którym momencie padłam na ziemie jak długa. Ostatnie co słyszałam to krzyk chłopaka, który krzyczał moje imię i wolał pomoc.

Pov. V

- V! Wyjdź z Hadesem na spacer! - krzyknął Jin.
- Dlaczego ja?! - odkrzyknąłem.
- Bo tak powiedziałem! - po tej odpowiedzi postanowiłam się już z nim nie kłócić tylko wyprowadzić tą kulkę. Nie wiedzieliśmy kiedy wróci Mei a tym futrzakiem trzeba było w końcu się zająć prawda? Zawołałem psiaka i razem wyszliśmy na dwór. Przy bramie zobaczyłem dziewczynę. Od razu pomyślałem, że to nasza Mei. Nie myliłem się, ale dlaczego stała tam a nie weszła na posesję?
- Mei? - powiedziałem niepewnie gdyby jednak to nie była ona.
- Tak V? O co chodzi? - odpowiedziała trzymając się płotu.
- Wszystko w porządku? - spojrzałem na nią podejrzliwie. Coś mi tu nie grało..
- T-tak.
- Mei? - byłem coraz bliżej dziewczyny.
- Co znowu?
- Dlaczego nie wejdziesz do domu? - zapytałem ciekawy odpowiedzi.
- J-już i.. - nagle dziewczyna osunęła się na ziemię. Nie miałem pojęcia co mam zrobić. Jedyne co przyszło mi do głowy to wołać o pomoc więc to oczywiście zrobiłem. Dopiero jak podbiegłem do dziewczyny zobaczyłem wielką plamę krwi na prawym ramieniu.. Co się do cholery stało?!
Po chwili byli obok mnie inni. Wszyscy pytali mnie co się jej stało, ale nie miałem pojęcia co im powiedzieć.. Bardzo chciałem się dowiedzieć co albo kto jest przyczyną tego postrzału.. Sama by sobie tego nie zrobiła.. prawda?

Pov. Mei

Obudziłam się w bardzo jasnym pomieszczeniu. Nie miałam bladego pojęcia gdzie jestem. Rozejrzałam się dookoła, ale nic nie było co mogłoby przykuć moją uwagę. Popatrzyłam również na mój ubiór. Byłam ubrana w białą sukienkę za kolano.

Nagle pojawił się przede mną jakiś obraz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nagle pojawił się przede mną jakiś obraz. Widziałam scenę gdzie ginęła moja mama.. Po moim policzkach zaczęły spływać łzy. Zaczęło mnie również straszliwie boleć serce. Ten ból był tak cholernie nieznośny, że musiałam usiąść na podłodze, żeby nie przewrócić się. Tą siłę mogłabym porównać do rozrywania czegoś.. Jakby serce pękało na sam widok śmierci kogoś bliskiego. Po kilku minutach ból powoli ustępował. Jednak wiedziałam, że to wszystko nie może skończyć się tylko na tym. Po zniknięciu bólu pojawiła się kolejna scena. Tym razem ta, w której Bin mordował mojego ojca oraz Nulka.. Poraz kolejny czułam ten straszliwy ból..
- Dlaczego widzę te wspomnienia..? Czy ja.. czy ja umieram..? - powiedziałam do siebie.

Bo oni nie wiedzą kim jestemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz