Rozdział 19

386 10 0
                                    

Patrzyłam jak ciało Delive'go osunęło się bez życia na ziemię.

W szoku zapomniałam po co tu przyszłam.

Noth zaśmiał się ojcu w twarz, wtedy jednak mnie dostrzegł.

-Nath? Co ty tu robisz?- spytał zdziwiony

Szybko odzyskałam rezon i z powrotem przybrałam pewny siebie wyraz twarzy.

-Jak to co? Uważałeś że nie będę chciała chociaż popatrzeć?- spytałam

-A po co Ci broń? Dałbym ci swoją. Oddaj mi ją Nath-odpowiedział podejrzliwie.

Spojrzałam na rodziców.

Ojciec przerażony wpatrywał się w scenę rozgrywającą się przed nim nic nie mogąc już zrobić.

Matka zaś patrzyła ze smutkiem na ciało Delive'go.

Dlaczego oni aż tak zareagowali na jego śmierć? Skąd go znają?
Przecież to ja poznałam go w celi.

Moje myśli przerwał brat.

-Nathali? Oddaj mi tę broń.-powtórzył

Chwyciłam pistolet i wyjęłam go zza paska. Noth uśmiechnął się.

Ale ja nie oddałam mu broni. Uniosłam rękę prosto w stronę rodziców i wycelowałam.

-Nathali?! Co ty odpierdalasz?!- warknął Noth

Ale ja nie słuchałam go.

-To co powinnam zrobić już dawno-odpowiedziałam.

Moje palce odnalazły spust a ja przesunęłam rękę lekko w lewo.

Nacisnęłam.

Rozległ się huk a martwe ciało mężczyzny osunęło się na ziemię.
Tuż na środku czoła widniała krwawiąca dziura.

W pokoju panowała absolutna cisza.

Opuściłam rękę z dymiącym pistoletem.

Matka zachłysnęła się patrząc na martwe ciała.

-Nathali..-powiedział ktoś.

Nie słuchałam. Dopiero docierało do mnie co zrobiłam.

Ja, Nathali Calpe, dziewiętnastoletnia dziewczyna którą wychowali w kłamstwie właśnie zabiła.
I to nie przypadkową osobę.

Właśnie zabiłam Notha Calpe.








Podszedł do mnie ojciec.

-Nathali?-powiedział- Chodź proszę.

Wyszliśmy na dwór.
Ojciec przybrał postać wilka i z chwilą gdy byliśmy na dworze zawył potężnie.
Wszyscy zwrócili na niego uwagę.
A on jedynie z powrotem się przemienił i rzucił ciało Notha przed siebie.
Atakujący od razu się wycofali.
Ojciec nie był potworem, więc nie kazał ich zabić. To byli zwykli ludzie, głównie omegi. Wygnani tak samo jak ich zmarły Pan.

Mama podeszła do mnie.

-Nathali.. boże dziecko-mówiła płacząc.

Wtedy podszedł do nas ojciec.

-Nathali. Ze mną-powiedział tylko.


Byliśmy w jego gabinecie. Usiadłam i patrzyłam na niego wyczekująco.
Ojciec również usiadł i zamknął oczy.

-Przepraszam cię- odezwał się

-Ty mnie?-spytałam zdziwiona

-Tak. Przez dziewiętnaście lat żyłaś w kłamstwie. Byłaś źle traktowana i nie otrzymywałaś od nas nic, a to wszystko moja wina. Dałem ci ten naszyjnik aby nas chronić. Po ataku Notha bałem się że gdy od razu będziesz czuć się Alfą mogę stracić drugie dziecko. Ale ty byłaś inna.
W dzień gdy cię porwali miałem zamiar powiedzieć Ci prawdę. Ale nie zdążyłem. Mogli cię zabić z mojej winy.
Wydarzyły się złe rzeczy, zginęło dużo ludzi, ale nie dałaś się przekonać Noth'owi. Zabiłaś własnego brata który oferował ci władze i zemstę.

-Nie dostała bym władzy-wtrąciłam

-Racja. Delive.. miał cię chronić. Był twoim opiekunem.

Zamarłam.

-Co?..

-Miał zawsze być przy tobie. Był moim najlepszym przyjacielem.-mówił ze szklistymi oczami.

Teraz zaczęłam rozumieć.

-Pewnego dnia został porwany przez ludzi Notha. Okazało się że wpadł na ich trop, ale nie zdążył mi o tym powiedzieć. Do dziś nie sądziłem że żyje.-kontynuował

-Musimy posprzątać to co się stało. Chodź. Na rozmowy mamy wiele dni.-skończył i wstał.

Wyszedł z gabinetu zostawiając mnie z tym wszystkim co usłyszałam.

Krew Alfy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz