Rozdział 1

983 29 5
                                    

Dziewiętnaście lat. Tyle dzisiaj skończę. Mam urodziny, jestem córką alfy i..jestem omegą. Nienawidzę tego słowa. Dlaczego i jak to się stało? Nie wiem. Ojciec. Wielki i potężny alfa. Matka? Luna stada, wspaniała i cudowna. A ja? Jakaś omega! Mam dziś urodziny. Powinnam się cieszyć, ale z czego? Nie będzie wielkiej imprezy, ani gości. Nie będzie prezentów ani tortu. Tak jak zawsze. Chociaż nie. Kiedyś dostałam od ojca prezent. Miałam wtedy trzy latka. Owym prezentem był naszyjnik składający się z czarnego cienkiego sznurka, z zawieszonym na nim czarnym błyszczącym kamieniem w kształcie rombu. Ojciec dając mi go powiedział że nigdy, ale to nigdy, pod żadnym pozorem nie wolno mi go zdjąć. Dlaczego? Nie wiem. Ale nigdy go nie zdjęłam. Czy do spania, czy pod prysznic. Nigdy.

Jestem wstydem rodziny. Córką alfy, która jest pomocą w kuchni. Naprawdę pięknie. Jedyne co w sobie lubię to mój wygląd. Mam rudo-brązowe włosy sięgające do ramion, złoto - brazowe oczy i malinowe usta. Jestem przeciętnego wzrostu. Cała watacha się mnie wstydzi. Nie umiem powiedzieć dlaczego. Dlatego że jestem omegą? Przecież nie jedyną. Bo jestem córką alfy? Bo pracuje w kuchni? A może dlatego że chodzę w łachmanach? Nie wiem. Już mnie to nie obchodzi. Przestałam się przejmować. Już dawno. Kiedyś bardzo płakałam i popadałam w początki depresji, ale teraz już nie. Teraz już mnie to nie rusza. Jestem jaka jestem. Przynajmniej jak umrę nikt za mną nie zapłacze. Ja sama poczuje ulgę gdy zniknę.

Dobra koniec tego! Znowu się nad sobą użalam!

- Nathali!- usłyszałam krzyk z dołu. Nim zdążyłam się odezwać, osoba na dole krzyknęła jeszcze raz.
- Złaź tu! Jesteś potrzebna! Trzeba zrobić zakupy!
- Już idę!- odkrzyknęłam
- Tylko się pospiesz!
- Dobrze!

Znowu to samo.

Ubrałam się i zeszłam na dół.
- Tu masz listę zakupów. Idź i kup wszystko z listy, i pospiesz się! Masz wrócić dwie godziny przed obiadem!- zaskrzeczała Kludia.
Kludia jest moją szefową. Właściwie to nie tylko moją, ona pilnuje wszystkich omeg przy pracy, i wysyła je na zakupy. Podsumowując mówi nam co mamy robić. Co dziwne Kludia nie mówi, tylko skrzeczy. Jak żaba, albo jakiś inny płaz. Nie znoszę tego jej skrzeku.

Ubrałam kurtkę, wzięłam listę zakupów i wyszłam.

Gdy nareszcie skończyłam zakupy skierowałam się w kierunku domu. Tak jak zwykle skierowałam się w stronę ulicy dzielącej miasto, od lasu w której żyła moja watacha. Jednak gdy doszłam do ulicy zobaczyłam na niej olbrzymi korek spowodowany jakimś wypadkiem czy czymś tam.
- O Jezu, nie idę! Przecież tu nie ma jak przejść!- warknęłam pod nosem i skierowałam się w stronę mało uczęszczanej uliczki która prowadzi do domu, lecz nieco dłuższą drogą.

W pewnym momencie drogi poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się lecz nikogo nie dostrzegłam. Ruszyłam więc dalej. Nagle usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Ponownie spojrzałam za siebie. I wtedy dostrzegłam pięciu facetów stojących za mną.
- Czego chcecie?- warknęłam
- Ciebie- odpowiedział jeden z nich
- No żebym ci zaraz nie przywaliła, zostawcie mnie, spieszę się- powiedziałam i odwróciłam się jednak przed sobą zobaczyłam kolejnych trzech facetów. Boże. Podeszłam do jednego z nich i sprzedałem mu porządnego kopniaka w piszczel. Ten zaskomlał z bólu i przewrócił się na ziemię.
- Brać ją!- warknął jeden z nich
Po tych słowach zobaczyłam że cała ósemka biegnie prosto na mnie. Nawet ten którego kopnęłam. Nie miałam z nimi szans.
- No japierdole- zdążyłam powiedzieć zanim zapadał ciemność.

Krew Alfy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz